Kastrujmy bezdomność! Jesteśmy winni temu zjawisku

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Bezdomność zwierząt, to powszechny problem. To również smutny obraz ludzkiego panowania, w którym jako istoty wyższe zaniedbaliśmy istotną kwestię - życie i bezpieczeństwo braci mniejszych.

Co więcej, jesteśmy winni owej bezdomności, poprzez nieodpowiedzialne działania wynikające z masowej hodowli zwierząt, niewłaściwej socjalizacji, modzie na rasę, czy zaniechania kastracji. Tym samym schroniska pękają w szwach, bezpańskich zwierząt przybywa, a te, które mają mniej szczęścia zostają skazane na śmierć przez utopienie, śmierć głodową, poprzez przywiązanie do drzewa, a nawet, jak pokazują ostatnie dni, bestialskie morderstwo. Niedawno znaleziono dwa martwe owczarki przyczepione do uczęszczanych torów kolejowych…Oto obraz ludzkiego okrucieństwa, bez granic, bez zahamowań.

Na szczęście pojawiają się ludzie, którym zależy, którzy rozumieją, iż świat będzie istniał, tylko dzięki równowadze. Stąd powstała między innymi akcja „Kastrujmy bezdomność”, dzięki której istnieje możliwość,by znacznie zmniejszyć liczbę bezdomnych zwierząt zaledwie w ciągu 5-7 lat nawet o 50 procent! Naturalnie, zadziała tylko dzięki wsparciu i zaangażowaniu społeczeństwa.

A proszę mi wierzyć, kastracja to jedyna humanitarna i skuteczna metoda.

Organizatorzy akcji, Fundacja Karuna, apelują, iż dzięki tak spójnemu programowi bezpłatnej kastracji i czipowania zwierząt bezdomnych i tych, które mają swoje miejsce sprawimy, by nie narodziło się niechciane potomstwo, które później, w najlepszym przypadku, trafi do schronisk.

Tym samym fundacja nawiązała współpracę z organizacjami, które będą koordynatorami akcji w swoich przydzielonych regionach.

Dodatkowo znacznemu zmniejszeniu ulegną koszty związane z odłowieniem bezdomnego zwierzęcia, ponieważ  te płaci hyclowi każdorazowo za odłowienie wałęsającego się psa. Niestety, dalszy los zwierzęcia jest już bez znaczenia. Pieniądze podatnika również. Okazuje się bowiem, iż hycel tego samego psa może łapać ponownie, nawet kilkukrotnie, kasując odpowiednia kwotę.

Na stronach organizatora akcji, Fundacji Karuna, przedstawiono kilka przykładów takowej działalności:

1. Hycel odławia zwierzę, zabija je od razu. Wystawia fakturę. Gmina Płaci.

2. Hycel odławia zwierzę. Wystawia fakturę. Wypuszcza zwierzę. Gmina płaci. Hycel ponownie odławia to samo zwierzę. Wystawia fakturę. Gmina płaci. Tak można nieskończenie wiele razy zarobić na tym samym zwierzęciu.

3. Hycel odławia zwierzę, umieszcza je najczęściej w swoim własnym „schronisku”. Zawiera umowy z jak największą liczbą gmin, bo jego celem jest zgromadzenie jak największej liczby zwierząt, bo każda gmina płaci za każde zwierzę stawkę dzienną, która wynosi od 5 do 10 zł dziennie. Przy 2 000 psów, na konto hycla i jego przedsiębiorstwa wpływa dziennie kwota od 10 000 do 20 000 zł,natomiast miesięcznie od 300 000 do 600 000 zł!!! Ile z tego dostaje zwierzę? Niewiele, bo najczęściej i tak karmione jest otrzymywanymi w darowiźnie odpadkami z ubojni.

Tym samym, takie schronisko nie ma interesu by szukać psom domów, bo siłą rzeczy, stracą pieniądze. Co więcej, w jednym z nich znaleziono psa, który miał 4 czipy, każdy zarejestrowany na inna gminę, która na niego płaciła

— opowiadała Beata Krupianik z fundacji.

Nic dodać, nic ująć…

Rzeczywistość? Znaczna większość pieniędzy, jakie gmina przeznaczyła na zwierzaki wykorzystuje hycel, a tu w rejestrze figuruje m.in. firma informatyczna, zarząd nieruchomości, czy zakład komunalny, jakby czworonogi były matriksem, lub zbędnymi odpadami przeznaczonymi do utylizacji.

Z raportu NIK okazuje się, iż 80 proc. jakie gminy przeznaczają na zwierzęta, trafia do kieszeni hycla, a tylko 20 proc. przeznacza się na opiekę w schroniskach. My chcemy wprowadzić obowiązek dziennych stawek za utrzymanie psa, ponieważ teraz wiele gmin płaci za odłowionego psa jednorazowo nawet kilka tysięcy złotych. Co gorsze, według raportu NIK, przedsiębiorca z Olkusza nie był w stanie udokumentować losu 146 zwierząt, które odłowił na przestrzeni lat 2011 -12. W Lubelskiem nie znany jest los około 900 zwierząt, podobnie w gminach Grójec, czy Góra Kalwaria, gdzie wyparowało kilkaset psiaków

— mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz z Fundacji Mondo Cane współpracującej z Parlamentarnym Zespołem Przyjaciół Zwierząt.

Przykre, ale prawdziwe, co gorsze - za pozwoleniem lub ślepą niewiedzą osób z teczkami w dłoni.

To nie tajemnica, iż bezdomnych istot przybywa. Choć oficjalnie w Polsce zarejestrowano 136 schronisk, większość owych bezpańskich osobników trafia do domów tymczasowych, bo tylko stąd ma szanse na nową, ludzką rodzinę. A większość rzeczywistych adopcji odbywa się przez portale społecznościowe. W pozostałych przypadkach, czworonogi dożywają późnej starości lub kończą życie za kratami schroniska w nadziei, iż czasami utuli je dobry wolontariusz. Bo statystyki są nieubłagane. W schronisku umiera co czwarty pies i co drugi kot…

Obowiązujące przepisy zakładają obligatoryjną sterylizację i kastrację w schroniskach, niestety ciągle jest to martwy zapis. W związku z tym, ta ogólnopolska akcja oparta jednocześnie na obu metodach zapobiegania niechcianym miotom oraz czipowaniu będzie poważnym krokiem naprzód i pozwoli monitorować zarówno odłowione zwierzęta, hycli, schroniska, jak i nowych opiekunów. Kastrujmy bezdomność, to doskonały krok na przód, by zmienić ludzką świadomość i przyszłość braci mniejszych. Na lepsze.

Akcja wsparta jest mocną w słowach reklamą, na którą warto zwrócić uwagę i wesprzeć kampanię Fundacji Karuna.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych