Dziennikarz i prezenter telewizji publicznej Krzysztof Ziemiec poprowadził czwartkową uroczystość prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Spotkanie nie miało w sobie nic partyjnego, agitacyjnego. Było ważnym społecznym i państwowym wydarzeniem z udziałem polskiej elity państwowej i narodowej.
Miałem zaszczyt być na miejscu i wiem, że z ust Krzysztofa Ziemca nie padło ani jedno słowo, które można by zinterpretować jako zaangażowanie polityczne. Przywitał gości, przedstawił kontekst wydarzenia, zapowiadał filmy o niemieckich zbrodniach z okresu okupacji, prosił uczestników o zabranie głosu. Zrobił to z klasą, profesjonalizmem, szacunkiem dla naszych przodków, ofiar zbrodni niemieckich, ze zrozumieniem momentu historycznego.
A jednak, medialne bojówki opozycji natychmiast brutalnie go zaatakowały.
Krzysztof Ziemiec odczytał raport żądający reparacji od Niemiec. Eksperci: stracił wiarygodność
— donoszą. Dwa zdania, trzy kłamstwa. Widać, że nie byli, nawet leniuchy nie oglądali. Bo gdyby byli lub oglądali, wiedzieliby, że Ziemiec żadnego raportu nie odczytał. To niemożliwe - składają się na niego trzy obszerne, kilkusetstronicowe grube księgi. Przeczytanie tego zajęłoby jednej osobie kilka dni. Podobnie z ekspertami, którymi w tekście okazują się funkcjonariusze grających politycznie po stronie opozycji mediów.
Kłamstwo trzecie: wspomniany raport nie żąda od Niemiec reparacji. Takie żądanie będzie wynikiem tego raportu, jest zapowiedziane, ale jeszcze nie nastąpiło.
Sprawa kłamliwego ataku na Ziemca jest charakterystyczna. Można bowiem w świecie III RP uprawiać każdy rodzaj aktywności publicznej ale pod jednym warunkiem: musi być ona przeciw Polsce, musi być lewicowa, musi służyć obozowi III RP. Wtedy można pisać książki zaangażowane, brać udział w politycznych wiecach, używać najbardziej obelżywych słów wobec demokratycznie wybranych władz państwowych, pochwalać Palikota i wezwania do podpalenia kościołów, wychwalać mafiosów reprywatyzacyjnych. Wtedy jest się „obiektywnym dziennikarzem”. Każdy natomiast ślad służby polskiej racji stanu, szacunku dla narodowej historii i współczesnego państwa będzie napiętnowany jako propaganda i służalczość.
W oczach tych ludzi na szacunek zasługują tylko brukselska machina biurokratyczna, państwo niemieckie sprzymierzone z Putinem i rozwalanie wszelkiego ładu społecznego.
Dlatego nie mam wątpliwości, że gdyby Ziemiec złożył hołd Berlinowi, pocałował w pupę jakiegoś współczesnego gauleitera, byliby zachwyceni. Ale on, o zgrozo, mówił o polskich ofiarach niemieckich zbrodni! To już jest partyjność, to łamie standardy polskiego dziennikarza.
Ewentualnie mógłby jeszcze czytać dzieła zbrodniarza Lenina, wtedy zmieściłby się w szufladce „wrażliwy lewicowy aktywista”.
Media III RP są jeszcze bardziej obrzydliwe niż układ, któremu służą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/612825-o-zgrozo-ziemiec-mowil-o-polskich-ofiarach