Piorunujące wrażenia z Pendolino: „Tylko w Polsce można tak schrzanić coś, na co się wydało tyle pieniędzy”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Cud, no cud techniki! 200 km na godzinę! Komfort, cisza, wszędzie czyściutko, że jeść można z podłogi, no Europa! - myślę sobie. Jacyś pieniacze, na pewno opłacani przez PiS, szczekają, że torów nie ma, na których da się jechać tak szybko. Zawsze coś znajdą.

Ja w każdym razie nie narzekam. Wsiadam, Droga Redakcjo, pierwszy raz, podekscytowany i uroczysty. Skonsumować to dobro, do którego się sam dołożyłem. Pociąg rusza bezszelestnie – ach, jak błogo! Cisza, i tylko ten dyskretny szum klimatyzacji… i coś jeszcze. Wsłuchuję się chwilę… Nie wierzę! Chopin! Chopin w pociągu! Nie tylko jestem w Europie, nie tylko komfortem otoczony, ale na dodatek dopieszczają me uszy wysmakowanym podaniem wieszcza naszego – „za gratis”.

Po chwili muzyka cichnie nieco i okazuje się, że ten Chopin to nie dla uwznioślenia tylko. Przyklejona do Chopina lektorka melodyjnym altem informuje mnie, że „W trosce o mój komfort i bezpieczeństwo, jazda pociągiem Pendolino jest możliwa tylko po zakupieniu ważnego biletu przed wejściem do pociągu. Zakup biletu u konduktora jest niemożliwy. W przypadku zajęcia miejsca bez ważnego biletu, nałożona zostanie opłata specjalna w wysokości 650 zł”.

No, pierwszy raz w życiu mój komfort jest aż tak cenny, pomyślałem cokolwiek zdenerwowany. Spoconą ręką sięgam do torby i sprawdzam… JEST! Jest bilet, uff, już do komfortu nie będę dopłacał tych sześciu i pół stówy. Wtulam się więc w fotel. Ale to nie koniec. Aby podnieść jeszcze bardziej mój komfort, lektorka informuje mnie, że w pociągu znajduje się wagon barowy, do którego jestem serdecznie zaproszony, aby zapoznać się z ofertą… To dobrze, myślę sobie, wszystko jest.

Przepraszam, jest tu wifi?

— pytam pracownika pociągu.

Tak żeby jeszcze wyżej wznieść moje samopoczucie, choć wydaje się to niemożliwe, że to już apogeum.

Nie ma. Słu… słucham? No wie pan, to jest pociąg bardzo nowoczesny, w całości pokryty aluminium, a ono… tłumi sygnał. Prace oczywiście trwają, mają być ukończone w wakacje. No to świetnie. To jeszcze tylko te 6 miesięcy… Ale…

— twarz pracownika kolei jest jakaś dziwnie niewyraźna…

Słucham pana?

— próbuję go ośmielić.

Ale nie wiadomo dokładnie, w które wakacje. To znaczy, w którym roku.

Nic to Baśka, grunt to nie poddawać się defetyzmowi. Ruszamy ze stacji Sopot. Czysto jest, komfortowo, a internet mogę włączyć w komórce. Wtulam się w fotel. I w Chopina, bo właśnie znów zaczął.

Informujemy państwa, że w trosce o komfort i bezpieczeństwo jazdy, przejazd pociągiem Pendolino jest możliwy tylko po zakupie ważnego biletu przed wejściem do pociągu.

Bo jak nie, to w trosce o komfort i bezpieczeństwo będzie trzeba dopłacić 650 zł.

Sprawdzam już na pewniaka, bilet wiem że jest na swoim miejscu, dziwię się tylko, po co to powtarzać, przecież jakieś dwie minuty temu już słyszałem…

…a równocześnie informujemy państwa, że w składzie pociągu znajduje się wagon barowy, do którego zapraszamy serdecznie aby zapoznać się z ofertą…

Otwieram książkę. Pociąg rusza ze stacji Oliwa.

Znowu Chopin, choć nie zdążył się jeszcze skończyć poprzedni. Jak nigdy dotąd, Chopin zaczyna wywoływać u mnie dziwne, wcześniej nigdy nie zaobserwowane objawy: ścisk szczęk, drżenie rąk, nadmierną potliwość, a zdaje się że i perystaltyka jelit przyśpieszyła mocno. Stres! Wszystkie objawy stresu! A wszystko w trosce o mój komfort i bezpieczeństwo!

W trosce o Państwa komfort i 650 zł informujemy, że bilet można kupić tylko przed zajęciem miejsca w pociągu.

Który raz już to słyszę? Trzeci? Czwarty? Czuję jak rośnie mi ciśnienie. Próbuję skupić się na książce. Nic z tego. Melodyjny alt z jeszcze większą troską o mój komfort i bezpieczeństwo informuje mnie, że jeśli tylko spróbuję zapalić papierosa, uruchomi się instalacja przeciwpożarowa, a cały pociąg zostanie awaryjnie zatrzymany.

Cholera. Nigdy w życiu nie paliłem. Ale troska o mój komfort i bezpieczeństwo okazuje się tak nieznośna, że chyba zaraz wstanę i zapytam kogoś czy nie mógłby mnie poczęstować. Może być nawet klubowy. Byle zatrzymać to cholerstwo i wysiąść jak najszybciej.

Zachęcamy również do zapoznania się z ofertą w wagonie barowym.

AAAAAAAAA! Nie wytrzymam! Zostawiam wszystko i idę na poszukiwanie konduktora. Znajduję go trzy wagony dalej. Czysty, ogolony, wyprasowany. Wszystko dla mojego komfortu i bezpieczeństwa…

Pan tu rządzi?

— pytam bez wstępów.

W czym mogę pomóc?

Jeśli już teraz dam panu te 650 zł ekstra, to w trosce o mój komfort i bezpieczeństwo wyłączy pan te cholerne komunikatyjQuery110205382632430682793_1426524211238?!!!???

Niestety proszę pana, nie mogę.

Dlaczego?

Bo takie są u nas standardy obsługi, mam obowiązek po każdej stacji uruchomić wszystkie te komunikaty.

Panie! Ale to nie ma sensu! I tu w ogóle nie chodzi o mój komfort i bezpieczeństwo, tylko o stręczycielstwo! Szału dostanę od tego nagabywania aby kupić coś w tej waszej restauracji…

Jest mi bardzo przykro, ale nie mogę tego wyłączyć. Czy mogę panu jakoś inaczej pomóc?

Proszę zawiadomić przełożonych, że czuję się nękany tymi komunikatami!

Oczywiście proszę pana.

Wracam na swoje miejsce. Biorę książkę. Po chwili do mojego fotela podchodzi konduktor.

Bardzo pana przepraszam, ale jeśli ja sam to zgłoszę, informacja będzie długo szła i na pewno zostanie zignorowana. Jeśli to ma coś dać, musi pan to napisać sam na tym formularzu.

Alleluja! Jednak pracuje tu ktoś, kto rozumie, co to jest profesjonalna dbałość o komfort i bezpieczeństwa podróżnych. Szkoda tylko że jest zatrudniony na stanowisku, na którym zarabia grosze i nie ma żadnego wpływu na standardy. Za to zgodnie z polskim zwyczajem, na wysokim, odpowiedzialnym i kilkakrotnie lepiej opłacanym stanowisku zatrudniono „specjalistę z dyplomem”, który „w trosce o komfort i bezpieczeństwo pasażerów” postanowił ich zakatować durnymi komunikatami.

Napisałem w tej ich książce:

Tylko w Polsce można tak schrzanić coś, na co się wydało tyle pieniędzy. A do waszego wagonu restauracyjnego nie pójdę choćbym miał umrzeć z głodu!

Ufff! Czuję, że choć odrobinę odreagowałem. Próbuję się zrelaksować. Zatopić w książce. Minęliśmy aglomerację trójmiejską, więc przestaną nas katować komunikatami…

Nic z tego.

Może ktoś z państwa życzy sobie kanapkę, może herbatkę, może soczek? A może pan? A może pani? Kanapkę, soczek, herbatkę,? A pani może?

Wagon bezprzedziałowy, wszystko słychać od drzwi do drzwi, a oni znowu stręczą tą swoją ofertą barową, nie wytrzymam! Nie! Nie jestem jak Adaś Miauczyński, to naprawdę jest nie do wytrzymania! Ludzie! Niech mi ktoś powie, że jeszcze jestem normalnyyyyy!

A może pan sobie życzy kanapkę?

Nie, proszę pani, poproszę sznurek.

Sznurek? A po co panu sznurek?

Idę się powiesić.

Kuba Kornacki


Autor felietonu jest muzykiem. CZYTAJ: KANAAN: klęcząc naprzeciwko krzyża w kościele zobaczyłem Pasję

CZYTAJ TEŻ: Miażdżący list otwarty do ministra Zdrojewskiego: „Broni Pan Klauna. Klata to klaun. Klaun, zakochany klaun. Najsmutniejsze, że zakochany w sobie”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych