Jak Michnik budował Tadeuszowi Mazowieckiemu granitowy monument bez rysy i skazy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.youtube.pl
Fot.youtube.pl

Polska opinia publiczna z zapartym tchem śledzi postępy nowego szefa Rady Europejskiej w nauce języka angielskiego i jest tymi zmaganiami bez reszty zajęta, a przez to mniej czujna. Różni ludzie, korzystając z tej wspaniałej okazji, próbują nadać swoim fobiom i projekcjom status prawdy historycznej.

Redaktor Adam Michnik w wywiadzie udzielonym gazecie, której jest redaktorem, spróbował przemycić kilka swoich wizji najnowszej historii i zbudować Tadeuszowi Mazowieckiemu granitowy monument bez rysy i skazy. Słabo mu to wychodzi, może się zestarzał i pamięć już nie ta. Na przykład w sprawie palenia esbeckich archiwów za czasów premierostwa Mazowieckiego Michnik utrzymuje beztrosko, że

rząd miał wtedy ważniejsze sprawy na głowie niż te archiwa ubeckie: granica na Odrze i Nysie, reformy Leszka Balcerowicza, zmiany w samorządach.

Jednak wszyscy pamiętamy, z jakim zapałem rząd Mazowieckiego zajmował się wtedy – przykładowo - wprowadzaniem instytucji „demokratycznej cenzury”. Ten idiotyzm ukrócili dopiero posłowie OKP, odmawiając finansowania projektu. Wynika z tego, jeśli posłużyć się logiką Michnika, że utrzymanie cenzury Mazowiecki uznał wówczas za ważniejsze zadanie niż utrzymanie granicy na Odrze i Nysie. Oto do czego prowadzi pospieszne dopasowywanie odpowiedzi pod tezę ustalona z góry. Pomnik się sypie.

Z kolei generał Kiszczak, szef wszystkich ubeków jawi się w wizji Michnika jako dobroczyńca opozycji demokratycznej – palił archiwa, żeby bezpieczniacki kwity nie zaciążyły na rządzie Mazowieckiego. To jest dopiero poczciwy ubek ten Kiszczak – najpierw latami zbierał na ludzi kwity, zdjęcia, donosy, informacje, kartoteki, werbował, szantażował, wymuszał współpracę, korumpował, rozbijał i łamał charaktery. A potem, kiedy już gromadził olbrzymie i cenne zbiory, i kiedy nadeszła chwila, żeby się nimi posłużyć…to wziął i spalił, żeby nie skrzywdzić swoich wrogów! Ot tak, bezinteresownie, w przypływie dobroci serca.

W tym kontekście ciekawe jest pytanie, dlaczego opozycja w negocjacjach w Magdalence i przy Okrągłym Stole zgodziła się na uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury, co ciąży oligarchicznym przechyłem na polskiej gospodarce do dzisiaj i odzywa się co i raz czkawką? Po co było płacić taką cenę za transformację, skoro poczciwiec Kiszczak et consortes sami pozbawili się wszystkich możliwości i narzędzi wpływu na nową władzę?

Zbiorowa dekomunizacja, jeżeli jest dekomunizacją nie instytucji, tylko ludzi, jest po prostu naśladowaniem wzoru bolszewickiego

—mówi redaktor Michnik niepomny na inne totalitarne precedensy. A w takim razie co ze zbiorową denazyfikacją w Niemczech po II Wojnie Światowej? Czy była analogicznie „naśladowaniem wzoru hitlerowskiego”?

Sens grubej kreski według Michnika był taki, że

chcemy mieć Polskę wspólną. Nie będziemy was dyskryminować, brama jest otwarta dla wszystkich.

Czyli Polska wspólna dla wszystkich ubeków i ich ofiar. Tyle, że nie każdy widzi w tym sens. Zupełnie inne spojrzenie mają na Polskę i ubeków ludzie, którzy na dworcach w Gdyni i Wejherowie doprowadzili do wmurowania tablic upamiętniających akcję Gryfa Pomorskiego w 1943 roku. Nie chcemy mieć wspólnej Polski z polskojęzyczną grupą Gestapo i NKWD.

Fot.Seaman
Fot.Seaman

Seaman

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych