Dlaczego zwolniono Tomasza Lisa? „Doprowadzanie pracowników do ataków paniki, poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, atmosfera przesiąknięta chamstwem” - jak ujawnia Wirtualna Polska, takie zarzuty miały pojawić się w zgłoszeniach pracowników dotyczących byłego redaktora naczelnego „Newsweeka”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Dlaczego Lis musiał odejść z „Newsweeka”?
Nagłe odejście Tomasza Lisa z „Newsweek Polska” po 10 latach pracy na stanowisku redaktora naczelnego tygodnika wywołało lawinę komentarzy i pytań o powody tego rozstania. Wydawnictwo nie przedstawiło przyczyny, a medialne spekulacje i niektóre doniesienia mówiły, że może chodzić nawet o mobbing bądź inne negatywne zachowania.
Jak podaje jednak wp.pl, podwładni od lat mieli alarmować o przemocowych zachowaniach byłego już redaktora naczelnego „Newsweeka”.
W ubiegłym roku otrzymaliśmy pismo z opisem niewłaściwych zachowań, których wobec osób podwładnych miał się dopuszczać redaktor naczelny „Newsweeka”. Wydaje się, że to, co opisano w przesłanym do nas piśmie, można nazwać mobbingiem
— powiedział zacytowany Marcin Terlik ze związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza w RASP.
Autor tekstu - Szymon Jadczak - dotarł również do pisemnego zgłoszenia jednej z pracownic „Newsweeka”.
„Oszczędzałam siły, zwłaszcza że i tak często po rozmowie z szefem z trudem powstrzymywałam łzy. Albo płakałam. Raz na szczególnie okropnym kolegium miałam atak paniki, ale bałam się prosić o pomoc, więc wyszłam z sali. Zajęła się mną koleżanka z sekretariatu”
— czytamy.
Lis, mimo zgłoszeń, przez długi czas pozostawał jednak na stanowisku
— podkreślono w tekście.
Jadczak zaznacza, że rozmawiał z kilkudziesięcioma osobami, które pracują, pracowały lub miały kontakt z Tomaszem Lisem w ostatnich latach jego kierowania „Newsweekiem” i wszystkie „potwierdzały różnego rodzaju zachowania Tomasza Lisa mogące mieć cechy mobbingu”. Historię negatywnych zachowań mają też potwierdzać maile, wiadomości oraz pisma, a informacje o tym miały docierać do właściwych komórek firmy.
„Przyciąga do siebie dziennikarkę i zaczyna ją obłapiać”
Wp.pl opisuje przy tym zdarzenie, do którego miało dojść na ostatnim kolegium tygodnika „Newsweeka” prowadzonego przez Tomasza Lisa.
Do redakcji wpada spóźniona młoda dziennikarka. Jedyne wolne miejsce czeka tuż obok redaktora naczelnego, który właśnie opowiada z przejęciem o spotkaniu Andrzeja Dudy z Wołodymyrem Zełenskim. I gdy chce pokazać, jak prezydent Polski uściskał prezydenta Ukrainy, przyciąga do siebie dziennikarkę i zaczyna ją obłapiać, ewidentnie naruszając jej strefę komfortu. Dziewczyna sztywnieje, nie jest w stanie wydusić z siebie słowa sprzeciwu. Po twarzach zgromadzonych widać, że sytuacja budzi ich głęboki niesmak. Ale nikt się nie odzywa
— czytamy.
Fakt opowiadania przy całej redakcji wulgarnych, seksistowskich dowcipów, seksistowskie aluzje, knajacki język potwierdzają wszyscy nasi rozmówcy. - Sytuacja z newsroomu. Naczelny zagląda w dekolt jednej z redaktorek i komentuje kolor jej stanika - przypomina sobie były redaktor. - Były też okropne kawały o gejach, koledzy geje z redakcji fatalnie to znosili - opowiada inny redaktor
— przytoczono.
Z kolei pierwsze zgłoszenie, które zostało złożone w RASP, a które miało zostać zweryfikowane i potwierdzone przez wp.pl, pochodzi z 2018 roku. Do działu HR miało się wówczas zgłosić niezależnie od siebie dwóch członków redakcji „Newsweeka”. Według ustaleń naczelny tygodnika miał kilkukrotnie publicznie wyśmiewać wygląd oraz ubiór jednego z dziennikarzy oraz czynić przy tym niestosowne porównania.
Zacytowano także słowa Ryszarda Holzera, byłego sekretarza redakcji „Newsweeka”.
Złośliwości wobec mnie z czasem się nasilały, gdy zacząłem jasno dawać do zrozumienia, że nie podoba mi się sposób zarządzania gazetą oraz traktowania ludzi. To było mnóstwo drobnych rzeczy, które składały się w całość, nieprzyjemną atmosferę przesiąkniętą chamstwem. Parę razy zwracałem uwagę Tomaszowi Lisowi, że są to zachowania na pograniczu mobbingu. Nie reagował. Ostatecznie musiałem odejść do innej redakcji w ramach tego samego koncernu
— powiedział dziennikarz Wirtualnej Polsce.
W ocenie chcących zachować anonimowość pracowników, spotkania z działem HR ws. zachowań Tomasza Lisa nie przyniosły żadnych efektów. Sprawa została jednak zgłoszona do związku zawodowego.
W lipcu 2020 r. Mariusz Kotowski, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w RASP, został poinformowany o szeregu negatywnych zachowań ze strony Tomasza Lisa wobec zespołu „Newsweeka”. Z posiadanych przez nas dowodów wynika, że Kotowski przekazał niepokojące informacje Jakubowi Kudle, szefowi działu prawnego RASP oraz szefowi komisji antymobbingowej w wydawnictwie. Kotowski umówił wstępnie spotkanie z Kudłą i pracownikiem zgłaszającym nieprawidłowości. Ale nigdy do niego nie doszło. RASP nie odpowiedział na pytanie, dlaczego tak się stało
— podkreślił autor tekstu. A gdy rok temu w RASP powstał kolejny związek zawodowy - Inicjatywa Pracownicza, również i on otrzymał zgłoszenie.
Lis odpiera zarzuty. „Kategorycznie zaprzeczam”
Wirtualna Polska skierowała pytania i do samego Tomasza Lisa. Były redaktor naczelny „Newsweeka” odpiera zarzuty…
Kategorycznie zaprzeczam. Żadne wyszydzanie wyglądu czy ubioru nie miało miejsca, bo - poza wszystkim - są to kwestie, które zupełnie mnie nie interesują. Równie kategorycznie zaprzeczam, by dochodziło do gnębienia, prześladowania czy zastraszania kogokolwiek (…) Nikogo nie poniżałem, do nikogo nie odnosiłem się pogardliwie. Jednym z elementów pracy naczelnego jest konstruktywna krytyka, a moje uwagi były podyktowane wyłącznie dobrem pisma i interesem czytelników
— odpowiedział Lis, za pośrednictwem swojej prawnik.
Uważam, że nigdy nie naruszałem niczyich psychicznych i fizycznych granic oraz niczyjej strefy komfortu. Nie komentowałem wyglądu lub ubioru. Te kwestie są dla mnie nieistotne. Jeśli chodzi o osoby nieheteronormatywne, to funkcjonowały u nas w środowisku absolutnie przyjaznym
— dodał.
olnk/wp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/603968-dlaczego-lis-musial-odejsc-z-trudem-powstrzymywalam-lzy