O niszczeniu prof. Religi, gdy był ministrem: "Nie był przygotowany do takiej podłości". Wstrząsająca relacja prof. Bochenka!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
prezydent.pl
prezydent.pl

Przyjaciel śp. Zbigniewa Religi, prof. Andrzej Bochenek, daje wstrząsające świadectwo tego jak marnotrawiony jest dorobek wybitnego kardiochirurga i ministra zdrowia w rządzie PiS.

Prof. Bochenek, który sam jest wybitnym lekarzom, bez owijania w bawełnę przedstawia jak w dzisiejszej Polsce traktuje się kardiochirurgów.

Przepracowanie to niestety nie jedyna nasza bolączka. Czujemy się niewolnikami administracji szpitala i urzędników NFZ. Traktuje się nas jako siłę roboczą wykonującą procedury medyczne. Praca przestaje być pasją. Pytanie tylko, co może robić wyszkolony kardiochirurg bez sali operacyjnej, skoro nie ma nawet możliwości zmiany specjalizacji

— relacjonuje w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.

Jak zaznacza profesor, bulwersująca jest m.in. kwestia przyznawania kontraktów przez NFZ i sposób wyceniania procedur medycznych. Lekarskie autorytety są degradowane przez administrację.

W kryteriach przyznawania kontraktu brakuje oceny jakości leczenia. Jeżeli nie zmienią się wyceny, dojdzie do likwidacji nierentownych oddziałów kardiochirurgicznych, a kardiochirurgia zacznie się „zwijać”

— przewiduje kardiochirurg.

I dodaje:

Za kilka lat zmarnotrawimy dorobek prof. Religi, będziemy mieć ogromne kolejki do kardiochirurgów. Co zresztą widać po ilości „chętnych” na tę specjalizację. W latach 80. było ich więcej, młodzi chcieli iść naszymi śladami. Dziś jest ich jak na lekarstwo.

Profesor opisuje, że są regiony w Polsce, gdzie pacjenci miesiącami czekają na specjalistyczne badania, leczenie ratujące życie. A będzie znacznie gorzej, bo wielu kardiochirurgów decyduje się na pracę za granicą.

Polacy są dobrze wykształceni i powinni mieć warunki do pracy w kraju. Niestety wielu kardiochirurgów jest zawiedzionych oferowanymi im warunkami, szukają pracy w Dubaju. Jadą na rok, dwa, by pospłacać kredyty. Za czasów Zbigniewa Religi nie było takiego problemu, to on doprowadził do podniesienia wynagrodzeń lekarzy. Dziś specjaliści są straszeni, że jeśli wynik finansowy szpitala będzie kiepski, zostaną na bruku. I co taki człowiek ma zrobić? Nie wybuduje sobie przecież własnej sali operacyjnej w garażu

— mówi prof. Bochenek w rozmowie z Agnieszką Niesłuchowską.

Jeśli nie podniesiemy składki na służbę zdrowia lub nie wprowadzimy ubezpieczeń dodatkowych, prędzej czy później dojdzie do zapaści w kardiochirurgii. Nie może być tak, że pieniądze są przesuwane z kardiologii na onkologię. To tak, jakbyśmy chcieli podzielić pacjentów na tych z chorobami lepszymi i gorszymi. Standardem jest łatanie dziury w jednej specjalizacji przez zabieranie pieniędzy innej

— przestrzega medyk.

Prof. Bochenek zwraca uwagę, że do obecnego szefa resortu zdrowia, Bartosza Arłukowicza, nie dociera żadna krytyka.

On nie szuka doradców, ma cały zastęp konsultantów wojewódzkich i krajowych sobie podległych, którzy nic nie będą robić. A żeby zrozumieć realne problemy, trzeba mieć wokół siebie ludzi niepokornych. I właśnie taki był Zbyszek Religa. Nie otaczał się klakierami, ani osobami, które zawsze przyznawały mu rację

— podkreśla.

Jak zaznacza prof. Bochenek, Zbigniew Religa poszedł do polityki, gdy zauważył, że zoperowanie kolejnych dwustu pacjentów nie rozwiązuje problemu.

Żałuję, że wszedł w te buty, wiem, ile go to wszystko kosztowało. Nie był przygotowany do takiej podłości. Miał wiele pomysłów, ale wielu polityków, zamiast mu pomagać, skupiło się na krytyce

— opowiada kardiochirurg w wywiadzie, któremu pretekst dał film „Bogowie” o Zbigniewie Relidze.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jak Ewa Kopacz bezlitośnie atakowała prof. Religę!

JKUB/”wp.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych