Odtwórzmy Armię Krajową. Organizacja pod nazwą III RP nie zarządza ryzykiem – co zobaczyliśmy w Smoleńsku

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Wikimedia Commons, fot. Jerzy Tomaszewski
Wikimedia Commons, fot. Jerzy Tomaszewski

Zapomnieliśmy już, przez te 25 lat, jak to jest żyć w cieniu bezlitosnego i przebiegłego wroga. Smoleńsk był takim przypomnieniem, lecz zabiegi propagandy spowodowały, że dla większości sprawa stała się „przykrym epizodem” jak to raczył był nazwać pan prezydent III RP.

W tej chwili jako naród stajemy przed perspektywą powrotu Sowietów nad naszą granicę wschodnią – jak tylko się uporają z Ukrainą. A że się uporają to jest raczej pewne, patrząc na reakcje świata na to co się dzieje, a zwłaszcza na to co robią państwa Zachodu gwarantujące granice Ukrainy – USA i Wielka Brytania. No i na reakcje po oficjalnej aneksji półwyspu.

My w Polsce mamy już doświadczenia z sojusznikami, którzy gwarantowali nasze granice. I to doświadczenie jest tak jednoznaczne, że słowa rządzących, „o poleganiu na sojuszach” i o „konsultowaniu z sojusznikami”, i o „wypracowaniu wspólnego stanowiska”  wydają się nie tyle niewiarogodne (bo o wiarygodności rządzących obecnie też już co nieco wiemy), ale po prostu wskazują na standardowe biurokratyczne podejście do sytuacji, która nie jest standardowa i wymaga nadzwyczajnych działań, a nie biurokratycznego wypalania dziur w stołku.

Do tego wszystkiego dowiadujemy się, bo sondażownie oczywiście zrobiły badania, że ponad 40% obywateli III RP nie ma zamiaru najmniejszego za to państwo walczyć, już nie mówiąc o tym, że ginąć.

Z punktu widzenia przyszłości narodu i tego, że Sowieci odbudowują imperium -  to wszystko są dane katastrofalne.

Teraz, po agresji sowieckiej na Ukrainę zwiększyło się ryzyko, że następna będzie Polska.  Moim zdaniem (i nie tylko moim) jest to prawie pewne.

W zarządzaniu każdą poważną organizacją należy uwzględnić rozmaite ryzyka, jakie mogą się zmaterializować. I aby zapobiegać ich materializacji opracowuje się plany działań. Opracowuje się także plany działań na wypadek materializacji któregoś z ryzyk. Jak wiemy z doświadczenia, organizacja pod nazwą III RP nie zarządza ryzykiem – co zobaczyliśmy w Smoleńsku. Bez względu na to co tam się stało, czy był to zamach czy materializacja innego rodzaju ryzyk – nie zarządzono ryzykiem ani na wypadek zamachu ani na wypadek pojawienia się splotu nieszczęśliwych okoliczności, takich jak mgła, awaria silników czy cokolwiek innego.

Jak zatem rządzący III RP zarządzają tym ryzykiem, które odnowiło się na wschodzie – razem z odrażającą kacapską mordą i tym wszystkim co pamiętamy: wywózkami, dołami śmierci i łagrami? Jeśli ktoś powie, że powtórka jest niemożliwa w XXI wieku, to przypominam mu Czeczenię i ćwierć miliona ofiar, w tym prawie 40 tys. dzieci. Przypominam obozy filtracyjne, masowe gwałty, rozstrzeliwania i tortury, i wszystko to co się tam stało. Jest to po prostu kontynuacja tego, co armia pod ruską komendą robi zawsze, obojętnie jaki sztandar nad nią powiewa. A zwłaszcza jeśli ma do czynienia z narodem, który musi zostać ukarany za to, że nie chce nad sobą ruskiego knuta i pragnie wolności.

Tak więc myśląc o przyszłości Polski, przyszłości każdego i każdej z nas musimy wziąć  pod uwagę wariant najbardziej pesymistyczny – zgodnie z zasadami zarządzania ryzykiem. I musimy jako naród podjąć działania, żeby do materializacji tego wariantu nie dopuścić.

