Dawno, dawno temu, za rządów SLD przed 2005 rokiem, Donald Tusk krytykował przywary władzy - korupcję, nepotyzm, arogancję, propagandę, a także biurokrację, wysokie podatki i bezrobocie. Polityków nazywał „próżniaczą kastą”. Rekomendował społeczeństwu lekarstwo, jakim miały być rządy Platformy Obywatelskiej…
Po prawie 8 latach rządów PO, w tym 7 osobistych rządów D. Tuska, można już pokusić się o wnioski. Nic z tamtych zapowiedzi nie zostało zrealizowane, ba, zjawiska niekorzystne i patologiczne uległy zwielokrotnieniu. W górę poszły podatki, dramatycznie wzrosło zadłużenie, przybyło biurokracji Afery sprawnie zamiatano pod dywan.
Przedrywinowy system nabrał rumieńców, stał się „bardziej”. PO przekształciła się w karykaturą partii obywatelskiej, systematycznie utrącała w Sejmie inicjatywy referendalne. Nastawiła się na konsumowanie politycznych fruktów w postaci posad, pensji, nagród i premii. Sam premier po oczyszczeniu partii z rywali został jej jedynowładcą (inna sprawa, że PO słabła, więc Tusk stawał się „coraz grubszą rybą w coraz mniejszym stawie” jak malowniczo i celnie w TV Republika zauważył Rafał Ziemkiewicz). Wiódł życie przyjemne - a to wyprawa w Dolomity, a to mecz z kolegami, a to drogie wino, a to cygara. Weekendy spędzał w domu w Sopocie trawiąc czas na lekkich zajęciach niewymagających wysiłku umysłowego; symptomatyczne, że dziennikarze tabloidów nigdy nie zrobili mu zdjęcia z poważną lekturą, zawsze były to książki sensacyjne i przygodowe.
D. Tusk, zwolennik rynkowych reform i przebudowy państwa spozycjonował się po objęciu władzy w 2007 r. jako obrońca status quo i reprezentant interesów wpływowych grup posiadających, w szczególności kontrolujących media. Uwodził swojskością, straszył Prawem i Sprawiedliwością, winy zrzucał na śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, poprzedników, opozycję i samorządy, a przede wszystkim obiecywał, obiecywał, obiecywał…W polityce zagranicznej polskie interesy podporządkował interesom niemieckim, dramatycznie pomylił się w ocenie Putina.
Kiedy zorientował się, że kierowany przez niego okręt butwieje i nabiera wody, czmychnął na tłustą posadę Przewodniczącego Rady Europejskiej do Brukseli (tam ma to, co uwielbia - duże pieniądze, służbę, wygłaszanie rytualnych ogólników i banałów, poczucie, że jest ważny, szybszą emeryturę). Jako następcę namaścił lojalną wobec siebie Ewę Kopacz, która na stanowiska premiera i szefa partii ewidentnie się nie nadaje. Są tacy, którzy twierdzą, że z Tuskiem na czele PO wygrywałaby wybory. Bardziej uzasadniony wydaje się wszakże pogląd, że Tusk by porażce Platformy w wyborach samorządowych i prezydenckich nie zaradził, on by swoją partię pogrążył. Skończyło się paliwo obietnic, skończyła się popularność Tuska. Jego exodus raczej dał oddech Platformie, która usiłuje uniknąć rozliczenia za dwie kadencje rządów.
D. Tusk poprowadził PO na manowce. Bezwzględnie eliminując konkurentów wyjałowił partię. Ten przeciętny intelektualnie Obiecywacz-Niedotrzymywacz i leniwy Odwracacz Uwagi zniszczył ciekawy projekt partii konserwatywnej w sferze obyczajowej i rynkowej w kwestiach gospodarczych, jakim u zarania była Platforma. Praktyka działania PO jaskrawo zaprzeczyła głoszonym ongiś ideałom.
Dawne hasła poszły w kąt, zostało pospieszne bogacenie się na państwowych posadach i kurczowe trzymanie się stołków oraz ostatnio ogłoszony plan, by wszyscy działacze PO zostali „hejterami” (sic!). Tusk w latach 2007-2014 mydlił Polakom oczy, a jednocześnie był filarem i budowniczym „kasty próżniaczej”, której prawdziwą twarz odsłoniła afera taśmowa. To on jest przyczyną ostatnich porażek i zsuwania się Platformy po równi pochyłej.
Roman Kowalczyk, Wrocław
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/255340-tusk-czyli-grabarz-komorowskiego-i-po-mydlil-polakom-oczy-a-jednoczesnie-byl-filarem-i-budowniczym-kasty-prozniaczej