Kiedy moja pulchna dwulatka, nagusieńka jak ją Pan Bóg stworzył, stanęła przed lustrem i przeglądając się z radością głośno i wyraźnie powiedziała: „Ale jestem ślicna”, oboje z mężem staraliśmy się nie ryknąć śmiechem, by czasem nie poczuła się urażona w swoim samozadowoleniu.
Przez kolejne lata dbaliśmy się o to, aby doceniając swoją kobiecość wiedziała też, że wartość człowieka nie płynie jedynie z tego, jak wygląda. Te nasze starania stają się jednak z roku na rok coraz trudniejsze. Ostatnio okazało się, że nasza córka jest w pewnym stopniu klasową dziwaczką, bo nie wie nic o Miley Cyrus, nie ma w domu składnicy Monster High, a jej życiowe plany są nieco inne niż bycie Top Model.
W pewnym stopniu rozumiem jej problemy, bo jeszcze pamiętam czasy, gdy mój tata - zagorzały antykomunista i poszukiwacz prawdy historycznej, zakazywał mi oglądania serialu „Czterej pancerni i pies” ze względu na przekłamania historyczne. A kiedy wyszło na jaw, że nie wiem, kim jest Janek Kos oraz jego czworonożny przyjaciel, zdziwiona była nie tylko klasa, ale i pani nauczycielka, która sytuację podsumowała (co pamiętam do dzisiaj) słowami:
Oj, będziesz ty miała, dziecko, ciężko w życiu.
Proroctwo okazało się nieprawdziwe. Jednak o los mojej córki zaczynam się poważnie martwić.
Bo może obecnie życiową koniecznością jest oglądanie show typu: „Mała piękność”, „Top Model”, albo jednej z nowszych produkcji TVN, o których czytamy na stronie internetowej:
Nie lubisz patrzeć w lustro? Wydaje Ci się, że wszyscy widzą Twój wielki nos? Boisz się, że Twój partner znudzi się Twoimi małymi piersiami? Wstydzisz się pokazać na plaży obwisły brzuch?”.
-w taki sposób stacja zachęca do wzięcia udziału w programie.
Wiecie, jak się poczułam przeczytawszy powyższe „zaproszenie”? Jak potwór. No bo co mogę poradzić, że po urodzeniu i wykarmieniu dziewiątki dzieci straciłam kształty i biust modelki? Pociesza mnie jedynie, że jakoś tak nic a nic nie obawiam się, by mój mąż z tego powodu miałby się mną znudzić. Może to nasze wspólne życie dostarcza mu dostatecznie dużo rozrywek?
Niedawno jednak poruszyły mnie dwie sprawy. Pierwsza – zasłyszana w rozmowie z Polką mieszkającą na stałe w USA, a druga z naszego krajowego podwórka. Otóż dowidziałam się, że obecnie w Ameryce jednym z popularniejszych prezentów dla dziewczynek między dziesiątym a dwunastym rokiem życia, jest zestaw do TAŃCA NA RURZE zawierający składaną rurę, staniczek, i stringi. Można do niego dokupić jeszcze eleganckie szpilki i pończoszki. „O Boże!” – pomyślałam – „Co za szczęście, że to nie u nas”.
Tymczasem, krótko po tej wiadomości zadzwoniła do mnie kuzynka, której piętnastoletnia córka zemdlała w szkole. Po badaniu okazało się, iż dziewczynka jest niedożywiona w wyniku…katorżniczej diety, jaką stosuje. Po szczerej rozmowie z matką nastolatka wyznała, że któraś z koleżanek wyśmiewając ją powiedziała:
Jak nie schudniesz z dziesięć kilo i nie powiększysz piersi, to nigdy nie złapiesz faceta.
Dodam, że córka mojej kuzynki nie jest otyła, nie ma nadwagi i wygląda zupełnie jak każda zwyczajna nastolatka, a jedynym problemem było to, że w drugiej klasie gimnazjum nie miała jeszcze faceta (cokolwiek znaczą te słowa).
Jedyną pociechą w procesie wychowywania własnej córki jest dla mnie to, że ma skąd brać dobre wzorce. Jej trzej dorośli bracia mają swoje dziewczyny (jeden planuje wkrótce ślub) i żaden z nich nie wymagał, aby ukochana dla niego chudła, powiększała piersi lub tańczyła w stringach na rurze. Ale może to dlatego, iż te dziewczyny nie chciały łapać faceta, tylko znaleźć mężczyznę, z którym warto budować wspólne życie?
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/76522-powieksz-piersi-zlapiesz-faceta