Pomysł chwycił i spotkał się z dużą aprobatą środowiska akademickiego - tak studentów, jak również władz uczelni. Stąd idea, żeby niedługo otworzyć kolejny taki punkt dzielenia się żywnością na Wydziale Prawa i Administracji UMK. Tym razem dostępny dla wszystkich - nie tylko żaków
— dodał Piszczek.
Jego zdaniem ważne jest również to, że nie zdarzyły się jeszcze w Toruniu akty wandalizmu wymierzone w ten pomysł.
Wszyscy dostosowali się do reguł i działa to sprawnie. Mieliśmy pewne obawy na samym początku, ale teraz jest tak, że na Manhattanie nikt nie musi nawet stale przebywać, żeby tego pilnować. Najbardziej wzruszyłem się, gdy pewna pani przyszła jednego dnia i wzięła dużą ilość pomidorów. Na drugi dzień przyniosła ugotowaną zupę, bo wyszło jej za dużo dla rodziny i nie chciała wyrzucić
— powiedział.
Pomysłodawcy toruńskich jadłodzielni chcieliby, żeby takich „budek” było jeszcze więcej. Bo wcale nie muszą być to wielkie pomieszczenia.
Dla osób, których nie stać na żywność, przejechanie w dwie strony autobusem miejskim na drugi koniec miasta, to spory wydatek. Chcemy dotrzeć do jak najszerszej grupy osób. Wiemy, że idea pączkuje już na inne miasta w regionie m.in. Grudziądz. Nie do opisania jest wzruszenie, gdy słyszymy od ludzi, że dzięki tym miejscom mogli pierwszy raz w życiu poznać awokado
— zakończyła Kowalska.
Pierwsza jadłodzielnia powstała w maju ubiegłego roku w Warszawie.
Według Federacji Polskich Banków Żywności, w polskich domach rocznie marnuje się blisko 2 mln ton żywności. Najwięcej wyrzuca się pieczywa, owoców, wędlin, warzyw oraz jogurtów.
wkt/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pomysł chwycił i spotkał się z dużą aprobatą środowiska akademickiego - tak studentów, jak również władz uczelni. Stąd idea, żeby niedługo otworzyć kolejny taki punkt dzielenia się żywnością na Wydziale Prawa i Administracji UMK. Tym razem dostępny dla wszystkich - nie tylko żaków
— dodał Piszczek.
Jego zdaniem ważne jest również to, że nie zdarzyły się jeszcze w Toruniu akty wandalizmu wymierzone w ten pomysł.
Wszyscy dostosowali się do reguł i działa to sprawnie. Mieliśmy pewne obawy na samym początku, ale teraz jest tak, że na Manhattanie nikt nie musi nawet stale przebywać, żeby tego pilnować. Najbardziej wzruszyłem się, gdy pewna pani przyszła jednego dnia i wzięła dużą ilość pomidorów. Na drugi dzień przyniosła ugotowaną zupę, bo wyszło jej za dużo dla rodziny i nie chciała wyrzucić
— powiedział.
Pomysłodawcy toruńskich jadłodzielni chcieliby, żeby takich „budek” było jeszcze więcej. Bo wcale nie muszą być to wielkie pomieszczenia.
Dla osób, których nie stać na żywność, przejechanie w dwie strony autobusem miejskim na drugi koniec miasta, to spory wydatek. Chcemy dotrzeć do jak najszerszej grupy osób. Wiemy, że idea pączkuje już na inne miasta w regionie m.in. Grudziądz. Nie do opisania jest wzruszenie, gdy słyszymy od ludzi, że dzięki tym miejscom mogli pierwszy raz w życiu poznać awokado
— zakończyła Kowalska.
Pierwsza jadłodzielnia powstała w maju ubiegłego roku w Warszawie.
Według Federacji Polskich Banków Żywności, w polskich domach rocznie marnuje się blisko 2 mln ton żywności. Najwięcej wyrzuca się pieczywa, owoców, wędlin, warzyw oraz jogurtów.
wkt/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/326779-w-toruniu-beda-cztery-jadlodzielnie-jest-alternatywa-do-wyrzucania-dobrych-produktow-na-smietnik?strona=2