„Autoryzacja” czyni cuda… Jak poliamorystka od Zielonych tuszuje własną ignorancję

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube/zieloni.tv
fot. YouTube/zieloni.tv

Partia Zieloni ma swoją „kandydatkę na prezydentkę” Warszawy. Od razu zaliczamy ją do tzw. folkloru wyborczego, ale ten przypadek warto poznać. A na pewno warto dowiedzieć się jak pani Joanna Erbel radzi sobie z „autoryzacją” wywiadów prasowych.

Wywiad publikujemy w wersji nieautoryzowanej. Joanna Erbel proszona o autoryzację odesłała wywiad w postaci odbiegającej od faktycznego przebiegu rozmowy: zupełnie zmieniając niektóre swoje wypowiedzi, część pomijając, wypaczając sens innych

— napisano na wyborcza.pl

Autorka w pierwszym pytaniu nawiązała do wywiadu, który Erbel udzieliła Newsweekowi, „przyznając się do swojej poliamorii, czyli do życia w swobodnych seksualnych lub uczuciowych związkach z wieloma osobami jednocześnie, często różnej płci”.

W odpowiedzi spontanicznej, Joanna Erbel odnosi się do poliamorii. Po autoryzacji pani kandydatka na prezydentkę (taką funkcję chciałaby objąć) mówi:

Nie rozumiem też, dlaczego zamiast pytać mnie o przyszłość miasta szuka Pani obyczajowej sensacji.

Dalej, Erbel pytana jest „o przyszłość miasta”.

Czy pani wie, ilu miejsc w żłobkach i przedszkolach brakuje w Warszawie?

Niestety, nie wiem dokładnie

— to oczywiście fragment rozmowy spontanicznej. Po autoryzacji odpowiedź brzmi nieco inaczej.

Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, jak wielu miejsc brakuje. Rodzice z Bemowa, gdzie brakuje przedszkoli, muszą dowozić swoje dzieci do przedszkoli na Woli. To absurd (…)

— i tak dalej, i tak dalej. Rzeczowość godna podziwu, tyle, że nieprawdziwa.

Kolejny przykład. Dziennikarka stwierdza:

Gdybym była rodzicem, uznałabym, że nie ma co głosować na panią i Zielonych, bo nie rozumiecie moich potrzeb i mojej sytuacji.

Teraz dwie odpowiedzi, proszę samemu sobie zaznaczyć tę po autoryzacji.

1) To, że nie mam dziecka, nie znaczy, że nie widzę, jak ważne są problemy polityki edukacyjnej i społecznej.

2) Nasz program tworzyło wiele osób w różnym wieku i o różnej sytuacji rodzinnej. Doskonale wiemy, jak ważne są problemy polityki edukacyjnej i społecznej.

Niezwykła zmiana, prawda?

I dalej. Erbel mówi:

Przyznaję, nie mamy w tej chwili dokładnie rozpisane, gdzie i ile nowych miejsc w szkołach chcielibyśmy stworzyć.

Po namyśle jednak ta odpowiedź się zmienia:

To nie jest właściwy moment, żeby podawać dokładne dane. W tym momencie skupiamy się na tym, żeby zmienić myślenie o edukacji i „racjonalizowaniu” jej kosztów poprzez zamykanie kolejnych placówek. A to żadna „racjonalizacja”, to tylko przeniesienie kosztów na barki dzieci i ich rodziców. Mój program wskazuje kierunki działania i mówi o zmianie priorytetów. Polityka społeczna jest jednym z nich.

Na sam koniec dosłownie jeszcze kawałek o tęczy na pl. Zbawiciela. Kandydatka na prezydentkę rozmawiała ponoć z mieszkańcami okolicy.

Bo część tych osób mówi, że sama tęcza im nie przeszkadza, tylko że nie pasuje do ważnego dla nich miejsca

— to relacja spontaniczna.

(…) wielu osób mówiło mi, że przeszkadza im nie sama tęcza, ale to, że ciągle ją ktoś podpala

— a to już słowa Joanny Erbel po „autoryzacji”.

Można by tak wymieniać, wymieniać i porównywać, ale nie ma już chyba co dalej kopać leżącej… Wyborcy zdecydują sami.

źródło: wyborcza.pl/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych