„To pytanie wraca i trochę mnie to bawi, bo mam wrażenie, że towarzyszy mu głębokie przekonanie, że największe szczęście, jakie człowieka mogłoby spotkać, to bycie prezesem albo ważnym dyrektorem TVP. Nigdy nie chciałem być ani jednym, ani drugim” - mówi Tomasz Lis w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl pytany o to, czy po wygraniu przez opozycję wyborów parlamentarnych byłby zainteresowany powrotem do mediów publicznych.
W rozmowie pada również pytanie o plotki dot. portalu naTemat.pl, którego Lis jest współwłaścicielem, które mówią, że jest on na sprzedaż.
Nic o tym nie wiem, a podejrzewam, że wiedziałbym lepiej niż inni
— odpowiada Lis.
Powrót do mediów publicznych?
Czy Lis planuje powrót do mediów publicznych po wygraniu przez opozycję wyborów?
To pytanie wraca i trochę mnie to bawi, bo mam wrażenie, że towarzyszy mu głębokie przekonanie, że największe szczęście, jakie człowieka mogłoby spotkać, to bycie prezesem albo ważnym dyrektorem TVP. Nigdy nie chciałem być ani jednym, ani drugim
— zapewnia Lis.
Były redaktor naczelny tygodnika „Newsweek” przekonuje, że rola prezesa TVP będzie po wyborach jednym z „najtrudniejszych miejsc w Polsce”. Lis wyjaśnia, że bez „miliardowej kroplówki, jaką PiS fundował” mediom publicznym „powstałaby natychmiast dziura finansowa”.
A żaden dzisiejszy polityk opozycji będący w nowej władzy i przy zdrowych zmysłach nie rzuci miliardów na telewizję publiczną
— podkreśla.
Lis tłumaczy również, że praca w mediach publicznych nie byłaby najlepsza dla jego zdrowia.
Wolałbym znaleźć sobie jakieś spokojniejsze miejsce do pracy
— mówi Lis dodając, że myśli o „ewakuacji z Warszawy na stałe, raczej w stronę wsi i jezior”.
Paliwo dla Prawa i Sprawiedliwości
W rozmowie pada również pytanie o wpisy Lisa, które często wykorzystywane są przez Prawo i Sprawiedliwość do krytykowania opozycji. Ostatnim takim głośnym wpisem Lisa było stwierdzenie, że „znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”, na które PiS odpowiedziało spotem.
Odrzucam konstrukcję, że ich prowokuję, bo na tej zasadzie można powiedzieć: „strzeliłem mu między oczy z pistoletu, bo się skrzywił”. Zachowajmy jakieś proporcje i umiar. Nie ukrywam, że jestem zły na siebie, bo znając ich skłonność do manipulacji i przeinaczania, powinienem z góry przewidzieć, że wykorzystają okazję, żeby przeprowadzić kolejną brudną propagandową robotę
— usprawiedliwia się Lis.
Przyznaję z pokorą, że to było błędem i powinienem się spodziewać, do czego propagandowa machina i kombinat kłamstwa jest zdolny. Nie przyjmuję jednak argumentacji, że ja ich prowokuję. Oni od ośmiu lat pokazują, że nie potrzebują powodu, prowokacji, pretekstu, radzą sobie doskonale sami
— dodaje.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Lis w rozmowie pytany jest również o kondycję polskich mediów.
Mam do nich stosunek szalenie krytyczny, chociaż nie chciałbym używać wielkiego kwantyfikatora, bo są media i ludzie, którzy ten egzamin ostatnich ośmiu lat zdali wzorowo. Są też i tacy, którzy oblali go koncertowo. Nie myślę tylko o symetrystach, bo nawet wśród nich są tacy, którzy otwarcie służą PiS, tacy, którzy wydają się głęboko wierzyć, że naprawdę jest jakaś symetria między przewinami dawnej władzy a obecnej, a są też ludzie niemądrzy albo sprzedajni
— ocenia Lis.
Przyszłość mediów publicznych
Ciekawej odpowiedzi Lis udziela również w odpowiedzi na pytanie o abonament RTV. Czy powinien zostać zlikwidowany?
Mam wątpliwości. Wydaje mi się, że bez stałego źródła zasilania telewizja publiczna nie miałaby w dłuższej perspektywie szans, żeby przetrwać. Na kroplówki ze strony nowej władzy raczej trudno będzie liczyć
— stwierdza.
Lis dodaje, że niewykluczona może być… „prywatyzacja Dwójki”.
Może się też okazać, że jedyną szansą na utrzymanie Jedynki i kanału informacyjnego byłaby prywatyzacja Dwójki. To byłaby trudna operacja
—zaznacza.
kk/Wirtualnemedia.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/649497-lis-wroci-do-mediow-publicznych-to-pytanie-wraca