Raper, który został księdzem: "Występując nie ściągam sutanny". WIDEO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Występując w teledyskach nie ściągam sutanny. Wiele poświęceń kosztowało mnie bowiem, aby zostać księdzem - wyznaje ks. Jakub Bartczak z Wrocławia w rozmowie z „Gazetą Krakowską”

O ks. Bartczaku mówi się, że jest „najlepszym raperem wśród polskich księży i jedynym duchownym wśród polskich raperów”. Jak sam przyznaje, na początku nie wszyscy byli przekonani do połączenia sutanny z hip-hopem. Po raz pierwszy został odesłany z seminarium z kwitkiem.

Gdy zobaczyli chłopaka z łysą głową i w szerokich spodniach, to chyba uznali, że robię sobie z nich żarty i mnie wyprosili

— wspomina duchowny.

Nie zrezygnował jednak ze swoich zamiarów.

Spory wpływ na moją decyzję miała tragiczna śmierć brata. To wydarzenie tak naprawdę dodało mi odwagi, aby podjąć się tego wyzwania

— opowiada.

Kiedy wreszcie został przyjęty do seminarium, musiał zaakceptować panującą tam dyscyplinę, ale z rapowania nie zrezygnował.

Łatwo nie było - mieli ze mną sporo problemów. (…) Do końca nie mogłem pogodzić się na przykład z tym, że muszę ubrać lakierki i chodzić w spodniach uprasowanych w kantkę. Dlatego też często dostawało mi się za trampki na nogach i bluzy z kapturem. No cóż, taki już przecież jestem

— dodaje ks. Jakub.

Jego utwory mają podnosić innych na duchu.

Zależy mi na tym, aby moja muzyka niosła przede wszystkim pozytywne emocje i przesłanie. Na co dzień jestem kapelanem w szpitalu i często mam do czynienia ze śmiercią i cierpieniem chorych

— wyjaśnia.

Teledyski ks. Bartczaka były już prezentowane w takich stacjach jak TVN czy Eska TV. Zawsze występuje w sutannie.

Sutanna nie jest dla mnie przeszkodą. Nie odżegnuję się od noszenia jej, gdyż sporo poświęceń mnie kosztowało, aby zostać księdzem. Noszenie jej dużo ułatwia. Kiedy idę ulicą, nie muszę nic mówić - każdy wie kim jestem. Ktoś doradzał mi, żebym zamienił sutannę na szerokie spodnie i w koszuli założył koloratkę. Ale uznałem, że byłoby to „pajacowanie”

— mówi duchowny.

Podstawowym naszym zadaniem muzykujących księży jest nauczać w imię Chrystusa, nie powodując zgorszenia. To nasze śpiewanie to nic innego jak przedłużenie katechezy

— podkreśla ks. Jakub Bartczak.

bzm/gazetakrakowska.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych