Teoretycznie wszystko odbywa się zgodnie z ustalonym harmonogramem: Beata Szydło jeździ po Polsce, od czasu do czasu pojawiają się nowe spoty, wszystko działa jak trzeba. Tyle tylko, że trudno oprzeć się wrażeniu, że nie ma już tego napięcia, energii co jeszcze miesiąc, dwa temu. Widać to nie tylko po mediach społecznościowych, w których jeszcze do niedawna bezkonkurencyjnie królował PiS i jego sympatycy, a które teraz zalewane są propagandą Nowoczesnej i lewicy.
Nie patrząc w sondaże, których wiarygodność jest nader wątpliwa, można powiedzieć, że to dla PiS graniczny moment – albo odzyska świeżość i wigor, albo zacznie się powolny zjazd. Nawet w tym drugim wypadku Prawo i Sprawiedliwość zapewne wygra wybory, ale nie na tyle, by rządzić samodzielnie. A co przy wrogości głównych mediów oznacza koalicja z niepewnymi sojusznikami PiS wie najlepiej.
Sztabowcy Beaty Szydło z którymi rozmawiałem mówią, że głównym problemem jest niepewność co do przyszłości projektu „premier Szydło”.
W kampanię zaangażował się Jarosław Kaczyński i rozpoczęły się dyskusje kto naprawdę będzie premierem. Prezes sam wchodzi w dywagacje o tym na jak długo i pod jakimi warunkami Szydło będzie rządzić. To na pewno nie pomaga
— broni się jedna z osób z otoczenia Beaty Szydło.
Jednocześnie zarzeka się, że wewnątrz PiS nie ma konfliktu i wydaje się, że można mu wierzyć. Drugi z moich rozmówców źródeł kłopotów kampanii Szydło upatruje nie tyle w samym Jarosławie Kaczyńskim ile w terenowych działaczach.
Zajęci są swoją kampanią i nie ma w nich pary, by harować dla Szydło, a jedyną osobą, która mogłaby ich do tego zmusić jest Kaczyński
— narzeka.
Tak czy owak sztabowcy PiS zdają się dostrzegać problem, tyle tylko, że albo brak im pomysłów, albo siły przebicia, by tę sytuację zmienić. Korzysta na tym Ryszard Petru, którego większość mediów obsadziła w roli szalupy ratunkowej dla zniechęconych wyborców Platformy. Do elektoratu bardziej postępowego uśmiecha się Barbara Nowacka, która przeżywa swój miodowy miesiąc z mediami. Zachwyt nad jej urokiem osobistym przykrywa pytania o Leszka Millera czy Janusza Palikota, stojących za debiutantką na politycznej scenie. PiS na taką życzliwość mediów liczyć nie może, dlatego jeśli prześpi ten moment może się obudzić za niespełna trzy tygodnie z poważnym bólem głowy.
Aha, jeszcze jedno: zapewne pojawią się oskarżenia, że takimi tekstami nie pomagam w kampanii PiS. Być może, ale nieśmiało chciałbym przypomnieć, że dziennikarze nie są od prowadzenia kampanii, tylko od ich opisywania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267570-pol-porcji-mazurka-kampania-pis-siadla-slaba-aktywnosc-zero-nowych-pomyslow-w-parze-sa-pompowani-przez-media-petru-i-nowacka