MSZ wszczyna dochodzenie ws. zabłądzenia Kopacz na czerwonym dywanie!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

Incydent z Berlina, kiedy to Ewa Kopacz, podczas powitania z Angelą Merkel, pobłądziła na czerwonym dywanie, stał się przyczyną wewnętrznego dochodzenia w MSZ.

CZYTAJ WIĘCEJ: Szarpanina w Berlinie! Merkel naprowadza Kopacz na właściwą drogę. FILM!

O tym, że incydent jest wnikliwie badany poinformował szef resortu, Grzegorz Schetyna.

Nie nazywałbym tego wpadką. To jest pierwsza wizyta (tu się szef MSZ pomylił – z pierwszą wizytą Ewa Kopacz udała się do Brukseli) i tak czasami się zdarza. To jest kwestia protokołu dyplomatycznego. Wyjaśniamy, czy gdzieś w trakcie prowadzenia tych spraw nie doszło do jakiejś pomyłki

— ujawnił minister w radiowej „Trójce”.

Schetyna nie wykluczył, że procedura sprawdzająca może zakończyć się dla kogoś reprymendą, ale nie sprecyzował dla kogo.

Na pewno tak. Ale to już jest kwestia protokołu dyplomatycznego, co oddzielam od samej wizyt

— zastrzegł.

Mimo berlińskich problemów, Schetyna widzi miejsce dla Kopacz w europejskiej dyplomacji. Szef MSZ chciałby włączyć premier do rozmów w sprawie Ukrainy, do jakich ma dojść wkrótce w Mediolanie. Jego zdaniem jest szansa na to, iż dojdzie tam do spotkania w szerszym gronie, a nie tylko z udziałem przedstawicieli Niemiec i Francji.

Nie wyobrażam sobie, żeby w rozmowach o Ukrainie w Mediolanie zabrakło premier Ewy Kopacz

— oświadczył Schetyna.

Kijów chce zbudować relacje bezpieczeństwa z Rosją. To kluczowe. Muszą być kraje, które będą tę otwartość i bezpieczeństwo gwarantować. Polska jest takim właśnie państwem, zna historię konfliktu, była przy nim od początku. Ukraińcy szukają ofensywnego pomysłu na wyjście z tego konfliktu, szukają zaangażowania krajów wolnego świata. Myślę, że wiedzą także, iż udział Polski w rozstrzyganiu tego konfliktu będzie niezbędny

— dodał.

Odniósł się również do innej istotnej dla Polski sprawy – liczy na osiągnięcie kompromisu podczas szczytu UE ws. pakietu klimatycznego. Na półtora tygodnia przed szczytem wyraził przekonanie, że negocjacje zakończą się pozytywnie, bez konieczności używania przez Polskę weta.

Schetyna potwierdził w radiowej Trójce, że Polsce zależy na kompromisie w sprawie pakietu klimatycznego.

23-24 października w Brukseli przywódcy państw UE mają uzgodnić nowy cel redukcji emisji CO2 w Unii Europejskiej po 2020 r. Obowiązujący do 2020 r. pakiet energetyczno-klimatyczny zakłada 20-proc. redukcję emisji CO2 i 20-proc. udział energii odnawialnej. KE proponuje do 2030 r. redukcję emisji gazów cieplarnianych do 40-proc. i udział energii odnawialnej na poziomie 27 proc.

Schetyna pytany, jak daleko Polska może posunąć się w kompromisie powiedział, że ważne będą liczby.

Będziemy liczyć, mamy te liczby na stole

— mówił.

Zaznaczył, że z jednej strony Polska musi wypracować jak najwięcej rozwiązań, aby ustalenia szczytu nie dotykały bezpośrednio naszej energetyki. „A z drugiej strony musimy zachować odpowiedzialną pozycję Polski. Polska ma pozycję w UE i nie może występować przeciwko całej reszcie krajów

— dodał.

Te negocjacje ciągle trwają, dziś zbyt wcześnie powiedzieć o konkretach, a też nie można ujawniać swojej taktyki negocjacyjnej, bo ona musi być bardzo subtelna

— dodał.

Pytany, czy mówienie o wecie było dobrą strategią, odparł:

Wszystko jest dobrą strategią, co przynosi dobry skutek. Jeżeli w piątek (24 października) po południu będziemy mogli powiedzieć: udało nam się, energia w Polsce nie będzie droższa, zatrzymaliśmy to przyspieszenie, które proponowały niektóre kraje, to będzie sukces i to znaczy, że polityka premier Ewy Kopacz i cała koncepcja tej rozgrywki była skuteczna. Jestem dobrej myśli w tej sprawie.

Dopytywany, czy Polska porzuca myśl o wecie, odparł:

Nie. Weto jest na końcu, jest czymś absolutnie ostatecznym i zawsze trzeba je mieć, żeby można było go użyć. Ale ja ciągle liczę i jestem przekonany, że ta taktyka i prowadzenie tych negocjacji zakończą się pozytywnie – bez konieczności używania weta.

Szef MSZ, który w ciągu ostatnich dwóch tygodni złożył wizyty w Paryżu, Berlinie i Pradze powiedział też, że „chciałby i nie wyklucza sytuacji”, w której Polska podczas posiedzenia Rady Europejskiej będzie mówić „jednym głosem i z Niemcami, i z tymi krajami, które mają wyobraźnię i wiedzą, że nie można przyspieszać tempa odejścia od porozumienia (klimatycznego) z 2008 roku”.

Według niego między Polską a Niemcami jest w tej sprawie „zanikająca” różnica zdań. Podkreślił, że podczas wszystkich swoich rozmów w europejskich stolicach mowa była o kwestiach klimatycznych.

Na poziomie ministrów nie można zrobić nic więcej

— zaznaczył.

Dzisiaj już wszystko w rękach (pełnomocnika rządu do spraw polityki klimatycznej) Marcina Korolca i przede wszystkim premier Ewy Kopacz. Ona - mając te wszystkie ustalenia na stole - musi postawić „kropkę nad i” w Brukseli. Jestem dobrej myśli

— dodał.

JUB/ polskieradio.pl/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych