Zorganizowany przez Prawo i Sprawiedliwość obywatelski Marsz przeciw zafałszowaniu wyników wyborów lokalnych wzbudził w szeroko rozumianym głównym nurcie ogrom niezdrowych emocji. Dziennikarze atakowali prawicę za korzystanie z konstytucyjnego prawa do wolności zgromadzeń, wyzywając uczestników demonstracji od „frustratów” czy „podpalaczy Polski”. Media bezpodstawnie usiłowały wmówić społeczeństwu, że pokojowa manifestacja to niemal zamach stanu.
Wszystko to ma miejsce w tle ogromu protestów odbywających się w minionych latach w całej Europie. To zupełnie normalne zjawisko, że negatywna ocena polityki rządowej wyprowadza ludzi na ulice. Na szczególną uwagę zasługują demonstracje przeciw podwyższeniu wieku emerytalnego w małej Belgii, gdzie na ulice wyszło jednocześnie ponad 100 tys. ludzi.
Przykro stwierdzić, że do tej histerycznej nagonki na opozycję dołączyli szefowie najważniejszych sądów. W swoim oświadczeniu prezesi Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego zaatakowali prezesa Jarosława Kaczyńskiego za fakt, iż odważył się ich skrytykować.
Niestety, w III Rzeczpospolitej bezpodstawnie przyjął się mit, że w ławach sędziowskich zawsze zasiadają osoby bez skazy. Nie bierze się pod uwagę, że sędziowie – podobnie jak posłowie czy ministrowie – także mogą popełniać błędy, a nawet nadużycia. Prezesi SN, TK i NSA wydają się być święcie przekonani o własnej nieomylności, stąd zapewne wypowiedź premiera Kaczyńskiego nazwali „pełnym pogardy atakiem na władzę sądowniczą”.
Tymczasem w demokratycznym państwie każda władza, również ta sądownicza, powinna podlegać kontroli społecznej. Co więcej, sądy na tle innych władz muszą być szczególnie bacznie obserwowane ze względu mniejszą legitymizację sprawowanych urzędów. Sądownictwo, w przeciwieństwie do władzy ustawodawczej lub wykonawczej, nie pochodzi z powszechnych wyborów. Sędzia, inaczej niż poseł lub senator, jest nieusuwalny i pełni swoją władzę dożywotnio.
Oburzenie prezesów sądów jest zatem całkowicie niezrozumiałe. Prezes Kaczyński miał nie tylko prawo, lecz wręcz obowiązek krytyki poczynań szefów najważniejszych z punktu widzenia praworządności instytucji w państwie. W końcu fundamentem dobrego sądownictwa jest jego niezawisłość, którą swoim zachowaniem postawili pod znakiem zapytania prezesi SN, TK i NSA.
Naruszając standardy relacji między władzą sądowniczą a wykonawczą szefowie trzech najważniejszych sądów w samym środku kryzysu związanego z liczeniem głosów wystąpili przed kamerami z prezydentem Komorowskim. Swoimi wypowiedziami, a także wydanym po spotkaniu z głową państwa oświadczeniem, poparli rządową linię wydarzeń. Prezesi sądów bez żadnych podstaw stwierdzili, że nie ma zagrożenia dla uczciwości wyborów. Tym samym został wywarty pośredni nacisk na rozpatrujące poszczególne protesty wyborcze sądy okręgowe.
Sądownictwo w Polsce bez wątpienia wymaga gruntownej reformy. Potrzebne są zarówno zmiany systemowe, które usprawnią postępowania, jak i zmiana pokoleniowa. Potrzeba także wzmocnienia niezawisłości sędziów niższych szczebli, których dalsza kariera w dużym stopniu zależy od dobrej woli najwyższych sędziów. Badania opinii publicznej wskazują, że sądownictwo niestety nie cieszy się powszechnym zaufaniem obywateli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/226510-kazda-wladza-podlega-krytyce-takze-sady