„Strona rosyjska zrozumiała, iż wysoce prawdopodobnym jest to, że jeśli opublikuje fałszywą informację, szkodzącą państwu polskiemu, to i tak znajdą się w Polsce środowiska, które przerzucą ten przekaz do Polski i przez to Kreml będzie mógł oddziaływać na naszą infosferę” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl, założyciel Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, Michał Marek.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: W niektórych polskich mediach pojawiają się informacje podawane przez służby Łukaszenki. Prym w tej kwestii wiedzie „Gazeta Wyborcza”, która w poniedziałek powołując się na białoruskich pograniczników poinformowała o rzekomym pobiciu syryjskich imigrantów przez polską Straż Graniczną. Jak ocenia Pan takie działania?
Michał Marek: Podobne artykuły i przekazy powinny zawierać ekspercki komentarz, lub opis objaśniający, iż mamy do czynienia z mało lub skrajnie mało wiarygodnym źródłem. W przekazach warto zaznaczyć, iż prawdopodobnie przekaz jest elementem operacji prowadzonej przeciwko Polsce. Warto również umieścić informacje określające szerszy kontekst danego komunikatu, aby czytelnik nie odebrał danej informacji, jako faktu. W przypadku ostatnich publikacji niektórych mediów odbiorca może uznawać, że ten przekaz jest autentyczny. Niestety dochodzi do tego, że niektóre publikacje wpisują się w kontekst dezinformowania polskich obywateli. Polski odbiorca przekazu, w tym środowiska związane z mediami, nadal wydaje się być bardzo wrażliwy na dezinformację. Być może ze względu na brak odpowiedniej edukacji lub przygotowania merytorycznego, niektóre redakcje dają się wciągnąć w działania dezinformacyjne, które są skierowane przeciwko naszemu społeczeństwu. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, gdyż jest bezpośrednio szkodliwa.
Z czego może wynikać taka postawa mediów oraz co należy zrobić, by to zmienić?
Wynika najprawdopodobniej z braku świadomości zagrożenia, braku odpowiedzialności za emitowany przekaz. Po pierwsze, nadal należy rozwijać aktywności, takie jak te, które stara się prowadzić m.in. Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, czyli praca ze społeczeństwem, tworzenie fachowego materiału dla polskiego społeczeństwa, aby wspierać naszą „social resilience” (odporność społeczną – red.). Z drugiej strony, należy tworzyć wartościowe analizy dedykowane m.in. dziennikarzom i ekspertom zajmującym się innymi sferami. W omawianym przypadku doszło do sytuacji, w której społeczeństwo padło ofiarą dezinformacji przy nieświadomym udziale polskich mediów. Zakładam, że jest to rzecz wynikająca raczej z braku przygotowania merytorycznego, niż ze złych intencji redakcji.
W takim razie czemu mają służyć historie o głodujących „uchodźcach” na granicy, czy np. zapowiadany wywiad dziennikarza Onetu z imigrantem z Somalii, który 25 lat temu uciekł do Polski i przekroczył nielegalnie granicę?
Zalecałbym, aby zachowywać pewnego rodzaju ostrożność w budowaniu przekazów, komentowaniu sytuacji związanych z ludzkim życiem i losem. Jest to tematyka, którą bardzo łatwo wykorzystać do manipulacji. Czynnik zewnętrzny może ją np. wykorzystać do prowadzenia działań niezgodnych z interesem naszego państwa. Budując takie przekazy trzeba rozumieć to, że mogą zostać wykorzystane przez wrogą stronę do rozpalania napięć społecznych, destabilizacji sytuacji w naszym kraju, niszczenia wizerunku Polski za granicą itd. Należy pamiętać, że publikacje odwołujące się do sfery emocjonalnej odbiorcy w dobie kryzysu nie służą stabilizacji sytuacji społeczno-politycznej. Bardzo ważnym jest, aby nie zapominać, że nie tylko treść zawarta w publikacji, ale również forma jej przedstawienia ma znaczenie - kwestia nagłówków, eksponowania wątków itd. Korzystnym jest również, aby formować maksymalnie precyzyjne przekazy.
Jak w mediach białoruskich i rosyjskich jest teraz przedstawiana sytuacja na granicy z Polską?
Operacja realizowana jest cały czas. Są momenty relatywnego wyciszenia oraz aktywizacji. W tym momencie informacje opublikowane przez Państwowy Komitet Graniczny Białorusi (dotyczące rzekomego pobicia Syryjczyków przez polskich funkcjonariuszy), wywołały kolejną falę przekazów informacyjnych. W ramach komunikatów i komentarzy publikowanych przez rosyjskie i białoruskie media, podkreśla się ponownie rzekomą brutalność Polaków, odświeża się narracje przedstawiające Polskę, jako „siłę zła”, kreuje się nasz kraj niemalże na państwo autorytarne, które nie przestrzega praw człowieka, itd. Komunikaty Państwowego Komitetu Granicznego Białorusi stają się bazą dla intensyfikacji działań. Kiedy społeczeństwo objęte atakiem ogranicza zainteresowanie daną problematyką (przekaz przestaje być bardzo aktywny, ludzie nie koncentrują się na danej sytuacji), wówczas specjalnie stwarza się sytuację, która odmienia dany stan. Takim czynnikiem mogło być pojawienie się przedmiotu imitującego bombę na granicy czy komunikat o pobitych osobach określonych mianem Syryjczyków. Dzięki takim działaniom dochodzi do aktywizacji danej operacji. Generalnie chodzi o to, by odbiorcy przekazu cały czas pamiętali o danym zjawisku, żeby temat ciągle wywoływał emocje. Komunikat opublikowany przez Państwowy Komitet Graniczny Białorusi spowodował, że doszło do kolejnej aktywizacji debaty w Polsce, ale również dał podstawę do tego, aby strona rosyjska i białoruska mogły opublikować kolejne przekazy o tym, jak to Polacy rzekomo łamią prawa człowieka, podejmują agresywne działania i stymulują napięcia.
Czyli można zaryzykować stwierdzenie, że im dłużej polskie media będą powielać propagandę Mińska i Kremla, tym dłużej sytuacja będzie się przeciągać.
Przedstawianie informacji, które pojawiły się w źródłach rosyjskich i białoruskich, jako pewnik, bez odpowiedniego eksperckiego opisu, stanowi czynnik korzystny z punktu widzenia strony prowadzącej operację. Strona rosyjska zrozumiała, iż wysoce prawdopodobnym jest to, że jeśli opublikuje fałszywą informację, szkodzącą państwu polskiemu, to i tak znajdą się w Polsce środowiska, które przerzucą ten przekaz do Polski i przez to Kreml będzie mógł oddziaływać na naszą infosferę. Tego rodzaju działania zostaną ograniczone, gdy m.in. środowiska dziennikarskie będą miały odpowiednią świadomość zachodzących procesów. Czyli ponownie: edukacja - wzrost świadomości, konsultacje z ekspertami reprezentującymi ośrodki naukowe i centra analityczne.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/568883-wywiad-dlaczego-polskie-media-powielaja-propagande-minska