"Nie idę sam. On jest ze mną, On daje mi siłę, pokonam siebie, pokonam swoje słabości, dam radę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.freeimages.com
Fot.freeimages.com

Wygodne buty. Ciepłe ubranie. Noce są jeszcze zimne. Plecak. Kanapki, woda, czekolada. Dużo czekolady. Czołówka. Bez niej się nie da, szczególnie jak księżyc skryje się za ciemnymi chmurami. Jedziemy na start. Inni już tam są. Drogę rozpoczyna modlitwa. Ruszamy. Szybkie tempo, dużo nadziei, uda się. Jest coraz ciemniej. Zimno. Boli. Idziemy. Trochę za szybko. To już chyba setny kilometr. Nie, to dopiero siedemnasty. Będzie ich jeszcze około 27. Zobaczymy, w każdej chwili można zrezygnować. Kolejne stacje. Nadzieja, wiara, czytanie, słowa docierają powoli. To o mnie! Nie jestem sam! Dam radę, teraz nie idę sam. On jest ze mną, On daje mi siłę, pokonam siebie, pokonam swoje słabości, dam radę. Idziemy dalej. Kolana odmawiają posłuszeństwa. Widać tylko migające czołówki. Cisza. Słychać tylko ludzkie zmagania, słychać ból, każdy krok zadaje cierpienie. W środku nocy ktoś rezygnuje. Reszta maszeruje. Coraz mniej sił. Zaczyna świtać. Ostatnia stacja. Ranek, słońce. Koniec drogi. Ktoś podwozi do domu. Adrenalina spada, mięśnie nie trzymają powiek. Senność, zmęczenie, wycieńczenie, obraz sam się zamazuje. Własne ciepłe łóżko. Ból każdego mięśnia, każdej komórki, po koniuszek włosa. Satysfakcja. Uśmiech. Dałem radę. Sen. W przebłysku świadomości dociera fakt: On wtedy nie odpoczął, On nie zasnął, On cierpiał dalej… Za nas. Nie mogę go zawieść.

Tak opisał przebieg Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jeden z uczestników. Idą tam z różnych powodów: w osobistej intencji, dla wzmocnienia wiary, dla duchowego doświadczenia cierpienia, dla sprawdzenia swoich sił, w poszukiwaniu własnej drogi życiowej, w poszukiwaniu siebie, zwyczajnie się pomodlić i zbliżyć do Boga. Każdy ma swój własny powód, który nakazuje mu przeżyć w ten sposób Drogę Krzyżową. Każdy z uczestników odbiera ją inaczej, różnią się też tym, czego doświadczają w jej trakcie.

Na oficjalnej stronie EDK (www.edk.org.pl ) przeczytać można o idei akcji:

Można przeżyć Drogę Krzyżową w kościele, siedząc w ławce i słuchając rozważań. Można na stojąco, siedząco, w samotności lub w tłumie ludzi zgromadzonych na tym nabożeństwie. Każdy sposób jest inny, nie ma lepszych czy gorszych. Wybraliśmy rozważanie Misterium Drogi Krzyżowej podczas pieszej, nocnej wędrówki prowadzącej z Rynku Podgórskiego w Krakowie (Kościół Św. Józefa) do Sanktuarium Kalwarii Zebrzydowskiej. Ci, którzy już pięć razy szli z nami, mówią, że było to wyzwanie, głębokie przeżycie, doświadczenie własnej słabości i chociaż ułamka ciężaru, jaki dźwigał Jezus podczas Swojej Drogi. Bo inaczej patrzy się na Jego cierpienie z ciepłej ławki, inaczej gdy stopy pełne są odcisków, a nogi odmawiają posłuszeństwa…

W tym roku uczestnicy wyruszyli z ponad dwudziestu miejscowości. Organizatorzy zachęcali do przygotowywania wypraw ze swoich miejscowości, oferując wsparcie i współpracę przy przygotowywaniu tego wyzwania. Można też zobaczyć filmy, zdjęcia i relacje z poprzednich wypraw, ale tego, co przeżywają w duchu, w środku siebie, jakie mają przemyślenia i jakich przemian doświadczają pozostanie na dnie ich serc i sumień.

Ale każdy kto przebył Ekstremalną Drogę Krzyżową, kto dotrwał do końca, pokonał swe słabości, doświadczył mistyki cierpienia, wsłuchał się w swoje serce, nawet jeśli nie będzie lepszy, na pewno będzie inny, odmieniony, silniejszy o wiarę. O wiarę w Boga i w siebie. Na pytanie jak udaje się przetrwać taki ogromny wysiłek jeden z uczestników EDK odpowiedział:

Czułem, że nie jestem sam. Dalej tak czuję i to daje mi siłę do wszelkich działań.

Zuzanna Czarnowska

Autorka bloga tylko czasem

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych