Świetlik: Wróciliśmy tam skąd przyszliśmy. Do epoki kamienia łupanego. I nie ma nie ma to nic wspólnego z łupkami...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. dailymail.com
fot. dailymail.com

Trwająca kampania do europarlamentu przekonuje mnie, że jedyne co dziś potrafią kandydaci to zakrzyknąć „Argh” albo „Uuu” aby ich plemiona wiernie powtórzyły za nimi. Wróciliśmy tam skąd przyszliśmy. Do epoki kamienia łupanego. I zapewniam, że nie ma nie ma to nic wspólnego z łupkami - pisze Wiktor Świetlik na łamach Super Expressu.

I żeby zilustrować swoją tezę posługuje się następującym obrazem:

Dyskutant ludu z doliny podchodzi do dyskutanta ludu z gór. Podnosi w górę owłosioną łapę, w której trzyma maczugę i przedstawia swój punkt widzenia: „Argh!” Jego polemista obnaża kły unosi w górę trzymany w dłoni kamień i po chwili namysłu odpowiada: „Uuu!”. „Argh!” powtarzają za swoim kandydatem zwolennicy dyskutanta z doliny, z kolei publiczność bliższa światopoglądowo politykowi z gór krzyczy „Uuu!” Po wstępnych deklaracjach w ruch idą argumenty. Pomimo szybkiego zamachu maczugą intelektualista z kamieniem celniej dowodzi swoich racji i miażdży przeciwnikowi krtań. Lud z doliny ucieka, „Argh!”, „Argh!”, wygrażając na odchodne. Nikt nikogo nie przekonał. Wkrótce znowu się spotkają i znowu wymienią argumentami na temat tego, czy lepsze jest „Argh!” czy też „Uuu!”. Tak mogło to wyglądać przed wiekami i podobnie wygląda dzisiaj. Być może sto tysięcy lat temu mógł się trafić nawet jakiś postrzelony samiec z brodą, który swoimi pląsami i wyciem udawał samicę, wzbudzając tym radość pozostałych neandertalczyków.

Zdaniem publicysty podobne zachowania można zaobserwować z dzisiejszej debacie politycznej, gdzie:

Poza typami mającymi usilną potrzebę lizania nóg zwycięzcy (i tego co powyżej nóg), nikt nikogo nie jest w stanie do niczego przekonać. Jedni mają „Argh”, drudzy „Uuu” i koniec. Kilka dni temu opublikowano raport na temat poziomu zadowolenia rodziców ze szkoły dla sześciolatków. Otwieram „Gazetę Wyborczą”: „Rodzice sześciolatków zadowoleni”, otwieram „Nasz Dziennik”: „Sześciolatki pod presją”. Obie gazety skupiły się na metodzie jaką przeprowadzano badanie, bo ominięto szkoły wiejskie i największe miasta. „Wyborcza” się cieszy, że to zwiększa wiarygodność sondy, „Nasz Dziennik” pomstuje, ze wręcz przeciwnie.

  • punktuje Świetlik. I dalej rozważa:

To dobrze, że mamy różne poglądy, i że inaczej niż marzyłoby się części kolegów obchodzących niedawno ćwierćwiecze swojej gazety, mamy gdzie je publicznie wyrażać. Ale mnie z kolei marzyłby się samiec, który przestanie krzyczeć „Argh” i krzyknie „Uuu” nie tylko dlatego, że otrzyma miejsce na liście do złotodajnego europarlamentu. I marzyłaby mi się samica, która uzna, że poprze drugiego przywódcę, bo ma rację, a nie tylko dlatego, że dostanie fuchę w ministerstwie.

Ale obserwacja bieżących wydarzeń prowadzi go do innych wniosków:

Po wybuchu „Solidarności”, wprowadzeniu stanu wojennego, reformie Balcerowicza, komisji Rywina, wielu ludzi po prostu zaczynało inaczej patrzeć na świat, zmieniało myślenie. Trwająca kampania do europarlamentu przekonuje mnie, że jedyne co dziś potrafią kandydaci to zakrzyknąć „Argh” albo „Uuu” aby ich plemiona wiernie powtórzyły za nimi. Wróciliśmy tam skąd przyszliśmy. Do epoki kamienia łupanego. I zapewniam, że nie ma nie ma to nic wspólnego z łupkami.

  • konkluduje autor.

ansa/SE

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych