Dziennikarz nie powinien przepisywać kryminałów, ale to nie zapożyczenia stanowią clou książki Wojciecha Sumlińskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Jesteśmy właśnie świadkami pohukiwań ze strony samozwańczych arbitrów standardów, którym jakoś nie przeszkadza obecność w mediach indywiduów pokroju Elizy Michalik, do dziś zapamiętanej jako lady xero z Salonu24. Swoje wyroki ferują również ludzie, którzy wysługiwali się władzy , za co zostali zresztą nagrodzeni stosownymi synekurami. W końcu mają okazję, żeby dokopać Sumlińskiemu, który wygrał proces mimo licznych szykan z ich strony i dokonał rzeczy, która była w całej ich dziennikarskiej karierze poza zasięgiem.

Z pewnością sprawa kontrowersyjnych fragmentów książki nie przysporzy Sumlińskiemu popularności i nie ma co usprawiedliwiać pewnej niefrasobliwości autora. Warto jednak zachować stosowną miarę i pamiętać, że cały czas mówimy o wątkach pobocznych. Ta książka bowiem, jak słusznie zauważył Krzysztof Skowroński, zmieniał bieg historii. „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” stałyby się bestsellerem i bez zapożyczeń z Larssona.

W końcu kogo obchodzi, jaka pogoda panowała w Ustce X lat temu…

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych