"Wróg numer jeden". Polska też ma swój udział w schwytaniu bin Ladena

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Tak, to jest film pokazujący jak CIA m.in. w Gdańsku wymusza zeznania od terrorystów. Tak, to jest film o używaniu nadzwyczajnych metod w nadzwyczajnej wojnie. Na szczęście Kathryn Bigelow nie ocenia Amerykanów, którzy w koronkowej, trwającej dekadzie akcji schwytali ludobójcę z Afganistanu. Ten film pomaga zrozumieć w jakiej wojnie musimy brać udział.

"Wróg numer 1" Kathryn Bigelow to historia dziesięcioletnich łowów na Osamę bin Ladena. Film zdobywczyni Oscara za znakomite „Hurt Locker. W pułapce wojny” jest paradokumentalną, gęstą i realistyczną (jak niewiele filmów o służbach specjalnych) opowieścią o tym jak wygląda współczesna wojna z terroryzmem. Nie polega ona na bieganiu z pistoletami przystojnych agentów CIA, którzy w przerwach między strzelaniem do Al Kaidy podrywają piękne kobiety. Wojna z terroryzmem służb specjalnych odbywa się w zaciszach gabinetów Waszyngtonu oraz na ulicach arabskich miast, gdzie każdy obcokrajowiec może być celem zamachu. Nawet akcja schwytania Bin Ladena w jego pakistańskiej fortecy, którą obserwował na żywo prezydent Barack Obama nie przypomina żadnych akcji komandosów w filmów jakie znamy. Oglądając amerykańskich marines, którzy z noktowizorami na oczach przemykają po labiryntowych korytarzach kryjówki przywódcy Al Kaidy mamy wrażenie obserwowania chirurgicznie precyzyjnej operacji. Dopiero zdumienie żołnierza, który zastrzelił „główny cel” przypomina nam, co tak naprawdę obserwujemy.

Bigelow rozpoczęła pracę nad filmem długo przed schwytaniem przez amerykańskie służby Osamę bin Ladena. Twórcy filmu chcieli pokazać porażkę służb specjalnych najpotężniejszego kraju na ziemi. Rzeczywistość spowodowała, że Bigelow musiała zmienić scenariusz swojego obrazu. Jedno w nim jednak pozostawiła. Od czasu „Bez reguł” nikt nie pokazał, w jaki sposób CIA wydobywała potrzebne informacje od podejrzanych o terroryzm. Ta część filmu wzbudziła prawdziwy gniew w świecie nie tylko amerykańskiej polityki.

 

John McCain, były kandydat na prezydenta USA i bohater wojny w Wietnamie, powiedział, że „Wróg numer jeden” może „kształtować amerykańską opinię publiczną w sposób niepokojący i wprowadzać w błąd". Według McCaina i dwóch innych senatorów "Wróg nr 1" godzi w amerykańskie wartości, bo "podtrzymuje mit, że stosowanie tortur przynosi skutki". Filmem oburzeni są również Polacy. Prezydent Gdańska wyraził głęboki sprzeciw wobec pokazania Gdańska jako miejsca tortur arabskich terrorystów. Bigelow pokazując tajne bazy CIA na świecie rzadko wymienia nazwy miejscowości, w których są umieszczone. W przypadku Gdańska zrobiła wyjątek. Oficjalnie Polska bowiem nie użyczała CIA swoich posowieckich baz do przesłuchiwania więźniów, które nie mogłoby się odbyć w USA. Coraz mniej osób jednak wierzy, że takich więzień w naszym kraju nie było. Można mieć jednak wątpliwości czy akurat znajdowały się one w Gdańsku. Czy należy Polskę natomiast potępiać za włączenie się w wojnę z terroryzmem i wstydzić się układów a Amerykanami?

Ja, w przeciwieństwie do infantylnych pięknoduchów i cynicznych lewicowców tego robić nie zamierzam. Niestety wojna z terroryzmem wymaga często nadzwyczajnych środków. Od 11 września na terytorium USA nie zdarzył się żaden atak terrorystyczny. Ataki w Londynie i Madrycie pokazały jednak, że fanatycy islamscy są nadal groźni. Dzięki „nadzwyczajnym sposobom przesłuchania” usankcjonowanym przez administrację Georga W. Busha udaremniono w ostatniej chwili m.in. atak na lotnisku Heathrow. „Wzmocnione środki przesłuchania" zatrzymanego w Pakistanie w marcu 2002 r. dowódcy Al-Kaidy Abu Zubajdy pozwoliły uzyskać informacje o planowanym uderzeniu w cele w Londynie porwanych samolotów cywilnych. Wojna z terroryzmem jest zaś zupełnie inną wojną niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Czy da się inaczej ją prowadzić? CIA przedstawiło listę kontrowersyjnych technik przesłuchań, włączając w to m.in. waterboarding, czyli symulowanie topienia więźniów przez wlewanie im do ust wody po przywiązaniu do deski głową w dół, szczucie psami, symulowanie egzekucji czy puszczanie głośnej popowej muzyki.  Oczywiście te metody walki z terroryzmem są niezwykle kontrowersyjne i muszą wzbudzać sprzeciw. Czy jednak możemy pozwolić sobie na ich nie stosowanie? Czy z fanatykami można rozmawiać inaczej niż poprzez radykalne metody? Nie mamy do czynienia z ludźmi, którzy chcą przeżyć wojnę i wrócić do swoich rodzin. Mamy do czynienia z ludźmi gotowymi zginąć za swoje przekonania.

Terroryści wypowiedzieli Zachodowi, naszej kulturze chrześcijańskiej, wojnę. A na wojnie robi się różne rzeczy, których normalnie się nie robi.

mówił wybitny historyk prof. Richard Pipes. Bigelow na szczęście nie bawi się w Olivera Stone’a i nie potępia „zbrodniczej Ameryki”. Reżyserka, w przeciwieństwie do twórców serialu „24 godziny” czy „Bez reguł” nie przekonuje również, że tylko dzięki  wzmocnionym środkom przesłuchania schwytano Bin Ladena. Jednak w jednej ze scen pokazuje ona jak agenci CIA ubolewają, że mają trudności by zweryfikować informacje o miejscu pobytu Bin Ladena z powodu ograniczeń jakie administracja Baracka Obamy wprowadziła w sposobach wojny z terroryzmem. Mamy więc do czynienia z bardzo potrzebnym wyważeniem racji w wojnie z terrorem. Bigelow nie zamienia się w publicystkę, co zrobiłoby zapewne wielu filmowców na jej miejscu.  Pamiętamy przecież Georga Clooneya i jego antyamerykańską „Syrianę”, będącą tylko wierzchołkiem lewicowych filmów o wojnie „imperialnej Ameryki” z resztą świata. Bigelow woli pozostać obserwatorem i niemal dokumentalistką, która wprowadza nas w tajniki pracy CIA. Jest to  wielka siła jej filmu. Reżyserka w swoim oscarowym „The Hurt Locker” opowiedziała o bohaterstwie, wyrażonym w uzależnieniu od wojny, amerykańskich żołnierzy. Teraz przenosi nas w świat tych, którzy prowadzą tę samą wojnę w trochę bielszych rękawiczkach. Czy jednak tym samym mniej ryzykują? W żadnym razie.

Młoda agentka Maya ( Jessica Chastain) po tym jak doprowadza do schwytania Bin Ladena wsiada do pustego samolotu. Pilot pyta ją, gdzie ma ją zawieść. Maya siedzi w bezruchu, nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Czy po przeżyciu ostrzelania na pakistańskiej ulicy i stracie jedynej przyjaciółki z CIA można odnaleźć się w beztroskiej Ameryce? W „The Hurt Locker” Bigelow w fantastyczny sposób pokazała nam dramat żołnierzy wracających z zagranicznych wojen. W jednej ze scen widzimy stojącego w amerykańskim supermarkecie sapera z Iraku, który nie ma pojęcia jakie mleko kupić do domu. Bezsilność na jego twarzy jest podobna do tej, jaką obserwujemy u Mai. Czy po pewnych przeżyciach można w ogóle wrócić do normalnego życia? Takie pytanie zadaje też sobie Dan, który w rumuńskich, polskich albo pakistańskich bazach podtapia arabskich terrorystów, którzy jednym słowem mogą uratować życie setek niewinnych ludzi. On również będzie miał problemy z przystosowaniem się do codziennych problemów zwykłych śmiertelników, których chroni. Można to było zobaczyć w trochę komiksowej postaci Jacka Bauera.

Czy faktycznie wystarczy urlop od przesłuchań po serii znęcania się nad ludźmi czy prowadzania ich na czworaka na psiej smyczy? Czy wystarczy w przerwach karmienie małpek w klatce (właściwie jedyna scena symboliczna w tym filmie)? Czy to nie deprawuje jednak psychiki?

pyta w swojej recenzji filmu Krzysztof Koehler. Odpowiedź jest prosta- nie wystarczy.  Jednak może świadomość, że metody stosowane przez agentów uratowały niewinnych ludzi pozwoli im na choćby chwilowe zapomnienie o wyrzekaniu się człowieczeństwa by pokonać bestię.Film Kathlyn Bigelow nie opowiada jedynie o schwytaniu przywódcy Al Kaidy. Jest to hołd oddanym tym wszystkim, którzy poświęcili swoje życie w huntingtonowskim „zderzeniu cywilizacji”. Zderzeniu, którego skutki będziemy czuć jeszcze wiele lat.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych