Gadowski: Działalność Grodzkiej to element oswajania z najbardziej szokującymi przejawami „swobody” obyczajowej. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

„Każdy eksces może liczyć na poparcie mediów lewicowych, o ile wywraca tradycyjną rodzinę i odwraca ludzi od wartości. Jednak poważne dziennikarstwo nie powinno się zajmować Grodzką…

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Gadowski.

wPolityce.pl: „wSieci” przygląda się postaci Anny Grodzkiej, która publicznie przedstawia się jako transseksualista, zaś prywatnie dzieli gospodarstwo domowe z heteroseksualną kobietą. Tygodnik pyta, czy mamy do czynienia z wielką mistyfikacją. Co w Pana ocenie kryje się za misją Grodzkiej?

Witold Gadowski: Wykreowanie postaci Anny Grodzkiej, wirtualnej postaci, jest elementem rozmiękczania stosunku Polaków, opinii publicznej do ofensywy gender, homopolityki. To jest pewien element oswajania społeczeństwa z takimi zjawiskami. Jednak z drugiej strony sądzę, że poważne dziennikarstwo nie powinno się zajmować zjawiskami z pogranicza cyrku i dawnych pokazów kobiety z brodą. Tak oceniam fenomen publiczny pod nazwą Anny Grodzkiej. Nie uważam, by poważne dziennikarstwo powinno się zajmować takim fenomenem. To fenomen dla pism bulwarowych i autorów zajmujących się sensacyjkami. Nie mamy do czynienia z poważnym fenomenem politycznym, ani silnym nurtem społecznym i politycznym w Polsce.

Jednak Grodzkiej chodzi o to, by to był silny nurt. Sam Pan mówił, że jej działalność do element szerszej walki o zmiany światopoglądowe…

To jest wyolbrzymiany eksces, nad którym należy zamilknąć. On sam zniknie. To jest projekt oswajania opinii publicznej z najbardziej szokującymi przejawami „swobody” obyczajowej. Jak mówiłem mamy do czynienia ze znieczulaniem opinii publicznej, jako elementem szerszego projektu społecznego. Jednak sama Anna Grodzka jest ekscesem, który nie będzie miał kontynuacji, który być może zniknie. Być może pojawią się kolejne ekscesy, jak Rafalala czy tym podobne zjawiska. Jednak to jest zjawisko marginalne, eksces, który należy zamilczeć, a nie podnosić do rangi poważnego opisu czy sporu.

Anna Grodzka to jednak również kandydat na Prezydenta RP. To nie jest zwykły polityk.

Kandydatów na Prezydenta RP może być wielu, bardzo różnych. Już wiemy o tym, że zgłaszają się przeróżni ekscentryczni działacze czy postaci. Sam fakt kandydowania nie uprawnia do awansu takiej osoby do pierwszej ligi poważnych polityków. Taka osoba może mieć przecież promil głosów. Po wynikach dopiero można stwierdzić, czy jakieś poważne zjawisko tworzy się wokół kandydata, czy też nie. Osobiście jestem zdecydowanie przeciwny nagłaśnianiu takich fenomenów, jak Anna Grodzka. One będą istniały w każdym duży społeczeństwie, zaś zdrowie opinii publicznej polega na tym, że w głównej warstwie nie zajmuje się takimi sprawami. To są bowiem sprawy z pogranicza sensacyjek, ekscesów, czy dawnych cyrków.

Jednak w Polsce trudno w takich sprawach liczyć na zdrowie opinii publicznej, skoro rynek medialny jest tak mocno zdominowany przez lewicowe media. One chętnie nagłaśniają tematy związane z Grodzką. Czy zatem nie należy ujawniać prawdy o jej misji?

W Polsce każdy eksces może liczyć na poparcie mediów lewicowych, o ile wywraca tradycyjną rodzinę i odwraca ludzi od wartości. To jest mechanizm zrozumiały. Jednak ja jako dziennikarz, nie chcę się tym zajmować, nie chcę dostarczać czytelnikom takiej sprawy. Jeśli ktoś chce się tym zajmować oczywiście, może.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych