Szokujący incydent! W rocznicę 1 Września policja szykanuje uczestników demonstracji pod niemieckim konsulatem. NASZ NEWS

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Do niebywałego incydentu doszło w Gdańsku, gdzie policja – w rocznicę wybuchu II wojny światowej – legitymowała uczestników pokojowej demonstracji pod konsulatem niemieckim.

Demonstrację zgłoszono zgodnie z przepisami. Ale ze względu na to, że – takie jest moje przypuszczenie – urzędnicy Urzędu Miasta w Gdańsku nie dopełnili swoich obowiązków i nie poinformowali policji o legalnym zgromadzeniu publicznym, funkcjonariusze spisywali uczestników naszej pikiety. Wygląda to kuriozalnie 1 września. Powstaje pytanie na czyje usługi usługi jest władza – obywateli Polski czy może Niemiec? W związku z tym trzeba tę sprawę wyjaśnić i będziemy to robić

– relacjonuje portalowi wPolityce.pl Maciej Świrski, prezes Fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom.

wPolityce. pl: Jaka idea przyświecała demonstracjom pod niemieckimi placówkami dyplomatycznymi w Polsce, w tym pod konsulatem w Gdańsku?

Maciej Świrski: Po pierwsze chodzi o przypomnienie daty 1 września i prawdy kto wywołał wojnę i kto jest winien zbrodni. Druga sprawa to zapytanie publiczne, pod niemiecką placówką, o postawę Niemiec w kontekście wojny na Ukrainie. Skoro kanclerz Merkel nie zgadza się na stacjonowanie wojsk NATO  w Polsce, to zasadne jest pytanie, czy nie została zawarta umowa pomiędzy Rosją, a Niemcami o porządkowaniu przez Rosjan na swoją modłę Europy środkowo-wschodniej. Zadaliśmy to pytanie. W kontekście tego co się stało przed konsulatem, kiedy władza publiczna polska, w jakiś sposób jednak szykanuje obywateli za to, że się gromadzą z uczuciami patriotycznymi, wypowiadają swoje zdanie, sytuacja wygląda bardzo dziwnie. Co się dzieje w Gdańsku? Czy Gdańsk jest niemiecki czy Polski?

Czy legitymowanie zostało odebrane przez uczestników pikiety jako szykana?

Oczywiście

I w jakimś stopniu rozbiło demonstrację?

Nie tyle rozbiło, co skróciło. Organizator nie chciał narażać obywateli na to, żeby byli przez policję spisywani i karani – nie daj Boże – za to, że biorą udział w nielegalnym zgromadzeniu. Tej sprawy nie zostawimy. Sprawdzimy co się wydarzyło i nie wykluczone, że podejmiemy kroki prawne.

Czy można mówić o skandalicznym zachowaniu władz Gdańska?

Są dwie hipotezy. Albo to jest działanie celowe, aby zastraszyć obywateli. W co nie chce mi się wierzyć, ale wszystko jest możliwe w gdańskiej strukturze, która jest matecznikiem PO. Albo mamy do czynienia z niedopełnieniem obowiązków przez urzędników, co też jest skandalem. Bo to przecież skandal, żeby zgromadzenie publiczne, w którym obywatele wyrażają swoje uczucia patriotyczne było przez policję legitymowane, a w konsekwencji niemal rozpędzane. W tym sensie, że nacisk policji powoduje, iż zgromadzenie nie trwa tyle, na ile było przewidziane.

Skontaktowaliśmy się również z Michałem Stróżykiem, bezpośrednim organizatorem demonstracji w Gdańsku.

Legitymowanie nas przez policję odebraliśmy jako szykanę. To było o tyle dziwne, że wysłałem zawiadomienie do Urzędu Miasta, wypełniając odpowiedni formularz, o planowanej demonstracji. Zrobiłem to w ustawowym terminie, żeby wszystko odbyło się legalnie. Urząd Miasta w żaden sposób do mnie się nie odezwał. Nie zostałem poinformowany czy jest zgoda, czy nie ma zgody. Nic, żadnej informacji ze strony miasta. I dzisiaj policja pojawiła się na miejscu, stojąc na stanowisku, że nic nie wie o zgłoszeniu demonstracji

— opowiada Michał Stróżyk.

wPolityce.pl: Czy według pana to skutek celowego działania urzędników miejskich, czy niedopatrzenie?

Michał Stróżyk: Wysłałem zgłoszenie na trzy adresy mailowe Urzędu, więc demonstracja powinna być legalna. Podałem wszystkie dane kontaktowe, a mimo tego nikt z Urzędu Miasta do mnie się nie odezwał. Dość często organizuję różne demonstracje w Gdańsku. Zazwyczaj wypełniam ten sam formularz i wysyłam na te same adresy mailowe. Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tym razem miasto nie zareagowało w żaden sposób. Nie chciałbym snuć dywagacji, że tu chodzi po prostu o miasto Gdańsk i konsulat niemiecki.

Czy zachowanie policji było zaskoczeniem dla uczestników demonstracji?

Ludzie, którzy przychodzą na takie demonstracje zazwyczaj wychodzą z założenia, że policja to jest ta druga strona. Zawsze staram się tonować nastroje, że policjanci po prostu wypełniają polecenia. Jeżeli jest polecenie z góry, żeby spisywać, to spisują. Trudno złość swoją kierować w kierunku szeregowych funkcjonariuszy, bo oni robią, co im każą. Ale kto im każe i dlaczego, to już jest inne pytanie. Nie wiem kto wydał taką decyzję. Miasto udaje, że nic się nie stało – nie było wniosku, nie było zgody. Na pewno ktoś tam nie dopełnił swoich obowiązków. Czy to było celowe, czy wynikało z bałaganiarstwa - nie wiem. Wiem, że ludzie do tego oddelegowani ze strony władz miasta, nie wypełnili swoich ustawowych obowiązków.

Czy nie był pan zaniepokojony tym, że nie otrzymał pan żadnej informacji zwrotnej po zgłoszeniu wniosku?

Urząd kontaktował się zazwyczaj, jeżeli były jakieś braki formalne we wniosku, np. jeśli nie określiłem ile będzie osób porządkowych. Wtedy się odzywali. A jeżeli wszystko we wniosku było zgodne z wymogami, to się nie kontaktowali. Tylko przychodził urzędnik na demonstrację - przynosił identyfikator, kamizelkę itd. Skoro nikt się ze mną nie kontaktował, wyszedłem z założenia, że wszystko jest w porządku we wniosku, nie ma żadnych zastrzeżeń, ani pytań. W głowie mi się nie mieści to, że w rocznicę wybuchu wojny przed niemieckim konsulatem nie można zrobić w Gdańsku demonstracji.

Kto ponosi winę za skandaliczny incydent?

Decyzję o zgodzie lub braku zgody na demonstracje zatwierdza prezydent miasta. Urzędnik w magistracie jest tylko długopisem w ręku prezydenta. Zastrzeżenia wszelkie należy kierować względem prezydenta Pawła Adamowicza. Albo nie jest w stanie przypilnować swoich pracowników, albo wyszedł z innego założenia.

CZYTAJ WIĘCEJ: Merkel nie zgadza się na wojska NATO w Polsce. Czy to przyzwolenie na układanie spraw Europy wschodniej przez Rosję?

Rozmawiał Jerzy Kubrak

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych