Olejnik pazurami broni Komorowskiego. W zamian robi z Polaków antysemitów i powiela antypolskie mity

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Czego to mainstream nie zrobi, by utrzymać układ polityczny? Monika Olejnik utyskuje w gazecie Michnika, że „kampania wyborcza to świetna okazja, by napluć na prezydenta Komorowskiego”. Broniąc swojego faworyta powtarza wszystkie antypolskie kłamstwa i mity. Polacy to antysemici, którzy mordowali Żydów, o czym ma świadczyć zbrodnia w Jedwabnem.

Szczujnia prawicowa nazywa go błaznem, którego kocha Moskwa. Poseł PiS mówi o nim: ramol spod żyrandola”. Nie wspomnę już o wyzywającym prezydenta od świń eurodeputowanym prof. Ryszardzie Legutce, znanym z tego, że przegrał proces z licealistami i musi ich przepraszać

— pisze Olejnik, twierdząc że tym razem „okazją do walnięcia w prezydenta są głupie słowa szefa FBI, który oskarżył Polaków o współudział w Holocauście”. A przecież trzeba było „stanąć ramię w ramię”. Pani redaktor staje więc przy boku prezydenta. Reaktywuje przy tym antypolskie mity, mające utrwalić przekaz o Polakach antysemitach.

Na pierwszy ogień wytacza sprawę Jedwabnego, którą środowisko z Czerskiej tak konsekwentnie wtłacza w świadomość międzynarodową. Rzetelne badania historyczne i zeznania świadków, odkłamujące haniebne zarzuty wobec Polaków, są topione w niepamięci. Ktokolwiek odważy się rzucić na wydarzenia z Jedwabnego światło prawdy, zostaje zniszczony lub przemilczany. Niewielu zostało świadków, ale ci którzy są – tak jak pani Hieronima Wilczewska, mieszkająca obecnie w USA - apelują do dziennikarzy, by powiedzieli prawdę o Jedwabnem.

Miała 8 lat, gdy na jej oczach gestapowcy mordowali Żydów w Jedwabnem. Mówi otwarcie, że to zbrodnia niemiecka.

Podszedł do mnie gestapowiec i mówi do mnie po rosyjsku, żebym się napatrzyła, co robią z Żydami. I, że jak skończą z Żydami, to będą tak robili z wami, z Polakami

— wspomina.

Mainstream od lat walczy, by Polaków obarczyć winą za zbrodnię na narodzie żydowskim. Monika Olejnik z zaangażowaniem wpisuje się w ten nurt, podpisując się pod słowami Bronisława Komorowskiego, jakie padły w 2011 roku w Jedwabnem.

Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą. Długo trwało zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem, że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów

— napisał Komorowski do uczestników uroczystości w Jedwabnem w 70. rocznicę mordu Żydów, choć do dziś nie ma dowodów, że zbrodni tej dokonali Polacy.

Dziś, mimo kolejnych świadectw i prób odkłamania tej historii, Olejnik podtrzymuje tę wersję. Odpowiadając na zarzuty Andrzeja Jarubasa, który wypominał Komorowskiemu, że przepraszał w Jedwabnem, pisze:

Panie Kandydacie, przepraszał w Jedwabnem, tak samo jak przepraszał prezydent Kwaśniewski, bo było za co przepraszać. Przecież to Polacy zamordowali tam Żydów. Ta prawda nie chce dotrzeć do ograniczonych umysłowo prawicowców i niektórych księży.

Polaków domagających się prawdy Olejnik nazywa „ograniczonymi umysłowo”. Symptomatyczne. Nie tylko w tej w tej jednej sprawie. Tylko czyje ograniczenia są większe?

Utrwalanie wizerunku Polaka nazisty i antysemity stało się celem strategicznym. Wypowiedź szefa FBI jest konsekwencją strategii bierności polskich władz, które nie mają w sobie godności i dumy, by budować na antenie międzynarodowej wizerunek szlachetnej, silnej Polski, której świadectwo piszą tysiące bohaterów.

Trzymający władzę układ polityczno-biznesowy realizuje interesy wymierzone w Polaków. Nasz antysemicki wizerunek utrwalają nie tylko niemieckie publikacje, jak choćby książki Guntera Grassa, ale i osławione na całym świecie filmy wyprodukowane za polskie pieniądze. Z oscarowego dzieła świat ma się dowiedzieć, że jeśli Polacy ratowali Żydów, to tylko po to, by po wojnie zbrodniczo przejąć ich majątek. Fikcyjna fabuła „Pokłosia” ma pokazać nas jako naród żydożerców. Publiczna Telewizja, realizując swoją misję, propaguje niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, powielający sowiecką propagandę o żołnierzach AK i pokazuje ich jako wściekłych antysemitów.

Oczywiście, przyznać trzeba, że w światowej filmotece nie brakuje filmów o ratowaniu Żydów. Tyle, że poruszające opowieści zbudowane są na takich historiach, jak bohaterska postawa Niemca z „Listy Schindlera”.

Do ilu ludzi dotrze przekaz filmu „Historia Kowalskich”, pokazujący dramat ukrywania Żydów, zakończony spaleniem przez Niemców całej wielopokoleniowej rodziny Kowalskich? Ilu usłyszy o rodzinie Ulmów? „Wyborcza” dawkuje informacje o polskich bohaterach, którzy heroicznie bronili swoich żydowskich sąsiadów, znajomych i przyjaciół. Woli się wpisywać w antypolski nurt niszczenia godności Polaków. W czyim interesie?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych