Czy ci „świętujący” urodziny Adolfa H. nie wiedzieli, że mają do czynienia z dziennikarzami TVN? Prokurator powinien odpowiedzieć na takie pytania i wyjaśnić wszystkie okoliczności zorganizowania i przebiegu tego obrzydliwego przedsięwzięcia. A jak wyjaśni, będziemy też wiedzieli kim jest Bertold Kittel
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: WSI, Dukaczewski, TVN. Jak próbowano zniszczyć Szermietiewa. „W tym wszystkim ma swój udział nieduży człowieczek nazywający się Bertold Kittel”
wPolityce.pl: Bertold Kittel i Anna Marszałek pomówili pana o korupcję. Miało to miejsce w artykule prasowym, który ukazał się w 2001 r. Później udowodnił pan w sądzie swojej niewinności. Niedawno Bertold Kittel, Anna Sobolewska i Piotr Wacowski otrzymali nagrodę Radia ZET za reportaż „Superwizjera” TVN „Polscy neonaziści” o wafelkowej swastyce. Co pan czuł kiedy dowiedział się pan, że Kittel został nagrodzony za pracę dziennikarską?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Znamy kulisy śledztwa w sprawie „urodzin Hitlera”. W tle tajemniczy zleceniodawcy, duże pieniądze i dziennikarka TVN
Prof. Romuald Szeremietiew: Według mnie Bertold Kittel nie jest dziennikarzem.
A kim jest? Propagandystą? Prowokatorem?
Dobrze byłoby to ustalić. Czekam na sprawdzenia, które poczyni prokuratura przy okazji sprawy tej swastyki z wafelków. To dobra okazja, żeby ustalić kim tak naprawdę jest ten człowiek. Kiedy z Anną Marszałek pisał teksty o mnie ujawniające rzekomą aferę korupcyjną w MON można było bardzo naciągając rzeczywistość stwierdzić, że to była jakaś praca dziennikarska.
Wszystko okazało się jednak nieprawdą.
Tak, ale można było powiedzieć, że pisali bowiem uważali, że trafili na jakąś podejrzana sprawę. Można było ich tłumaczyć, że naiwnie zawierzyli tym, którzy im przekazywali oczerniające mnie wiadomości. Mimo tego byliby to dziennikarze, tyle, że goniący za sensacją, nie potrafiący sprawdzić wiarygodności tego, co im podawano. Ale w sprawie wafelkowej swastyki inaczej to wygląda – tym razem można ustalić kim naprawdę jest Bertold Kittel. Można przecież ustalić, na ile organizator „urodzin” Hitlera mówi prawdę, że otrzymał pieniądze i dociekać od kogo je otrzymał. Następnie powinno się sprawdzić, jakie było zachowanie zespołu TVN w tym przedsięwzięciu nazwanym „urodzinami” niemieckiego zbrodniarza. Słyszę, że to był jakiś reportaż „wcieleniowy”. Podobno dziennikarze musieli udawać hitlerowców.
Wcielenie w rolę było bardzo mocne. Reporter TVN Piotr Wacowski nawet hajlował na tle flagi ze swastyką.
Jeżeli to był reportaż „wcieleniowy” to pojawia się pytanie, czym to było uzasadnione? Czy po to, żeby zdobyć zaufanie organizatorów tej kuriozalnej imprezy? Czy też, żeby tego zaufania nie stracić? Czy ci „świętujący” urodziny Adolfa H. nie wiedzieli, że mają do czynienia z dziennikarzami TVN? Prokurator powinien odpowiedzieć na takie pytania i wyjaśnić wszystkie okoliczności zorganizowania i przebiegu tego obrzydliwego przedsięwzięcia. A jak wyjaśni, będziemy też wiedzieli kim jest Bertold Kittel.
Wszystkie zarzuty korupcyjne opisane w tekście Kittla i Marszałek w stosunku do pana zostały oddalone przez sąd.
Nie tylko w stosunku do mnie, ale również wobec mojego współpracownika, który był podejrzewany, że popełnił rozliczne czyny korupcyjne, wymieniano kwoty w dziesiątkach tysięcy dolarów. Dwa i pół roku przesiedział w areszcie śledczym. Po 16 latach postępowań okazało się, że wszystkie zarzuty wobec niego są nieprawdziwe. Teraz uniewinniony wystąpił o odszkodowanie i toczy się też w związku z tym postępowanie w Strasburgu. Słusznie uważa, że został potraktowany bardzo niesprawiedliwie.
Bertold Kittel i Anna Marszałek mieli w tym istotny udział.
Zasadniczy skoro od pisanych przez nich tekstów zaczęła się cała afera. Ówczesny minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, Stanisław Iwanicki powiedział, że zarzuty przedstawione przez nich w artykułach są bardzo poważne. Dodał, że na tej podstawie prokuratura podejmuje działania.
Po latach wytoczył pan proces autorom tekstu, Kittlowi i Marszałek.
Nie miałem na to ochoty. Ale zmusiły mnie do tego okoliczności. Anna Marszałek pisała na blogu internetowym, że nie odważę się ich skarżyć, ponieważ wiem, że oni mają mocne dowody na moją rzekomą winę. Pisała, że jeżeli ich oskarżę, wtedy oni ujawnią te dowody i będę miał się z pyszna. Stwierdziła, że udało mi się uzyskać uniewinnienie bowiem zawiodła prokuratura, która nie potrafiła prawidłowo sporządzić aktu oskarżenia. Dopiero po tym złożyłem pozew cywilny, domagając się, aby ta dwójka mnie przeprosiła.
W sądzie pierwszej instancji pan przegrał. Czym się kierował sąd wydając niekorzystny dla pana wyrok?
Sąd zgodził się, że to co o mnie pisali odbiegało od prawdy, ale stwierdził jednak, że mieli prawo tak pisać, bo polityk musi się liczyć z tego typu konsekwencjami, jeżeli podejmuje działania, które mogą się wydać podejrzane. Odwołałem się od tego wyroku. W sądzie apelacyjnym sąd przyznał mi rację i nakazał, żeby mnie przeprosili, ale tylko za pomówienie, że miałem majątek pochodzący z niewiadomych źródeł.
I wtedy zapadł wyrok prawomocny.
Tak, i pozwana dwójka powinna była mnie przeprosić. Oczywiście nic takiego nie zrobiła. Ja ze swej strony uznałem jednak, że ten wyrok nie odpowiada w pełni temu, o co mi chodziło. Złożyłem więc wniosek o kasację do Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy uznał moje argumenty co umożliwia mi ponowne podjęcie sprawy, żeby te przeprosiny były kompletne. Z najwyższą niechęcią będę musiał raz jeszcze zajmować się tą sprawą spotykając na sali sądowej wspomniane wyżej paskudne postaci.
Not. ems
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TVN miał udział w „urodzinach Hitlera”? KRRiT chce, by prokuratura przedstawiła swoje ustalenia
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/423421-prof-szeremietiew-kittel-nie-jest-dziennikarzem