Jak wiadomo kontrolny pakiet akcji spółki wydającej m.in. „Rzeczpospolitą” kupił w sierpniu podmiot powiązany z koncernem George’a Sorosa. Kto czytał od wielu lat choćby dodatek „Plus Minus” (jak niżej podpisana) szybko odkrył w jakim kierunku uśmiecha się i kłania nowa linia redakcyjna „Rzeczpospolitej”. Niedawno, 23 lutego, gazeta zajęła się nawet uczuciowym życiem spadkobiercy imperium finansowego George’a Sorosa, czyli jego synem Alexem. Informowani jesteśmy zatem już w tytule, że mamy do czynienia z „Nowymi ulubieńcami Ameryki. Syn George’a Sorosa niespodziewanie stał się gwiazdą”. To oczywiście sugestia obliczona na kompleksy fajnopolaków, bo skoro Ameryka pokochała to i my musimy.
Artykuł stawia na przybliżenie, a właściwie ocieplenie wizerunku człowieka, o którym skądinąd wiemy, że stanowi spadkobiercę nie tylko fortuny ale też Fundacji Społeczeństwa Otwartego, za pośrednictwem której Soros demoluje od lat Europę swoją ingerencją polityczną. Sorosowie, na których nikt nigdy nie zagłosował mają de facto władzę większą od niektórych szefów państw. To dlatego nawet syn Sorosa na swoich kontach społecznościowych wystawia zdjęcia z plejadą najpotężniejszych ludzi władzy: z wiceprezydent USA Kamalą Harris, z ex-prezydentem Barackiem Obamą, ostatnio wiele zdjęć z Ursulą von der Leyen, ale też Markiem Rutte, Papieżem Franciszkiem, Pedro Sanchezem, Justinem Trudeau. Wszędzie w uściskach, perlistych uśmiechach jakby młody Soros był człowiekiem z ich najbliższego i zaufanego grona. Niedawno 38-letni Alexander związał się z niemal 10 lat starszą od niego Humą Abedin - najbardziej zaufaną osobą Hillary Clinton. Zarówno imć Humę jak i Alexa, oprócz romansu łączy zapewne wspólny ideologiczny cel i możliwość pojawiania się na salonach światowych elit od Davos po Brukselę. Pytanie, czego oni tam szukają? Dlaczego milionerzy muszą być „naszymi ulubieńcami” skoro wiemy, że tu zawsze chodzi o interesy ponad naszymi głowami?
Młody Soros przedstawia siebie jako „bardziej politycznego” niż jego ojciec a w wywiadzie opublikowanym w „The Wall Street Journal” wskazał, że będzie nadal finansował lewicowych polityków amerykańskich z fortuny rodzinnej.
Podmiot, którego jest wiceprezesem od 2017 roku, przeznacza około 1,5 miliarda euro rocznie na ugrupowania, które twierdzą, że bronią praw człowieka (czyli ideologę gender, wokizm i multikulturalizm).
To zrozumiałe, że „Rzeczpospolita” będzie go kreowała nadal na „ulubieńca Ameryki”, ale niechże pozostanie raczej pupilkiem redakcji Rzepy a nie Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/683728-mlody-soros-kim-jest-i-dlaczego-rz-kreuje-go-na-gwiazde