Afera podsłuchowa? Prof. Środa ma na to swoje wytłumaczenie: "To wszystko są objawy fallokracji"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Prof. Magdalena Środa z właściwym sobie wdziękiem podjęła się analizy przyczyn skandalicznego zachowania uczestników afery podsłuchowej - z Bartłomiejem Sienkiewiczem i Markiem Belką w roli głównej. Według niej wszystkiemu winna jest „fallokracja”.

To naprawdę duzi chłopcy, którzy albo grają w piłę, albo bawią się w wojnę, albo porównują wielkość swoich fallusów

— diagnozuje w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Większość mężczyzn - bo nie mówię o wszystkich - nie dorasta. Nie musi. Żyją w patriarchalnym świecie, który nie tylko toleruje takie zachowania, ale czyni z nich normę. Polityka ją umacnia, bo czyż polityka to nie rywalizacja chłopaków o lepsze miejsce u władzy? Polityka nobilituje przecież chłopięce zabawy: tam się walczy, konkuruje, dozbraja armię, pokazuje się kobietom, gdzie ich miejsce. Polityka to pewna wersja męskiego życia seksualnego i - podobnie jak wypasione samochody - jest przedłużeniem penisa

— twierdzi Środa.

To samo robił Hofman. Też rozprawiał o długości swojego penisa, jakby się bał, że niektórzy mogą sobie pomyśleć, że tylko dzięki polityce jest on dłuższy. A agent Tomek, który nad walizką pieniędzy pozował z obnażonym torsem? A obsesyjnie seksistowskie wypowiedzi Millera? Jemu się wydaje, że jak nie będzie seksistą, to będzie miał mniej władzy niż ma. To wszystko są objawy fallokracji

— dowodzi Środa.

Z jej wypowiedzi wynika, że w rządzie widzi bardziej i mniej „falliczne” ministerstwa. Sienkiewicz stoi na czele tego najbardziej „fallicznego”.

To najbardziej falliczne ministerstwo w rządzie i zarazem najbardziej „chłopięce” (można bawić się w szpiegów i wydawać gigantyczne pieniądze na „tajne” cele)

— ocenia.

Nie byłaby sobą, gdyby przy tej okazji nie próbowała wykazać wyższości płci żeńskiej nad męską - również, a może przede wszystkim, jeśli chodzi o politykę.

Kobiety traktują politykę poważnie, choć mają coraz silniejszą świadomość, że polityka w dzisiejszym wydaniu to obcy dla nich świat. Męski. Falliczny. I że trzeba to zmienić. (…) Marzy mi się polityka „waginalna”, jeśli już używamy słownika anatomicznego narzuconego przez mężczyzn

— wyznaje Środa.

Jej zdaniem dzisiejsza polityka nie zależy od programów i partii, ale od płci.

Polityką rządzi płeć. W związku z tym jedyną liczącą się zmianą nie będzie wymiana partii ani wymiana jednego pana na drugiego, lecz zmiana płci w polityce. Jest takie hasło: chcemy całej pensji i połowy władzy. Tą władzą trzeba się wreszcie dzielić. Kraj nie może być w rękach chłopców

— podsumowuje.

Zadziwiające, jak prof. Środa potrafi dowodzić swoich racji nie wychodząc powyżej poziomu pasa. Czyżby jakaś obsesja?

bzm/wyborcza.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych