Wolski: Wypuszczenie pani ministry samopas do prezydenta może się zakończyć totalną kompromitacją 'psiapsiółki'. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
premier.gov.pl
premier.gov.pl

Być może zaplecze piarowskie uznało, że trzeba za wszelką cenę trzeba robić na złość panu prezydentowi

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marcin Wolski, pisarz, satyryk.

wPolityce.pl: O co według pana chodzi w tym odrzucaniu zaproszenia pani minister Piotrowskiej do Kancelarii Prezydenta?

Marcin Wolski: Sytuacja jest - powiedzmy sobie otwarcie - żałosna. Istnieją co najmniej trzy interpretacje tych wydarzeń. Interpretacja pierwsza to powody merytoryczne. Pani premier zdaje sobie sprawę jakim materiałem ludzkim dysponuje i wie, że wypuszczenie pani ministry samopas do prezydenta może się zakończyć jakąś totalną kompromitacją „psiapsiółki”.

Czy według pana chodzi o ochroną pani minister Piotrowskiej przed światem zewnętrznym.

Tak. Pani Piotrowska jest bezpieczniejsza wypuszczona za granicę, ponieważ tam niczego nie rozumie i nikt jej nie rozumie, w związku z tym w charakterze krzewu ozdobnego mogła się tam pojawić. Natomiast gdy się znajdzie w Pałacu Prezydenckim, to musiałaby coś mówić. Pamiętam, że raz coś mówiła w Sejmie i czytała coś z kartki, ale szło jej kiepsko. Przypominało to wczesnych ministrów peerelowskich.

Druga interpretacja to po prostu małpia złośliwość. Być może zaplecze piarowskie uznało, że trzeba za wszelką cenę trzeba robić na złość panu prezydentowi. Każdy pretekst jest dobry, choćby najgłupsza i niebezpieczna, bo w końcu nic się nie stało, gdy ministrowie spraw zagranicznych i obrony spotkali się z prezydentem, w którego kompetencjach leży dbanie o bezpieczeństwo kraju.

No i wreszcie trzecia interpretacja, którą uczciłem w „Gazecie Polskiej Codziennie” wierszykiem . To zwyczajna zazdrość kobieca. Pani Kopacz zachowuje się po prostu jak starsza siostra, z którą jej ulubieniec nie chce pójść na randkę, więc zabrania pójść na nią młodszej siostrze.

Interpretacja nr 2, czyli „małpia złośliwość” wydaje się być bardzo prawdopodobna w kontekście negocjacji w Brukseli. One niezbyt dobrze wyszły, więc można by je przykryć. Wywołanie awantury byłoby więc takim odwróceniem uwagi.

Owszem, jest to jakieś wytłumaczenie tego zamieszania. Tylko normalnie wpadki dyplomatyczne przykrywa się szmatką, a w tym przypadku brokatu ze stołu prezydialnego.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych