Nie uśmiecha się życie do czerskich cyngli, a Ewa Kopacz jeszcze im kłody pod nogi rzuca

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jacek Turczyk/wPolityce.pl
fot. PAP/Jacek Turczyk/wPolityce.pl

Jego Fasadowość Król Ubu wyjechał do Brukseli i tylko w weekendy, a i to w ścisłej konspiracji może udzielać porad Królowej Obciachu. Z kolei były Król Obciachu wyprowadził się spod żyrandola wraz z doradcami, obrazami oraz meblami i założył instytut naukowy. Teraz studentom będzie wykładał praktykę obciachu. Dyżurni politolodzy i socjolodzy doszli także już do ściany, czyli miejsca, gdzie traci się elementarną wiarygodność, a oni przecież z tego żyją. Nawet Stefan Król Bluzgu zmuszony jest tłumaczyć się z wyzwisk pod adresem opozycji na parówkowym portalu, co oznacza, że czasy idą ciężkie dla propagandzistów rządu.

Cała odpowiedzialność za propagandę sukcesu na rzecz władzy spadła na czerskich cyngli, którzy żyjąc z państwowych reklam i ogłoszeń, żadnej wiarygodności nie potrzebują. To jest prawda, jednak muszą dbać o wiarygodność klienta, czyli Platformy i rządu, jako krynicy swej własnej finansowej pomyślności. Wiadomo zaś nie od dziś, że nic tak nie łączy mediów i władzy jak wspólny interes. Mają zatem cyngle rządowe roboty co niemiara i już nie wiedzą, gdzie najpierw ręce włożyć.

Tym bardziej, że premier Ewa Kopacz nie pomaga w przedstawianiu obozu władzy jako jutrzenki świetlanej przyszłości. Gdzie by nie zawitała, tam niczym filmowy Zelig dostosowuje się do okoliczności, co znakomicie podkreśla jej nijakość. W towarzystwie policjantów drogowych symuluje regulację ruchu; w wagonie restauracyjnym wsadza nos w talerze podróżnych; w szkole walczy z niezdrowym jedzeniem, podczas gdy minister jej rządu negocjuje powrót drożdżówek. Teraz już na dziecięcych placach zabaw nie można się przed nią schronić, tam z kolei zachowuje się jakby całe życie spędziła w piaskownicy.

W sumie ma publika ubaw po pachy, co z jednej strony cieszy, lecz musi smucić z drugiej, gdyż polski rząd zastępuje kabaret. Szczególnie taki stan rzeczy martwi kabareciarzy, którym premier Kopacz zawyża poziom. Robert Górski podobno zamyśla iść na łatwiejszy chleb do polityki, tylko listy wyborcze już zamknięte, więc może zdecyduje się na jakieś sympatyczne ambasadorstwo.

Do tego czerscy cyngle zupełnie nie ogarniają formatu prezydenta Andrzeja Dudy. Ostatnio bawił w Nowym Jorku, gdzie wypadł tak świetnie, że nawet nadpremier Michał Kamiński zmuszony był to publicznie zauważyć i pospiesznie odwołał konferencję prasową ze starannie zaplanowaną napaścią na politykę zagraniczną prezydenta.

To przepełniło czarę frustracji i czerscy zaprezentowali obfity wylew goryczy zaprawionej żółcią oraz bezradnym szyderstwem. W gorączce pospiesznego wykręcania kota ogonem wyszło im, że prezydent Duda zupełnie przypadkowo usiadł przy stole obok prezydenta Obamy i szefa ONZ, który sąsiadował  z kolei z Putinem. Tak jakoś wypadło, być może podczas bankietów wydawanych przez Sekretarza Generalnego ONZ miejsca przy stole wyznacza się losowo. Według cyngla specjalizującego się w polityce międzynarodowej, prezydenci Obama i Duda przez półtorej godziny wymienili zaledwie zdawkowe uprzejmości i kilka rutynowych zdań. Resztę czasu przemilczeli solidarnie, ramię w ramię. Trzeba przyznać, że głupszej wersji nie byłby w stanie wymyślić nawet rzecznik rządu Cezary Tomczyk, a on jest przecież mistrzem w dziedzinie bredni publicznej.

Specjaliści od mokrej roboty w mediach rządowych są równie bezradni w przypadku afery podsłuchowej. Przedsiębiorca Falenta był przecież oficerem największych nadziei jako kandydat na pisowskiego łącznika. Szeroko zakrojone poszukiwania związków kelnerów z PiS zakończyły się jednak fiaskiem. Cynglom pozostały więc jedynie smętne brednie i fastrygowanie na siłę strzępków zeznań kelnerów. Jeden usłyszał, jak Falenta coś jakby wspomniał, że widziałby PiS u władzy, aczkolwiek – zastrzega się cyngiel z podziwu godną czujnością procesową – trzeba podchodzić do tych informacji z należytą ostrożnością. Czyli nie ma najmniejszego pożytku z operacji mającej na celu przypisanie Jarosławowi Kaczyńskiemu kierowniczego sprawstwa afery podsłuchowej. A mówiąc językiem zrozumiałym dla wyborców Platformy – ch…, d… i kamieni kupa. Ciężkie jest życie cyngla na przednówku politycznym.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych