Bez inwokacji. Zbieranina odrzuconych żebraków znalazła miejsce w drużynie Ewy Kopacz. Pozostały jej tylko popłuczyny po potłuczonych serwisach...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Właściwie można było się tego spodziewać. Któż może uzupełnić skład złożony z tak dobranego grona, jak N. Stefan, Kamiński Michał, Giertych Roman? Jak to, któż? Właśnie Ludwik Dorn, Grzegorz Napieralski i Mazowiecki jr. Proponuję jeszcze ponownie uściskać durnego błazna z Biłgoraja, wyciągnąć z tarapatów Stonogę i obu dopisać do tych jakże ambitnych list, pełnych prawdziwych osobowości na miarę tam już obecnych.

Cóż jeszcze znaczy szamotanina Ewy Kopacz z imitacją własnych myśli? Tak naprawdę, to tragedię dla jej organizacji. Przecież każdy, nawet na poziomie intelektu dawnej minister sportu, a obecnie głównej przybocznej szefowej, bez trudu wykalkuluje, że oznacza to dramatyczną pustkę personalną w zasięgu wzroku i mocy sprawczych Pani Premier. Jeśli tuż przed wyścigiem, trzeba wzywać do zaprzęgu charty wyleniałe, wysłużone pod innym batem, ledwo, ledwo nadążające dziś za stale odsuwaną michą, to o zwycięstwie nie ma co marzyć.

Kiedyś na rynku robiły furorę tzw. odrzuty z eksportu. Teraz Ewa Kopacz sięga po odrzuty, które nawet na Kubie nie zrobiłyby żadnego wrażenia. Chyba, że idzie o tego Kubusia, idola uwielbiających śmiech do sera. Nic mi do elektoratu organizacji PO, ale Pani Premier uważa go, jak widać, za skończonych… Nie, niech każdy dopisze sobie to słowo sam.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych