"Psiapsiółki" Kopacz tłumaczą się w telewizji śniadaniowej z "kolesiowej" nominacji: "Więcej kobiet w polityce to nowa jakość..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. ddtvn.pl
fot. ddtvn.pl

Kopacz instaluje w resortach swoich ludzi. Pani premier zdecydowanie stawia na „psiapsiółki”, które planuje umieścić w dwóch - a docelowo prawdopodobnie czterech resortach. Na razie oficjalnie padły dwa nazwiska: Beata Małecka – Libera – ma zostać pełnomocnikiem rządu w Ministerstwie Zdrowia, oraz Krystyna Skowrońska – pełnomocnik w Ministerstwie Skarbu.

W celu wytłumaczenia swoich nominacji i wyliczenia swoich zasług i kompetencji obie panie udały się do „Dzień dobry TVN”. Czyżby bały się programów publicystycznych, że postawiły na telewizję śniadaniową? Tak robi przecież ich szefowa - premier Kopacz pojawia się w „Vivie” czy u Agaty Młynarskiej, a próżno doczekać się na konferencję czy na wywiad w polityczno-społecznych magazynach.

CZYTAJ TAKŻE: O ile Tusk był premierem Paradowskiej i fanów „Polityki”, o tyle Kopacz stawia na Młynarską i czytelników „Życia na gorąco”. Nie wiadomo, co gorsze…

Do końca kadencji jest już niedługo, to są ważne zadania, krótki czas do zrealizowania i ważne sprawy. Oprócz spraw, które realizują resorty, są sprawy, którymi powinniśmy się zajmować w ekstraordynaryjnym trybie

— wyjaśniała swoje nowe stanowisko Krystyna Skowrońska.

Temat zdrowia publicznego tak naprawdę nie do końca wiele osób czuje i rozumie [aluzja do Bartosza Arłukowicza? - red.] Mówiąc o zdrowiu mamy na myśli chorobę i to jest główne wyzwanie systemu opieki zdrowotnej i ministerstwa zdrowia. Natomiast zdrowie publiczne to jest coś więcej, nie tylko zajmuje się tym Ministerstwo Zdrowia, ale zajmuje się tym wiele resortów

— mówiła o swojej roli Beata Małecka-Libera.

Ja nie będę zajmowała się kolejkami, nie będę zajmowała się pakietem onkologicznym, od razu o tym mówię

dodała, jakby już przed faktem uciekając przed możliwą krytyką.

Moje zadania są o wiele szersze i to nad czym ja mam pracować: projekt ustawy o zdrowiu publicznym, to jest poniekąd taka konstytucja o zdrowiu. To o czym pani mówi - system opieki zdrowotnej (…) to tylko 10 proc., które oddziałuje na nasze zdrowie. Wszystko pozostałe jest poza Ministerstwem Zdrowia. (…) Zapobieganie chorobom - chodzi nam o to, żeby nasze społeczeństwo było jak najdłużej zdrowe. (…) Musimy jednocześnie dokonywać dwóch reform - jedna jest nastawiona na ludzi chorych - ma pani rację, bo tu jest największy problem i wyzwanie, ale także zadbać o to, żebyśmy nie chorowali, albo chorowali jak najpóźniej

— dodała.

Tę sielankową atmosferę klasycznego wywiadu w telewizji śniadaniowej niezwykle „trudnym pytaniem” przerwała Kinga Rusin:

Pozwoliłam sobie przeczytać media opozycyjne do rządu i było kolesiostwo, a jest psiapsiółkostwo. Czy panie czują się w potrzebie tłumaczenia tego czy spływa po was ta krytyka?

— „dociekliwie” drążyła dziennikarka.

Polityka się zmienia i to, że jest coraz więcej kobiet w polityce, to jest nowa jakość - nie chcę mówić czy lepsza czy gorsza, ale inna - nowa. Kobiety są inne i my przychodzimy do pracy z innym nastawienie, innymi wyzwaniami, jesteśmy zadaniowe, ale szukamy kompromisów, sojuszy, jesteśmy koncyliacyjne. Mnie nie interesuje czy ja jestem psiapsiółką pani premier czy nie. Mnie się podoba to co pani premier zrobiła w momencie swojego expose - jest inne rozdanie szukamy kompromisów i zgody

— mówiła Małecka-Libera przerzucając zupełnie problem.

Dlaczego nie kobiety? Kobiety są przygotowane i pani premier musi postawić na to, żeby ten krótki okres wykorzystać jak najlepiej. Wybiera ludzi przekazując im określone zadania. (…) Zajmowaliśmy się wieloma ważnymi rzeczami

— mówiła, wymieniając ustawę o spadkach i darowiznach, oraz o obligacjach na rynkach

To jest klucz żeby kobiety i mężczyźni w polityce mieli kompetencje i to jest rzecz najważniejsza. (…) Zawsze w polityce jest najważniejszy drugi człowiek, każdy z nas jak znajduje się w polityce chce pracować jak najlepiej. To jest nasze nowe wyzwanie i nowe miejsce. (…) Starać się będziemy

— deklarowała Skowrońska.

Kto by się nie starał, gdyby do poselskiej diety miał w perspektywie doliczenie 10 tys. zł miesięcznie?

Obie panie - zresztą wraz z prowadzącymi program - nie dostrzegli jednak całego klucza, który wywołał zamieszanie - problem jest bowiem nie w tym, że obie zatrudnione panie są kobietami, ale w tym, że Ewa Kopacz stanowiska rządowe obstawia swoimi kolegami i koleżankami. Poza tym, jak ma działać gabinet, w którym wysłannicy pani premier mają pilnować ministrów powołanych przez szefową rządu zaledwie dwa miesiące temu?

mc

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych