Grupa aktorów Teatru Jaracza w Łodzi domaga się odwołania dyrektora Michała Chorosińskiego, a sprawę nagłaśnia „Gazeta Wyborcza”. „Błagali o zmianę byłego ministra kultury, Bartłomieja Sienkiewicza, teraz będą pisać do Hanny Wróblewskiej. - Mamy dość - mówią” - czytamy. Chorosiński jest oskarżany m.in. o „rozbicie zespołu” i „obniżenie rangi teatru”, sygnatariusze nazywają go również „jawnym nominatem partyjny, beneficjentem pisowskiej symfonii i nepotyzmu. Do oskarżeń dyrektor odniósł się na Facebooku. „W związku z nieprawdziwymi i nierzetelnymi informacjami godzącymi w dobre imię Teatru i mój wizerunek szykuję pozew sądowy przeciw Gazecie Wyborczej i autorce tekstu” - napisał Michał Chorosiński.
Część aktorów Teatru Jaracza w Łodzi, opisana w tekście „Gazety Wyborczej” jako „zespół artystyczny” wystosowała najpierw pismo do poprzedniego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza. W piśmie tym domagali się odwołania Michała Chorosińskiego ze stanowiska dyrektora. Dziś ubolewają, że ich prośba pozostała bez odpowiedzi i zamierzają zwrócić się do obecnej minister Hanny Wróblewskiej (tej samej, która obejmując urząd, siląc się na dowcip, nazwała swojego poprzednika „siepaczem” i jednocześnie zapewniła, że będzie kontynuować linię Sienkiewicza).
Michał Chorosiński to występujący w spotach wyborczych PiS-u, wspierający finansowo PiS (wpłaty na fundusz wyborczy), jawny nominat partyjny, beneficjent pisowskiej symfonii i nepotyzmu. Swoim nieudolnym, nieprofesjonalnym działaniem obniżył rangę Teatru im Stefana Jaracza w Łodzi. Rozbija i niszczy budowany latami zespół artystyczny. Nie przeszkadza mu obsadzanie gościnnie w czterech premierach z rzędu osób poznanych na planie „Korony Królów”
— wskazują sygnatariusze listu do poprzedniego ministra.
Dziennikarka „Wyborczej” Izabella Adamczewska doświadczenie Chorosińskiego sprowadza właściwie do ról w „M jak Miłość” i „Smoleńsku”, przypomina również, że dyrektor prywatnie jest mężem aktorki, a od 2019 r. także posłanki PiS, Dominiki Chorosińskiej.
„Dyrektor jest podminowany”
Autorka tekstu w „GW” rozmawia również z aktorami Teatru Jaracza, zaznaczając, że większość rozmówców, w obawie przed „zemstą”, wypowiada się anonimowo.
Dyrektor jest nerwowy, podminowany, chyba czuje pismo nosem. Lepiej się nie narażać
— czytamy.
Nigdzie nie jeździmy, stara publiczność nas bojkotuje, nikt o nas nie mówi
— w taki sposób jeden z aktorów opisuje obecną sytuację „teatru, który [kiedyś] liczył się w Polsce”.
Pod nazwiskiem wypowiada się za to Elżbieta Zajko. Aktorka, jak pisze „GW”, miała rok temu „w geście protestu rzucić etatem”, a w rozmowie podkreśla:
Pomiędzy Teatrem Jaracza, w jakim zaczynałam pracować za czasów Waldemara Zawodzińskiego, a potem Marcina Hycnara, a okresem, w którym pojawił się Michał Chorosiński, powstała jakościowa przepaść. Krytycy teatralni przestali interesować się teatrem, a stali widzowie, rozczarowani zmianą, przestali do niego przychodzić.
Zwłaszcza „rzucenie etatem” i porównanie rządów Waldemara Zawodzińskiego, a następnie Marcina Hycnara do czasów Michała Chorosińskiego będzie dość ciekawe, gdy zobaczymy, jak odniesie się do tego obecny dyrektor.
Jakie są dalsze zarzuty?
Dalej czytamy, że - jak wspominali aktorzy w liście do poprzedniego szefa MKiDN w 2020 r., czyli w czasie pandemii koronawirusa, Teatr Jaracza w Łodzi został „przejęty siłowo” (nie chcemy się wyzłośliwiać, ale może to nic dziwnego, że Bartłomiej Sienkiewicz pozostał głuchy na te skargi, gdyż w grudniu ubiegłego roku pokazał, że najwyraźniej nie ma nic przeciwko siłowemu przejmowaniu różnego rodzaju instytucji).
Michałowi Chorosińskiemu grupa aktorów zarzuca także m.in. brak dbałości o repertuar teatru, nieznajomość zarówno repertuaru, jak i miejsca, unikanie spotkań z aktorami, niezbyt częste pojawianie się w teatrze, produkcję „nadmiernej ilości premier”. Solą w oku sygnatariuszy jest również spektakl „Amadeusz”. Była dyrektor warszawskiego Teatru Dramatycznego Monika Strzępka ze względu na jego koszty zdecydowała się zdjąć z afisza w stolicy sztukę cieszącą się ogromnym zainteresowaniem widzów.
Dla Chorosińskiego to wydarzenie sezonu. Zrealizowane pospiesznie w trzy tygodnie, podczas gdy w Warszawie pracowano nad spektaklem trzy miesiące. Orkiestra, kilkunastoosobowy chór, aktorzy gościnni… I po co? Żeby tylko się odbyło. Jeszcze jedna okazja do zarobienia pieniędzy – mówi jedna z aktorek. – A po co „Burza” za kilkaset tysięcy? Tego nie wie nikt
— czytamy.
Chorosiński: Tekst narusza wizerunek Teatru i moje dobra osobiste
Tekst „GW” zacytował także portal Onet, natomiast Michał Chorosiński odniósł się do oskarżeń na swoim facebookowym profilu.
Drodzy Państwo, znajomi, przyjaciele: zostałem zaatakowany na łamach łódzkiej Gazety Wyborczej przez „anonimowych sygnatariuszy” listu przeciw mnie. Tekst dziennikarki nie spełnia podstawowych nawet standardów dziennikarskich i narusza wizerunek Teatru im. Stefana Jaracza, oraz moje dobra osobiste
— podkreśla aktor.
Dyrektor teatru nie jest przekonany, że jego odpowiedź zostanie opublikowana w mediach, dlatego do zarzutów zawartych w tekście odnosi się na portalu społecznościowym.
W odpowiedzi na artykuł „«Z teatru został cień». Aktorzy Jaracza w Łodzi chcą odwołania dyrektora z rozdania PiS”, który ukazał się 27.06.2024 na lodz.wyborcza.pl, informuję, że: 1. Sformułowanie „aktorzy Jaracza” wprowadza opinię publiczną w błąd, ponieważ sugeruje jakoby cały zespół aktorski, chciał odwołania mnie ze stanowiska, co nie jest prawdą. Świadczy o tym szereg wspólnie podejmowanych inicjatyw, ale także postawa zarządu Związku Zawodowego Aktorów. Jego prezes, Pan Mariusz Siudziński, jak i wiceprezes, Pan Paweł Paczesny, już w pierwszym roku mojego dyrektorowania poprosili o możliwość wyreżyserowania dwóch spektakli. Mowa o „Szklanej menażerii” pana Paczesnego oraz „Orkiestrze «Titanic»” pana Siudzińskiego. Obaj panowie proponują mi kolejne tytuły, których reżyserii chcieliby się podjąć. Cieszę się, że pragną współpracować ze mną w przyszłości
— czytamy w oświadczeniu Michała Chorosińskiego.
Dyrektor Teatru Jaracza przyznaje, że wystąpił w spocie wyborczym.
Wyraziłem tym poparcie nie dla partii politycznej, ale dla mojej żony. Myślę, że mam do tego prawo
— podkreśla Chorosiński.
Aktorzy występujący w spotach wyborczych polityków to norma.Są też reżyserzy, których można w nich zobaczyć. Na przykład świeżo nominowany na stanowisko dyrektora artystycznego Narodowego Teatru Starego w Krakowie, pan Jakub Skrzywanek, pojawił się w spocie pani Joanny Scheuring-Wielgus, do niedawna sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w kampanii do Parlamentu Europejskiego z 2019 roku
— zwraca uwagę.
Co do słów Pani Elżbiety Zajko o tym, że odeszła w proteście przeciwko „upolitycznieniu dyrektury”, to absolutnie nie użyła ona tego argumentu w rozmowie, w której informowała mnie o swojej decyzji odejścia z Teatru. Z uwagi na poufność takich rozmów ja osobiście nie informuję o powodach zmian, na które decydują się wybrani aktorzy. Dodam, że Pani Elżbieta Zajko zagrała w premierze otwierającej moją dyrekcję – „Zemście” Aleksandra Fredry. Reżyserował ją legendarny założyciel Teatru STU Krzysztof Jasiński – artysta uznany, o wielkim dorobku. Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany najwyższymi odznaczeniami państwowymi. (…) Pani Zajko twierdzi, że „stali widzowie” teatru „rozczarowani zmianą, przestali do niego przychodzić”. Diagnoza ta ma się nijak do rzeczywistości. Frekwencja na spektaklach w okresie mojej kadencji jest wyższa niż za poprzednich dyrekcji w ostatnim czasie. „Stali widzowie”, wbrew temu, co mówi pani Zajko, przychodzą więc do teatru, a dodatkowo odwiedza go też nowa publiczność, co bardzo mnie cieszy
— czytamy w oświadczeniu Michała Chorosińskiego.
Jak wskazuje dalej, swoje stanowisko w teatrze objął wskutek konkursu, a nie politycznej decyzji.
Siedmiu członków komisji konkursowej głosowało za moją kandydaturą, przy dwóch głosach wstrzymujących się, w tym Pana Siudzińskiego, prezesa Związku Zawodowego Aktorów, który nie był przeciwny objęciu przeze mnie stanowiska dyrektora
— podkreśla aktor.
Michał Chorosiński… w obronie Marcina Hycnara?
Michał Chorosiński zwraca uwagę na wątek poprzedniego dyrektora Marcina Hycnara. Dlaczego obecny dyrektor zmuszony jest stanąć w obronie swojego poprzednika?
Pozwolę sobie przytoczyć fragment pisma skierowanego do byłego ministra kultury pana Bartłomieja Sienkiewicza, który przywoływany jest tekście: „Od 2020 roku Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi jest systematycznie niszczony przez władzę PiS […]. Nasz Teatr został siłowo przejęty na początku pandemii, w czasie głębokiego lockdownu, bez możliwości jakichkolwiek konsultacji”. Rozumiem, że autorzy pisma mają tutaj na myśli objęcie stanowiska przez pana Marcina Hycnara, który został dyrektorem Teatru w grudniu 2020 roku. Ja pełniącym obowiązki dyrektora zostałem w lipcu 2022 roku, kiedy pandemia już się skończyła. To przykre, że były dyrektor naszego Teatru jest hejtowany. Za jego kadencji powstało kilka wartościowych spektakli.(…)Nie brał udziału w „siłowym przejęciu” teatru – dyrektorem został zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. „Systematycznie” go również nie „niszczył”, o czym świadczy jego dorobek
Co ze spektaklem „Amadeusz”?
To prawda, że pani Monika Strzępka zdjęła z repertuaru Teatru Dramatycznego „Amadeusza”. Prawdą jest również to, że pani Monika Strzępka nie jest już dyrektorką Teatru Dramatycznego. Swoją kadencję zaczęła od licznych zwolnień wśród zespołu aktorskiego. W Teatrze Jaracza nic takiego nie miało miejsca. Pan Siudziński jako prezes Związku Zawodowego Aktorów oraz jego koledzy z Zarządu powinni być z tego - jak sądzę - zadowoleni
— ocenia Chorosiński.
Ci, którzy na nim byli, wychodzili zachwyceni. Widownię mamy na każdym pokazie pełną. Recenzenci nas chwalą. Anna Wieczur przyszła z gotowym planem i konsekwentnie go zrealizowała. Informatorzy autorki tekstu mijają się z prawdą, mówiąc jej, że próby do spektaklu trwały trzy tygodnie. Zaczęły się 11 kwietnia, premiera odbyła się 26 maja. Jak łatwo obliczyć, jest to dwukrotnie więcej czasu. W tym czasie odbyły się 44 próby. Dla profesjonalnych aktorów to wystarczająca liczba, aby przygotować spektakl
— czytamy.
Nie powstałby bez zgodnej współpracy Zespołu. Cieszę się, że udało się ją wypracować, a łódzka publiczność może obcować z wielkim teatrem
— wskazuje szef Teatru Jaracza.
Tekst „«Z teatru został cień». Aktorzy Jaracza w Łodzi chcą odwołania dyrektora z rozdania PiS” zawiera szereg manipulacji i kłamstw. Dlatego zdecydowałem się na niego odpowiedzieć. Czuję wielkie wsparcie ze strony zarówno znacznej części zespołu aktorskiego, jak i pozostałych pracowników Teatru. Bez niego nie zrealizowalibyśmy tak dużej liczby premier. Z ostatnią, bardzo wymagającą, ale też niezwykle udaną, „Amadeuszem”, włącznie
— podkreśla.
Kto - i jak „rozbija jedność” zespołu?
Z przykrością odnotowałem atak, jaki anonimowi rozmówcy autorki tekstu przypuścili na pozostałe osoby zatrudnione w teatrze. Chodzi mi o ten fragment: „W teatrze pracuje prawie 200 osób i nie możemy liczyć ani na dział techniczny, ani na administrację. Dla nich nie ma znaczenia, co gramy i jacy reżyserzy tu przychodzą, byle było wygodnie i spokojnie, z premią i podwyżkami – mówi jeden z sygnatariuszy listu”. Ludzie, o których z takim lekceważeniem wyraża się „jeden z sygnatariuszy listu”, ciężko pracują, aby on i inni członkowie zespołu artystycznego mogli spokojnie zająć się swoimi zadaniami. Jeżeli ktoś chciałby rozbić jedność Zespołu, to nie mógłby zrobić tego skuteczniej, niż taką właśnie wypowiedzią
— zwraca uwagę Chorosiński.
Bardzo proszę „sygnatariuszy listu” o większy szacunek dla pracowników Teatru niebędących artystami. Do bardzo szkodliwych praktyk, rozbijających jedność Zespołu, zaliczam również naciski na kolegów, którzy przyjęli role w spektaklach, aby z nich zrezygnowali i w ten sposób nie dopuścili do premiery
— dodaje.
Dyrektor zapewnia o pracy nad planami na kolejny sezon, wyraża także uznanie dla „profesjonalizmu, oddania i talentu” zespołu.
W związku z nieprawdziwymi i nierzetelnymi informacjami godzącymi w dobre imię Teatru i mój wizerunek szykuję pozew sądowy przeciw Gazecie Wyborczej i autorce tekstu. Zdaję sobie sprawę z tego, że Gazeta Wyborcza nigdy nie napisze o mnie ani o instytucjach, z którymi jestem związany, nic pozytywnego, a nawet obiektywnego. Jednak jestem przekonany, że społeczeństwo zasługuje na profesjonalne dziennikarstwo, dlatego ta sprawa znajdzie swój finał w sądzie
— podsumowuje Michał Chorosiński.
Pełna treść oświadczenia.
aja/Wyborcza.pl, Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/697196-atak-na-dyrektora-teatru-jaracza-chorosinski-odpowiada