Uważny widz zwrócił uwagę, że z chwilą wyłączenia sygnału TVP Info pojawiły się odcinki różnych seriali, czy programy o zabarwieniu przyrodniczym. Nie były to chyba materiały przypadkowe. Politycy Platformy Obywatelskiej i ich celebrycko-medialne zaplecze tkwi bowiem w przekonaniu, że Telewizję Polską oglądają jedynie ci, którymi gardzą: ludzie z małych miast i wsi, gorzej zarabiający, mało wykształceni, ludzie, których nie będzie interesowała wyrafinowana sztuka, czy wydarzenia kulturalne. Zauważmy więc, że nie puszczano koncertów czy wielkich filmów, ale serial „Ranczo”, którego fabuła dzieje się w zapadłej dziurze i przedstawia małomiasteczkowe problemy, zupełnie tak jakby dano widzom to, co miałoby być ich dniem powszednim. To było preludium.
20 grudnia o godzinie 19.30 pojawiła się już pierwsza odsłona tego, co nas czeka. Ekran zwymiotował pseudointeligenckim bełkotem, w którym mieszała się kiczowata poetyka ze sznurem kontrtautologii. Dopiero jednak 21 grudnia siły ciemności przemówiły pełnią swojego potencjału.
Zacznijmy od tego, że cały przekaz, pochodzący od prowadzącego, jak i narratorów artykułowany był spokojnym, monotonnym głosem, przypominającym kazania księdza. Czy było to zamierzone? Narracja wzmocniona została wszak przekazem: nasi poprzednicy posługiwali się histerycznymi paskami, propagandą i prawicowym wrzaskiem, my zaś, ci nowi, lepsi, emanujemy spokojem. Wygląda więc tak, jakby ktoś uznał, że widzowie TVP to ludzie gorsi i zacofani, dla których bardziej od światłych słów liberałów liczy się ksiądz z gminnej parafii i dlatego przekaz należało wzmocnić stylistyką homiletyczną, by widz miał wrażenie uczestnictwa w kazaniu. Co gorsza w rzeczonych Wiadomościach nie zabrakło – zgodne z zasadą utrwalania przekazu – wątków chrześcijańskich, serwowanych pod koniec programu.
W warstwie technicznej, zastosowano metodę zestawiania argumentów o różnej jakości i ciężarze merytorycznym. Tu zasada jest następująca i trwała: w pierwszej kolejności podawany jest pozornie rzetelny przekaz (zapoznanie z treścią). Następnie przedstawiany jest głos w sprawie – zawsze w tej samej kolejności – pochodzący wpierw z kręgów prawicy, głównie PiS, by na koniec przedstawić kontrargument Platformy Obywatelskiej, tak jednak skonstruowany, by wydawał się głosem rozstrzygającym. Mamy tu więc celowe omijanie fazy kontrargumentacji na rzecz przedstawiania rzekomej prawdy ostatecznej. Według mnie, od dwudziestu lat TVN stosuje ten rodzaj manipulacji, doprowadzając go niemal do perfekcji. To tak samo, jakby w chwili krzyżowania oddać głos Chrystusowi, a potem zwrócić się o komentarz do szatana. Doprawdy, ta analogia, choć mrożąca jest nader adekwatna.
To nie koniec. Taka manipulacja idzie tu torami: jeśli jedna strona ma poważne argumenty, to w kontrze demonstrowane są bon moty, które mają rozmydlić, bądź ośmieszyć tę argumentację. Zauważmy, że w rzeczonych Wiadomościach, z 21 grudnia, przedstawiono więc informację dotyczącą zmian w kierownictwie TVP na podstawie uchwały. Następnie usłyszeliśmy głos zbulwersowanego prezydenta, który osadził swój argument na stwierdzeniu, że uchwała Sejmu nie może zastępować ustawy. Ostatecznie oddano głos ministrowi Sienkiewiczowi, który zbył ten argument pozbawionym treści bon-motem. Silny merytorycznie argument prezydenta zderzono więc z wymówką, wykreowaną na argument rozstrzygający. Stacja pokazała więc niby argumenty obu stron, przywdziewając sukman fałszywej rzetelności, choć tak naprawdę pokazała argument merytoryczny zmielony nic nieznaczącym bon-motem.
Drugi problem polega na podbijaniu głosu rozmówców. W rzeczonych Wiadomościach, przedstawiono więc głos p. europoseł Zalewskiej, która mówi ze swadą, ale jakość dźwięku nie była idealna. W kontrze (oczywiście jako ostatniego rozmówcę, rozmówcę rozstrzygającego) pokazano głos p. europosła Jarubasa, który miał silniejszą dynamikę. Nie twierdzę, że specjalne podbijano dźwięk, ale wybór fraz nie wydaje mi się przypadkowy.
Dodać też należy, że wątek ten został dodatkowo skażony. Widz mógł odnieść wrażenie, że pani europoseł wypowiedziała się dla TVP, podczas gdy kamera pokazała sesję z nazwą jednego z portali. Można więc przypuszczać, że posłużono się fragmentem cudzej audycji, tak zmontowanej, by sugerowała materiał własny TVP.
W programie przemknęła też p. red. Dorota Bawolek, która nie tak dawno uroczo machała ręką, odpędzając dziennikarzy od Donalda Tuska. Trzeba przyznać: pani redaktor nie mogło tutaj zabraknąć.
Bez wątpienia zaserwowano nam przekaz, który moim zdaniem jest trucizną, sprofilowaną dla ludzi przyzwoitych. Dla tych, którzy mają w co wierzyć, którzy kochają Polskę i pragną jej dobra. Przekaz ten ma wypełnić ich serca zwątpieniem, a następnie ich przejąć na własność lub osłabić, by czuli się osamotnieni we własnych poglądach, wyrzuceni poza margines politycznego sporu.
Prof. Janusz Sytnik-Czetwertyński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/675544-prof-sytnik-czetwertynski-przemowily-sily-ciemnosci