„Dzisiaj zostałem odwołany ze stanowiska dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej. Odwołania nie wręczyła mi osobiście Pani Minister Hanna Wróblewska, która od stycznia zapewniała, że chce się ze mną spotkać, ale jakoś do tego spotkania nie doszło. Panią Minister wyręczył Pan Minister Wyrobiec” - napisał na swoim profilu na Facebooku Piotr Bernatowicz.
Jak cała procedura wyglądała w praktyce?
Dziś rano wróciłem do pracy po urlopie i na biurku znalazłem projekt protokołu pokontrolnego po miesięcznej kontroli prowadzonej przez ostatni miesiąc w CSW ZU przysłany przez Panią Minister. Nie zdążyłem jednak nawet zajrzeć do tego dokumenty, bo zadzwonił telefon i wezwano mnie pilnie do MKiDN, a tam wręczono odwołanie z uzasadnieniem na jakieś 6 stron.
— relacjonował Bernatowicz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Bernatowicz odpowiada na zarzuty
Były już dyrektor CSW odniósł się do formułowanych pod jego adresem zarzutów.
Od zarzutów sformułowanych w tym piśmie będę się oczywiście odwoływał w bardziej obszernymi i szczegółowym piśmie. Mam na to 21 dni. Jednak teraz chciałbym na szybko odnieść się do kluczowych zarzutów sformułowanych w tym piśmie. Wiem, że nieprzychylne mi media będą teraz bezkrytycznie powielać różne zarzuty, z których wiele jest – w mojej opinii – wyolbrzymionych, a inne są całkowicie kłamliwe. Sądzę, że takie odniesienie się na gorąco do tej sprawy jest ważne, by nie wprowadzać w błąd opinii publicznej odnośnie do mojej działalności
— napisał.
Pismo jest dosyć obszerne, obejmuje dwa zestawy argumentów: argumenty merytoryczne i argumenty z zakresu organizacyjno-finansowego. Te pierwsze są niemal komiczne, na przykład te, w których wykazuje się brak pluralizmu jeżeli chodzi o sztukę współczesną w realizowanym przeze mnie programie w CSW, podczas gdy w mojej opinii CSW przez ostatnie lata było chyba najbardziej pluralistyczną instytucją sztuki nie tylko w Polsce ale i w Europie
— podkreślił.
Okazuje się, że w dokumencie nie obyło się bez insynuacji.
Są też inne argumenty zaskakujące dla mnie, bo niezgodne z prawdą, jak np. to, że w wyniku mojej decyzji zostało zawieszone przyznawanie nagrody im. Kazimierza Malewicza, której głównym organizatorem był Instytut Polski w Kijowie. Instytut Polski w Kijowie wycofał się z jej przyznawania, bo miał zastrzeżenia do patrona tej nagrody. Próbowaliśmy, by mimo wszystko kontynuować promocję sztuki ukraińskiej, w to miejsce powołać inną nagrodę dla artystów ukraińskich im. Jerzego Nowosielskiego i były to działania, o których ministerstwo doskonale wiedziało. Podjęliśmy współpracę m.in. z Narodową Galerią w Kijowie. Niestety agresja Putina na Ukrainę przerwała te zaawansowane działania. De facto jest to oskarżenie o brak promocji sztuki ukraińskiej przez CSW. A przecież w ostatnich dwóch latach mieliśmy dwie duże, największe w Polsce wystawy nowej sztuki ukraińskiej. Ponadto promowaliśmy artystów i artystki z Ukrainy, przyjmowaliśmy ich na rezydencje w CSW. Więc ten argument jest zaskakujący dla mnie i w sumie bolesny
— czytamy.
Pojawił się też argument, że Zamek Ujazdowski zerwał współpracę z instytucją niemiecką Akademie Schloss Solitude w Stuttgarcie (to współpraca w zakresie wymiany rezydentów). Jest to kompletną nieprawdą, bo współpracowaliśmy z nimi, przyjęliśmy rezydentkę z Akademii Schloss Solitude w 2023 roku, podpisaliśmy też umowę na przyjęcie rezydentów z Polski z Akademią Schloss Solitude i Instytutem Adama Mickiewicza. Nagle w lipcu ubiegłego roku niemiecka instytucja zerwała umowę z nami. Zadecydowała, że nie będzie przyjmować artystów z Polski, czyli wstrzymała tę wymianę na kolejny rok
— zauważył Bernatowicz.
Stwierdzono też, że w CSW ZU nie są realizowane kursy dla edukatorów, nauczycieli z zakresu sztuki współczesnej, które zapowiadałem w swoim programie. Tymczasem od dwóch lat organizujemy regularne warsztaty dla nauczycieli pt. „Interpretacja sztuki – sztuka interpretacji (nie tylko) na egzaminie maturalnym”, które właśnie realizują te programowe założenia
— dodał.
Na tym nie koniec
Piotr Bernatowicz odniósł się również do zarzutów natury finansowo-organizacyjnej.
Zarzucono mi, że koszty ujęte w planie finansowym zostały przekroczone. Składałem już w tej sprawie wyjaśnienia. Rosły koszty, ale też rosły przychody instytucji. Nie było, co ważne, żadnego przekroczenia finansowego, przekroczenia wydatków. Rok 2023 zamknęliśmy wynikiem finansowym 521 000 zł na plus przy znaczącym blisko dwumilionowym stanie konta bankowego (środki własne). Zwiększone, w dużym stopniu nieprzewidziane, koszty własne zostały pokryte o wiele większymi przychodami. Jednak ministerstwo uznało, że nie ujęliśmy tego w planie i były to koszty nieplanowane i w związku z tym jest to nadużycie
— zauważył.
Pojawił się także zarzut, że przekroczyłem tzw. ustawę kominową, bo wypłaciłem głównej księgowej nagrodę roczną w wysokości 10 tys. złotych brutto za 2023 rok. Jeśli był tutaj jakiś błąd, to wcale nie polegał on na przekroczeniu limitu tzw. ustawy kominowej, a jedynie na braku spełnienia jednego warunku wypłacenia tej nagrody, którym był przepracowany w pełni rok. Zresztą ten błąd zastał naprawiony, a nagroda zwrócona
— zwrócił uwagę Bernatowicz.
Kolejnym powodem mojego odwołania miałoby być to, że zarobki pracowników – i nie chodzi wcale o dyrekcję, ale o wszystkich pozostałych pracowników - CSW są wyższe, niż przewiduje drabinka w regulaminie wynagrodzeń, którą w zeszłym roku zaczęliśmy nowelizować, rozpoczęliśmy konsultacje w tym zakresie ze związkami zawodowymi
— czytamy we wpisie byłego dyrektora CSW.
Są też zarzuty – w mojej ocenie - dziwne. Wytknięto nam, że kupiliśmy drukarkę biurową za 2800 zł, podczas gdy zgodnie z planem powinniśmy tę drukarkę wydzierżawić za ok. 4000 zł. We wniosku wskazaliśmy, że planujemy ją wydzierżawić, ale ostatecznie okazało się, że zdecydowanie taniej i bardziej ekonomicznie będzie ją po prostu zakupić
— dodał Bernatowicz.
Okazuje się, że uwagę decydentów zwróciła również sprawa planowanej przez CSW ZU obsługi środków z KPO.
W zeszłym roku ministerstwo zleciło nam przygotowanie systemu redystrybucji środków z Krajowego Planu Odbudowy, który jak pamiętamy miały trafić do Polski. Nasza instytucja podpisała porozumienie z MKiDN, że przygotujemy się do dystrybucji tych środków w zakresie sztuk wizualnych, stypendiów i grantów. Musieliśmy bardzo szybko przygotować skomplikowany od strony kadrowej, prawnej i organizacyjnej system, który będzie służył temu zadaniu. Wiązało się to m.in. z nowymi obowiązkami działu finansowego i wielu działów CSW. Teraz ministerstwo zarzuca nam, że pracownicy, kierownicy oraz jeden zastępca dyrektora, którzy przy tym intensywnie pracowali niesłusznie otrzymali dodatki za wykonywaną pracę. Zdaniem pani minister nie powinni oni otrzymać tych dodatków, powinni wykonywać tę bardzo dużą pracę za darmo. Oczywiście to nie jest jakaś duża skala tych wydatków, łącznie na wszystkich pracowników to ok. 36 tys. zł, które były uwzględnione w specjalnej dotacji celowej, którą otrzymaliśmy na ten cel. Zresztą, jeśli chodzi wypłatę dodatkowego wynagrodzenia dla zastępcy dyrektora mieszącą się w powyższej kwocie pytałem o zgodę ministerstwa i dostaliśmy pozytywną odpowiedź
— podkreślił Piotr Bernatowicz.
Najważniejsze jest jednak, że Pani Minister działa w dużym pośpiechu. Nie dała mi czasu ani na zapoznanie się z projektem protokołu pokontrolnego, ani na odniesienie się do sformułowanych tam wniosków. Pomijam już fakt, że moje odwołanie rozpoczęło się, zanim na dobre zakończyła się ministerialna kontrola, a właściwie rozpoczęło się od - w sumie dość obraźliwiej - wypowiedzi Pana Ministra Sienkiewicza o deserze
— zaznaczył.
Dzisiaj Pani Minister Hanna Wróblewska objawiła się jako realizatorka słów Pana Sienkiewicza
— dodał.
gah/Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/696626-bernatowicz-wroblewska-realizuje-slowa-sienkiewicza