Analityk i założyciel Stratforu George Friedman, w wywiadzie udzielonym Rzeczypospolitej w ubiegłym roku powiedział, że wypełnienie zobowiązań sojuszniczych przez NATO wobec Polski będzie zależeć długości czasu polskiego oporu przeciwko agresorowi ze wschodu. I dodał, że przynajmniej przez 3 miesiące musimy wytrzymać.

To jakby znajome te słowa – po wrześniu 1939 nasi sojusznicy też mówili, że Polacy zbyt krótko się bronili, żeby zdołać zorganizować im pomoc. Czy teraz, po 75 latach od upadku II Rzeczypospolitej jesteśmy w stanie bronić się przez 3 miesiące?

Żeby Polska znowu nie stała się częścią imperium sowieckiego trzeba podwyższyć koszty, które muszą Sowieci ponieść aby do tego doprowadzić. Tym kosztem jest przełamywanie oporu zdobywanego terytorium i długotrwałość tego oporu. Patrząc na to co stało się w Gruzji i na to co dzieje się na Ukrainie jasne jest, że Sowieci będą chcieli doprowadzić do zastraszenia Polaków i do naszego pogodzenia się z nieuchronnością podporządkowania się ruskim. Czyli najpierw wojna psychologiczna, a potem agresja.

Dlaczego ludzie ulegają zastraszeniu? Bo mają niską samoocenę i nie wierzą w możliwość skutecznego oporu. Odczuwają dojmującą dysproporcję pomiędzy swoimi możliwościami, a możliwościami agresora, przeceniając je oczywiście i nie doceniając siebie. Ta niska samoocena Polaków wynika z potężnej i długotrwałej pedagogiki wstydu, którą aplikują nam wrogie media. Brak wiary we własne siły i sukces straszenia Polaków przez Tuska (czy chcecie wojny? – pytanie po Smoleńsku) wynika nie tylko z traumy przegranej wojny i późniejszych klęsk w walce z komuną, ale także z fizycznej niezdolności do obrony.

Co zatem robić, aby odsunąć ryzyko agresji, żeby sprowadzić  je do minimum?

Współczesna popkultura wykształciła w młodym pokoleniu pewne nawyki i stan ducha. Permisywizm i konsumpcjonizm połączony z zabawowym stylem życia oraz zaniechaniem wychowania patriotycznego w szkołach daje efekt w postaci postaw, które ze zdumieniem odkrywamy w sondażach. Oczywiście – są młodzi ludzie patriotyczni i myślący o ojczyźnie, ale są w mniejszości, mniejszości którą nazywa się „obozem patriotycznym”. Nasi synowie i nasze córki.

Jak więc pogodzić te dwie sprzeczne ze sobą sprawy – konieczność odbudowy sprawnej i silnej armii (a armia składa się przecież z młodych ludzi) z zabawowym podejściem do życia większości młodzieży oraz ich niechęcią do poświęcania czasu sprawom publicznym „bo to polityka”.

Ten problem nie jest wydumany. Ktokolwiek będzie rządzić w sytuacji, którą mamy dzisiaj, po oficjalnej sowieckiej aneksji Krymu – stanie przed tym problemem: albo wzmacnia się armię, przywraca pobór do wojska i Polska ma szanse na obronę, równocześnie rządzący tracą głosy młodzieży w wyborach, albo tego się nie robi, sprawy się toczą starą koleiną, poboru nie ma, no i niepodległej Polski też nie ma. Jak napisałem – w zarządzaniu ryzykiem trzeba brać pod uwagę materializację wariantu najgorszego.

Ludowe Wojsko Polskie, było kopią armii sowieckiej razem ze zjawiskiem fali, zupactwa, biurokratycznej głupoty i ideologicznej obróbki „materiału ludzkiego”. W PRL kto tylko mógł unikał wojska, a zwłaszcza ludzie będący wrogami systemu – właśnie ze względu na ideologiczny charakter i przemoc w stosunku do poborowych.

Pytaniem jest, na ile współczesne Wojsko Polskie oddaliło się od Ludowego Wojska Polskiego? Jako naród musimy odpowiedzieć sobie na pytanie czy tylko przymus czy jakaś motywacja patriotyczna ma tę armię ożywiać? I – co nie mniej ważne – co powiedzieć polskim młodym mężczyznom, którzy jakoś sobie już życie ułożyli, znaleźli pracę, nabrali kredytów, a teraz okoliczności geopolityczne powodują, że to wszystko będzie zagrożone poprzez nieudolność państwa i okaże się, że po powrocie z wojska pracy nie będzie, kredyt postawiony w stan wymagalności itd.

