Zna Burego i wszystko mu wolno?! Tak poseł PSL awanturował się z policją

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Poseł PSL Dariusz Dziadzio straszył policjantów znajomością z Janem Burym, podkarpackim baronem partii ludowców - pisze „Super Express”. W nocy z soboty na niedzielę pijany polityk awanturował się w centrum Millenium Hall w Rzeszowie. Funkcjonariusze zabrali go do izby wytrzeźwień. Gdy dowiedzieli się, że jest posłem, musieli go odwieźć do domu.

Ja wam pokażę! Nic mi nie zrobicie! Znam Jana Burego

— tak według świadków krzyczał Dziadzio do funkcjonariuszy.

Ok. godz. 3 nad ranem do rzeszowskiego centrum została wezwana policja. To właśnie wtedy funkcjonariusze natrafili na krewkiego polityka PSL.

Świadkiem tej interwencji był poseł, który najwyraźniej nie zapanował nad sobą. Podczas interwencji wyzywał policjantów, groził, że ich zwolni. Był agresywny, popchnął jednego z funkcjonariuszy

— relacjonuje w „SE” rzecznik prasowa KWP Marta Tabasz-Rygiel.

Policjanci musieli zakuć posła PSL w kajdanki. Dziadzio odmówił badania alkomatem, ale według policji widać było wyraźnie, że jest pod wpływem alkoholu. Na izbie wytrzeźwień okazało się, że posiada legitymację poselską.

Z uwagi na immunitet odstąpiono od izolowania go na izbie i odwieziono do żony do domu

— tłumaczy Tabasz-Rygiel.

Jak dowiedział się „SE”, wcześniej Dariusz Dziadzio kłócił się z ochroną klubu nocnego i został wyprowadzony z lokalu. W wydanym przez siebie oświadczeniu polityk próbuje łagodzić całą sprawę.

Byłem na prywatnym spotkaniu, nie prowadziłem samochodu, a swoim zachowaniem w żaden sposób nie złamałem prawa. (…) Jednocześnie zaznaczam, że nie wnoszę żadnych zarzutów do działań policji, która wykonywała swoje obowiązki. Jeśli ktokolwiek poczuł się zgorszony, serdecznie przepraszam

— dodaje Dariusz Dziadzio.

Tabloid przypomina, że to nie pierwsza awantura z udziałem posła Dziadzio. Policja musiała studzić jego temperament również we wrześniu ubiegłego roku. Jak pisze „SE” - polityk zrobił wtedy „dziką awanturę” w szpitalu, ponieważ nie chciano go wpuścić na oddział, gdzie leżała jego żona.

bzm/se.pl

Czytaj także: W normalnym kraju taka afera jak Kwiatkowski - Bury zmiotła by rząd. W peowsko - peeselowskiej krainie łajdactwa to tylko drobne zamieszanie

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych