Ostatnio gazeta ogranicza się do odpowiedniej porcji wyzwisk i ataków, które wpisują się w przemysł pogardy celowany w rząd i głowę państwa
— tak medioznawca dr hab. Hanna Karp komentuje w rozmowie z portalem wPolityce.pl ostatnie publikacje „Gazety Wyborczej”.
CZYTAJ WIĘCEJ: WSZYSTKO o koronawirusie
wPolityce.pl: Jak ocenia pani ostatnie teksty „Gazety Wyborczej”, w których czytamy m.in. o „wirusie z nieba dla Andrzeja Dudy” i o „koronawirusie jako zbawcy PiS”?
dr hab. Hanna Karp: To jest poziom jakiego, mimo wszystko, nie spodziewałabym się po publicystach takiej redakcji. Ma ona za sobą dekady praktyki dziennikarskiej i wielkie doświadczenie polityczne. Ale obecne nagłówki, jakie pan przytacza szokują. Trzeba bardzo zastanowić się nad tym, z czym naprawdę mamy do czynienia, żeby to do końca nazwać. Wszyscy wiedzą jaka na świecie panuje sytuacja, wiemy co się dzieje także w Polsce, która nie jest wyizolowaną wyspą. Jesteśmy – jak inni – ofiarą globalnego systemu świata. Dotknęło nas to, co początkowo dotyczyło tylko Chin. Nie wiemy tak naprawdę, jak teraz tam jest. Podobno opanowano wirusa i to tylko dzięki temu, że zadziałał tam bardzo restrykcyjny system. Chiny objęły drakońską miesięczną kwarantanną ponad 50 mln ludzi. Ponadto wszystko, co było możliwe przenieśli do sieci, przeszli na zdalne zarządzanie gospodarką, usługami a jednocześnie wdrożyli rygorystycznie procedury szpitalne. Wciąż, gdy już wracają do pracy, noszą maseczki w miejscach publicznych, w miejscach przemieszczania ludzi działa nadzór termowizyjny, kamery monitorują ich temperaturę. Ponadto każdy ma w smartfonie aplikacje głębokiej inwigilacji, pozwalające na kontrolę i lokalizację nowych ewentualnych zarażeń. Obawiam się, że jeżeli my mamy sobie poradzić z całym problemem, to niestety może nas czekać także ta chińska droga. I w tym kontekście „Gazeta Wyborcza”, która ma przecież bardzo rozbudowane możliwości dotarcia do ekspertów, do różnego rodzaju ekskluzywnych informacji – zamiast poszerzać obszar wiedzy, wciąż tak ograniczony, produkuje kompromitujące teksty przekreślające w zasadzie etykę i misję całego zawodu.
Można powiedzieć, że polityka wyparła dziennikarstwo z „Gazety Wyborczej”?
Nie nazwałabym tego polityką. To przypomina knajackie zaczepki, które w efekcie mogą okazać się niszczące w ogóle dla całej prasy. Praca dziennikarza to informowanie i później na polu publicystyki – objaśnianie rzeczywistości. A już zwłaszcza w sytuacji tak dziwnej wojny. Nie przypadkiem prezydent Francji Macron mówił wczoraj do swojego narodu: „Jesteśmy na wojnie o zdrowie”. Nie wyobrażam sobie, by któraś z francuskich gazet napisała, że nieszczęście, które opanowało kraj i ludzi jest zbawienne dla francuskiego rządu. Taka redakcja następnego dnia musiałaby chyba zamknąć swój tytuł. Ale na polskim gruncie, wiemy o co chodzi. O wytworzenie niewyobrażalnej presji na głowę państwa. Tak silną, żeby wymusić na zwierzchniku sił zbrojnych abdykację, rezygnację z przysługujących mu funkcji i kompetencji. Chodzi o coś podobnego, co stało się z panią Turczynowicz-Kieryłło. To była pierwsza tak drastyczna ofiara „Gazety Wyborczej” w tej kampanii. Zabrakło jej doświadczenia, wyrobienia politycznego i praktycznie została zmieciona przez gazetę. Oczywiście gdyby prezydent Andrzej Duda zastosował się do „wspaniałych” porad i najlepiej nie wychylał się z Pałacu Prezydenckiego, to mielibyśmy pod oknami pałacu manifestacje i okrzyki w stylu: „Wyjdź z nory!”. Ostatnie publikacje „Gazety Wyborczej” to jednocześnie końcowy akt pytań o rzeczywiste funkcje i zadania tej redakcji. A teraz w szczególności. Także, jeśli chodzi o intencje i jej poszczególnych redaktorów. To, że uczestniczy w tym pani Dominika Wielowieyska może być szczególnie przykrym zaskoczeniem. Ufam, że pan prezydent nawet niespecjalnie zwraca uwagę na żenujące teksty autorów, którzy w najlepszym wypadku, całkowicie utracili kontakt z rzeczywistością.
Czy „GW” nie szkodzi sama sobie tego rodzaju publikacjami, które sprowadzają ją do roli niskiej klasy tabloidu, a nie opiniotwórczego medium?
Ostatnio gazeta ogranicza się do odpowiedniej porcji wyzwisk i ataków, które wpisują się w przemysł pogardy celowany w rząd i głowę państwa. To trwa już od dawna, ale teraz te przekazy przepoczwarzają się, chciałoby się rzec – mutują. Mają coraz bardziej odrażające oblicze. Myślę, że ktoś, kto ma nawyk czytania prasy, nie jest już w stanie sięgać po ten tytuł, gdyż znajduje w nim nie informacje, ale nachalną kampanię politycznej nienawiści.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/491600-karp-o-gw-to-przypomina-knajackie-zaczepki