Nie trzeba chyba dodawać, że dla wielu zarówno ryzyko wojny jak i powszechnego poboru będzie impulsem do emigracji. Polska już się wyludnia, a po wprowadzeniu poboru wyludniać się będzie jeszcze bardziej.

Odpowiedzią na przedstawione wyżej dylematy jest organizacja ochotniczej (lub w warunkach podwyższonej gotowości – obowiązkowej) obrony terytorialnej. Formacja ta powinna się nazywać Armia Krajowa (a nie żadne Narodowe Siły Rezerwowe, bo to nic nie znaczy). Nazwa Armia Krajowa jest istotna z powodu morale – i pokazania jasnego punktu odniesienia. A Sowieci muszą wiedzieć o co chodzi – że nawet jeśli dokonaliby inwazji, to spotkają się z powszechnym oporem i konspiracją.

Czy znajdą się ochotnicy do takiej Armii?

Mieszkańcy miast pewnie nie wiedzą, ale na wsi polskiej jedyną sprawnie działającą organizacją skupiającą mężczyzn są Ochotnicze Straże Pożarne. Odbywają się regularne ćwiczenia, strażacy przygotowani są do pracy zespołowej, a także do słuchania i wydawania rozkazów. Praktycznie w każdej większej wsi jest remiza Straży z wyposażeniem. To właśnie na bazie OSP można utworzyć zrąb obrony terytorialnej pod nazwą Armia Krajowa, której dowodzeniem i szkoleniem powinni zająć się zawodowi wojskowi.  A żołnierzami nowej AK oprócz strażaków mogliby być też i inni ochotnicy, jak chociażby młodzież z rozmaitych organizacji patriotycznych, rekonstruktorzy itd. Natomiast w miastach struktury nowej AK oparłby się o takie środowiska i organizacje jak np. Strzelcy.

Zaletą takiej aranżacji jest jeszcze jeden, niebagatelny element – w skład formacji obrony terytorialnej wchodziliby ludzie w różnym wieku, od osiemnastolatków do dojrzałych mężczyzn pod sześćdziesiątkę. Tego rodzaju struktura zapobiega importowaniu do formacji zachowań z rozmaitych subkultur, szczególnie subkultury więziennej, które zniweczyłyby patriotyczny zapał ochotników.

Ćwiczenia taktyczne w celu nauczenia się obrony swojej okolicy, swojej wioski, nauczenie się posługiwania bronią strzelecką, ręczną bronią przeciwpancerną, środkami łączności oraz umiejętności dywersji wraz z podstawami zasad konspiracji i ćwiczenia walki partyzanckiej – to wszystko trzeba zrobić, bo tylko mając takie narzędzie będziemy w stanie podwyższyć koszty agresora na tyle wysoko, aby zaniechał agresji.

Za moment będzie za późno. Jeśli sami sobie nie pomożemy to nikt nam nie pomoże. Sojusze są istotne i ważne, ale musi być jakiś potencjał w bronionym sojuszniku, żeby dla pozostałych członków sojuszu było opłacalne angażować się w jego obronę.  Wojsko Polskie musi przyjąć na siebie pierwszy impet wroga. Nowa Armia Krajowa jako uzupełnienie potencjału i zabezpieczenie tyłów pozwoli na przetrwanie najgorszego i doczekanie pomocy.

Skończył się spokój w Europie, skończyła się drzemka.

Należy brać pod uwagę wariant najgorszy. Połknięcie Ukrainy, Litwy i Łotwy przez Sowietów potrwa ze dwa lata. Obyśmy ich nie zmarnowali.

 

----

Zapraszam do wstępowania do Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom. Formularz jest na stronie Reduty http://reduta-dobrego-imienia.pl/?page_id=2.

Zapraszam także do składania podpisów pod petycją do Sejmu w sprawie uznania użycia sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” za kłamstwo oświęcimskie. Formularz PDF do pobrania jest pod tym linkiem : http://reduta-dobrego-imienia.pl/?wpdmact=process&did=NS5ob3RsaW5r

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych