Robert Górski: „Najgorsza dla polityka jest śmieszność. To największa przeszkoda na drodze Komorowskiego do reelekcji”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wSieci/prezydent.pl/Łukasz Kamiński
fot. wSieci/prezydent.pl/Łukasz Kamiński

Cała ta kampania jest dosyć groteskowa. Właściwie tylko PiS bardzo konsekwentnie popiera swojego kandydata, stoi za nim murem i wyraźnie na niego pracuje. Cała reszta zmaga się z własnymi słabościami i własną partią

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Robert Górski, satyryk z Kabaretu Moralnego Niepokoju

wPolityce.pl: Ostatnio dwa pojedynki przykuwają uwagę obserwatorów kampanii prezydenckiej. Pierwszy to pojedynek Bronisława Komorowskiego ze „specjalistą od kur”, drugi – SLD z Magdaleną Ogórek, kandydatką tej partii na prezydenta. Który z tych pojedynków bardziej pana pasjonuje?

Robert Górski: Z kurą to nie wiem do końca o co chodzi. Słyszałem, że ktoś coś krzyknął. Jestem za granicą i nie wszystkie gdakania z Polski tu dochodzą. Natomiast pojedynek pani Ogórek z własną partią jest bardzo ciekawy. Ten pojedynek trwa właściwie od samego początku, kiedy tylko dostała nominację na kandydata w wyborach prezydenckich. Odbyło się to wbrew woli większości członków SLD, którzy do tej pory nie mogą wyjść z zaskoczenia, że to jednak ona jest kandydatką Sojuszu. Na prezydenta Warszawy z ramienia SLD kandydował niejaki pan Sebastian Wierzbicki. Pojawił się i zniknął. Teraz pojawia się pani Ogórek, która prawdopodobnie też za chwilę zniknie. To wygląda trochę jak przedśmiertne drgawki SLD.

W tych drgawkach Sojusz zapowiada, że odetnie swojej kandydatce finansowanie. A to z powodu wywiadu, w którym nie chciała powiedzieć czy głosuję na lewicę i jaką popiera opcję polityczną. Rozumie pan coś z tego?

Hm, przede wszystkim pan Leszek Miller musi się tłumaczyć ze słów pani Ogórek, bo jak widać ona nie do końca panuje nad tym co mówi. Wobec tego wszystko idzie na konto Millera. Prawdopodobnie to jedna z ostatnich „wpłat” na jego konto, że użyję takiej metafory.

Wróćmy do Bronisława Komorowskiego. Skoro jest pan za granicą, szybko wyjaśnię o co chodzi. W Lublinie odbył się wiec wyborczy, na którym jeden z uczestników wznosił okrzyk „Na Mazury macać kury”. Tak to zdenerwowało Komorowskiego, że kilka razy w swoim wystąpieniu grzmiał na „specjalistę od kur”…

(Śmiech). Rozumiem, że Komorowski poczuł się dotknięty nie jako urzędujący prezydent i kandydat na prezydenta, ale przede wszystkim jako myśliwy, dla którego kura nie jest celem godnym siedzenia na ambonie. Bo nie dość, że nie może strzelać do dzikich zwierząt, to jeszcze rzucają w niego kurą. Rozumiem więc jego podenerwowanie.

Czy jako myśliwy powinien mocniej trzymać nerwy na postronku?

Jak widać Komorowski ze zwierzętami ma największy problem. Jest kwestia czy poluje czy nie poluje, w której się zaplątał. Orzeł z czekolady też nie został dobrze rozegrany. A teraz ta kura… Wyraźnie jest prezydentem „wszystkich Polaków”, ale nie daje sobie rady ze zwierzętami.

Historia w Lublinie miała ciąg dalszy. Ten sam pan, który został nazwany przez prezydenta „specjalistą od kur” miał jeszcze inne hasło: „Za podwyżkę VAT dostaniesz jeden BAT!”. To nie spodobało się funkcjonariuszowi BOR, który zaczepił mężczyznę, dopytywał co to znaczy „jeden bat” i straszył go, że zostanie zabrany na komisariat. Z czym się panu kojarzą takie interwencje na wiecach?

To świadczy o małostkowości i nadgorliwości ochroniarzy. Prezydent powinien być ponad takie incydenty. Widać w tym zdarzeniu również słabość całej kampanii, skoro takie rzeczy ją dominują, a nie kwestie merytoryczne. Cała ta kampania jest dosyć groteskowa, więc zdarzenia z Lublina doskonale wpisują się w jej krajobraz.

Jeżeli chodzi o groteskę, to doszło do niecodziennego zdarzenia – kampania Komorowskiego utknęła w chemicznym deszczu, bo w sali, gdzie miało odbyć się spotkanie wyborcze prezydenta włączyły się zraszacze i zalały wszystko czarną cieczą. To jakiś znak?

Można powiedzieć: o rany, ale trysnął gejzer! Chyba jestem na Islandii! Jak nie idzie to nie idzie, nawet martwa natura płata figle. Mówiliśmy o pani Ogórek. Ale nie tylko ona toczy pojedynek z własną partią. Większość kandydatów to robi. Platforma niekoniecznie stoi za plecami prezydenta Komorowskiego. Też jest to rodzaj jakiegoś pojedynku. Zdaje się, że PSL też nie jest za bardzo przekonane do pana Adama Jarubasa. Właściwie tylko PiS bardzo konsekwentnie popiera swojego kandydata, stoi za nim murem i wyraźnie na niego pracuje. Cała reszta zmaga się z własnymi słabościami i własną partią. Najgorsza dla polityka jest jednak śmieszność. To największa przeszkoda na drodze pana Komorowskiego do reelekcji. Ciągle przydarza mu się coś zabawnego. A to źle służy wizerunkowi dostojnego męża stanu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Pietrzak o prezydencie, któremu puszczają nerwy: „Komorowski zachowuje się jak cymbał!” NASZ WYWIAD

Rozmawiał Jerzy Kubrak

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych