Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Jakub Wencel apelował na Twitterze, aby w odniesieniu do imigrantów na granicy polsko-białoruskiej nie używać „militarystycznego” języka. Po wpisie niezmiernie ubolewał nad tym, że internauci i komentatorzy przypomnieli mu, że również „Wyborczej” zdarzało się pisać o „marszu”, „ataku” i „szturmie”, choć w innych sytuacjach i kontekstach.
„Militarystyczny język”
„Maszerują”, „atak”, „szturmują”, „fala” - to tylko niektóre przykłady niepotrzebnie „militarystycznego” języka, który pojawia się od wczoraj w nagłówkach newsów wielu portali. Często jest on stosowany nieświadomie. W @gazeta_wyborcza staramy się go unikać
— napisał dziennikarz.
Nie zawsze wszystko udaje się wyłapać, więc jakby się nie udało - proszę, piszcie, poprawimy
— napisał w kolejnym tweetcie.
„Ataki”, „marsze” i „szturm” na łamach „GW”
Jak się okazuje, nie trzeba było długo szukać. O „niepotrzebnie militarystycznym języku” w odniesieniu do sytuacji w Polsce Wenclowi przypomniał profil „Wojna Idei”
Wytknięcie pewnej niekonsekwencji mocno zabolało dziennikarza „GW”.
Niech ktoś wytłumaczy tym prawicowym pantofelkom, że ja mówiłem o języku pisania o kryzysie migracyjnym na granicy, a nie o Strajku Kobiet (skąd to w ogóle im przyszło do głowy?), bo ja już nie mam siły
Tymczasem okazuje się, że i na temat migrantów coś by się znalazło.
Kolegom z Wrocławia trzeba zrobić szkolenie, bo piszą o przedzierających się grupach.
Warto było przestudiować kolejne tweety dziennikarza „GW” na ten temat, aby zobaczyć, jak bardzo dziennik z Czerskiej próbuje rozmywać problem ściągania przez Łukaszenkę migrantów na granice państw UE. Niestety, bezpieczeństwo naszych granic jest zagrożone i nie zmieni tego język, jakiego będziemy używać.
aja/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/573568-wpadka-dziennikarza-gw-poszlo-o-migrantow