Rembek? Któż to? Znowu ktoś, o kim nikt nic nie wie? No dobrze, to może o kimś znanym, o kim wszyscy wszystko wiedzą? Ale chyba nie o Jamesie np. Bondzie, a choćby o Bonda Katarzynie (cóż, że trochę niegramatycznie) najładniejszej polskiej pisarce (co z tego, że pochodzenia białoruskiego, popieramy Białoruś) w przeciwieństwie do takich pisarek jak Olga Tokarczuk (Ukrainę też popieramy) czy Manuela Gretkowska, pochodząca z Bałut i posługująca się tamtejszym językiem, nie wspominając już o pisarzu Andrzeju Stasiuku, co to jeszcze nie wie, skąd jest.
Więc już przynajmniej wiadomo, że Rembek to pisarz. Tak, pisarz, ale nie od razu trzeba wychodzić na ulice z wyzwiskami na ustach, że to kolejny przypadek „lex Czarnek”, i biadać nad losem niewinnych dzieci zapędzonych do kolejnej, niechby i nieobowiązkowej lektury. Nie da się jednak, mimo wszystko, zupełnie ukryć, że Stanisław Rembek jest autorem najwybitniejszej powieści o wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920 roku (była taka, ale to nie ta, którą pod nazwą „wojny polsko-ruskiej” opisała najmłodsza, też niebrzydka polska (nadal?) pisarka). A więc tamta wojna, która zatrzymała najazd sowiecki na Polskę i Europę, nie powstrzymany niestety po następnej wojnie, po 1945 roku. Przypominam to nie tylko młodszym zwolennikom tzw. lewicy, która już swobodnie wędruje po wirtualnej historii, myląc często wydarzenia i bohaterów, ale i tym starszym, wychowanym na podręcznikach historii Heleny Michnik, którzy powtarzają stare prawdy o tym, że bohaterem był Bierut, a Łupaszka zdrajcą. W ten sposób wracają do swych najdawniejszych korzeni, nie tylko tych powojennych, gdy po 1945 założyciele PRL zwalczali bohatersko miejscowy faszyzm, czyli nazizm i „bandytów z AK”, ale nawet do tych wcześniejszych, o których pewnie nie słyszeli, ale i do tych po 17 września 1939 roku, gdy postępowa inteligencja uciekała przed Niemcami z Warszawy do Lwowa pod skrzydła sowieckiej władzy, a młoda poetka ogłaszała tam wiersz o „Prawdziwej ojczyźnie, gdzie sierp i młot”. Ale jeśli powiedziało się B jak Bierut, to trzeba też powiedzieć A, czyli o początkach PPR w czasie wojny, której nawet Stalin nie chciał nazywać komunistyczną po własnoręcznym skasowaniu KPP w 1938 roku za to że była „przesiąknięta polskim elementem szpiegowskim”. Tam w PPR w czasie wojny była dopiero wewnętrzna wojna domowa, wycinali się wzajemnie, dosłownie lub donosami Nowotko, bracia Mołojcowie, Finder, Fornalska, młodzi aktywiści Hanka Sawicka i Janek Krasicki, o legendzie których dzieci w latach 50. miały czytanki w podręcznikach szkolnych. Co te nazwiska też nic mówią? Wykończyliby się całkowicie sami, ale, niestety, towarzysze radzieccy mieli spory zapas następnych, z Bierutem Bolesławem na czele.
A więc wojna! Czy ta średniowieczna 1919-1920, na którą młodociany ochotnik Stanisław Rembek poszedł wprost ze szkoły, jeszcze przed zdaniem matury, czy ta późniejsza, którą przeżył pod bombami we wrześniu 1939 w Warszawie, a później w pobliskim Grodzisku, w którym na koniec wojny mógł oglądać nalot sowieckich samolotów na tę miejscowość, podczas którego przy „wyzwalaniu 17 stycznia 1945” zginęło pół tysiąca mieszkańców. Rembek wcześnie uznał, że warto spisywać wydarzenia, których był świadkiem, bo już jako 13-letni chłopak zaczął pisać dziennik, w którym opisywał wydarzenia początków I wojny św., które oglądał w prowincjonalnym mieście. Później szczegółowo prowadził na bieżąco dziennik kampanii 1919-1920 roku, niemal w ogniu walk. Taki sam dziennik spisywał podczas II wojny światowej. Są to nadal ważne świadectwa, które posłużyły mu także w pisaniu utworów literackich.
Autor dwóch powieści o wojnie polsko-bolszewickiej „Nagan” i „W polu”, która to wojna została po prostu wykreślona z historii preparowanej w Polsce Ludowej (po prostu nie było takiej i co nam zrobicie) nie miał więc prawa być w PRL pisarzem, ale i właściwie, nie miał prawa żyć, istnieć. Łaskawie go nie zastrzelono, co zdarzało się nagminnie, nie wypominając już Łupaszki i legionu podobnych śmiałków. Rembek zdążył jeszcze jakimś sposobem wydać zaraz po wojnie, gdy jeszcze nie skomunizowano wszystkiego, powieść „Wyrok na Franciszka Kłosa” o kolaborancie z czasów okupacji niemieckiej. Później mógł już tylko wegetować, łaskawie pominięty w poszukiwaniach Urzędu Bezpieczeństwa, pisać do szuflady opowiadania historyczne (z wykształcenia był historykiem, z zawodu nauczycielem) o dalszej, bezpieczniejszej przeszłości, głównie o wydarzeniach Powstania Styczniowego. Pisarz Rembek w czasach PRL nie istniał. Wyrok na siebie potwierdził, wydając w 1958 roku powieść „W polu” na emigracji, w paryskiej „Kulturze”. Był to pierwszy krajowy utwór literacki przemycony na Zachód i tam wydany. Po nim poszły książki Andrzejewskiego i Orłosia. Rembek przecierał ten emigracyjny szlak, sam sobie zamykając drogę do wydawania książek w kraju i do swego powrotu jako pisarza.
Na czym jednak polega wartość powieści Rembeka, skoro o nim mowa. To nie tyle heroiczny opis zwycięskiej kampanii, co studium wojny widzianej oczami szeregowego jej uczestnika, obraz walki na śmierć i życie, opowieść o skrajnej niepewności losu, cierpieniu i psychicznym zużyciu. Obraz indywidualny i zbiorowy, zarazem rachunek, cena wywalczenia, zdobycia i obrony przez Polaków swej niepodległości. W ten sposób nie tylko obraz historyczny tamtej wojny, ale i wiecznie aktualne studium tego, czym wojna jest. Dużo później i już na emigracji o tej samej kampanii 1919-1920 napisał powieść równie ważną, choć inną, drugi w niej ochotnik, Józef Mackiewicz, który miał wtedy 18 lat, a dziś jest bardziej znanym od Rembeka pisarzem (jak najsłuszniej uznanym oficjalnie w tym roku). „Lewa wolna”, podobnie jak inne jego książki antysowieckie, nie mogłyby powstać w PRL z tego prostego powodu, że z wyrokiem za Katyń, za obecność przy odkrywaniu pochówków w tamtejszych dołach śmierci, raczej by nie przeżył.
Czy pisarze ci są piewcami dawnych, minionych bezpowrotnie, tych średniowiecznych (mniej więcej) jak Grunwald wojen, skoro minęły też pacyfistyczne nadzieje i złudzenia, bo wojna jest u bram i nie daje o sobie zapomnieć.. Może więc są także pisarzami aktualnymi, albo i pisarzami przyszłości, bo nie możemy zapewnić, co będzie. Rosja nie zmieniła się, czy to carska, komunistyczna, czy obecna jako „suwerenna demokracja”, jak ją sami nazywają, pozostaje nadal państwem agresywnym, zaborczym, imperialnym. Pisarze przypominają i ostrzegają przed złudzeniami, ale i mogą wywoływać pytania zmuszające do refleksji: wojna i pokój, czy pokój za wszelką cenę, czy istnieje wojna sprawiedliwa, o czym nawet wielu ludzi Kościoła jakby zapomniało, wojna obronna, prawo do obrony i obrona konieczna. Więc pisarze znów potrzebni…
Obecnie staraniem Państwowego Instytutu Wydawniczego zaczęto wydawać dzieła zebrane Rembeka. Przedtem w latach 90. wydawano pojedyncze jego książki, które jednak publicznie szerzej nie zaistniały. Teraz pierwsze trzy tomy obejmują powieści „Nagan” i „W polu”, dziennik 1920 roku i opowiadania z wojny polsko-bolszewickiej zostały kompetentnie wydane w solidnym opracowaniu krytycznym Macieja Urbanowskiego. Czekamy na następne tomy.
Stanisław Rembek, Dzieła zebrane, t. I: Dziennik 1920 i okolice, t. II: Nagan. Powieść, t. III: W polu. Opowieść, opracowanie Maciej Urbanowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/585864-ex-libris-z-rembekiem