Gilbert Keith Chesterton był autorem, którego twórczość praktycznie od samego początku ubiegłego wieku stanowi pewien kanon konserwatywnej publicystyki i pisarstwa. Jego historia (podobnie chociażby jak historia innego wybitnego katolika z wysp, bł. bp Henryka Newmana), jest historią nawrócenia się z wiary anglikańskiej na katolicyzm w wyniku wieloletnich poszukiwań prawdy i intelektualnej uczciwości.
Był mistrzem absurdu, jego fantazja i bystrość umysłu pozwalały mu dostrzegać zależności i formułować nowe, oryginalne argumenty w obronie katolickiej wiary, co czyniło go niezwykle trudnym rywalem w światopoglądowych dyskusjach dla ówczesnych modernistów. Nic więc dziwnego, że jego podróż do Polski w 1927 roku była wydarzeniem, którym przez cały rok żyła ówczesna opinia publiczna w naszym kraju. Na pewno cytaty podobne do tego poniżej, w sytuacji wciąż bardzo świeżego wspomnienia czerwonej zarazy przetaczającej się przez Polskę kilka lat wcześniej, przysparzały Chestertonowi wielu przyjaciół w naszej ojczyźnie:
Moja instynktowna sympatia do Polski zrodziła się pod wpływem ciągłych oskarżeń, miotanych przeciwko niej; — i rzec mogę, — wyrobiłem sobie sąd o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciół. Doszedłem mianowicie do niezawodnego wniosku, że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa. Ilekroć zdarzyło mi się spotkać osobnika o niewolniczej duszy, uprawiającego lichwę i kult terroru, grzęznącego przy tym w bagnie materialistycznej polityki, tylekroć odkrywałem w tym osobniku, obok powyższych właściwości, namiętną nienawiść do Polski. Nauczyłem się oceniać ją na podstawie tych nienawistnych sądów i metoda okazała się niezawodną. (Fragment przedmowy Chestertona do książki Karola Salolea „Listy o Polsce”)
Straszne to były czasy, ale i piękne, gdy wrogów Polski najlepsi synowie Albionu rozpoznawali po nikczemności ich cech. Jeśli Chesterton się nie pomylił, wnioskować można, że istotę polskości stanowi antyteza tych wszystkich właściwości, które wymienia - wielkoduszność, męstwo, uczciwość, umiłowanie wolności i Boga.
Jan Sobieski wiedział, za sprawą tego mistycznego daru, który nazywa się zdrowym rozsądkiem, że kiedy islam dotarł do pewnego punktu, stał się sprawą każdego ochrzczonego i cywilizowanego człowieka. To samo dotyczy przemocy bolszewickiej. Jeśli bolszewizm dociera do pewnego punktu, staje się sprawą każdego ochrzczonego i cywilizowanego człowieka. A dla nas tym punktem jest Polska. Nie wierzę, by naród polski, który przetrwał niewolę u trzech potężnych imperiów, mógł zostać ostatecznie pogrążony przez jedną przemijającą anarchię. Lecz wiem, że gdyby został chwilowo pogrążony, oznaczałoby to wielką wyrwę w naszej własnej tamie, chroniącej przed powodzią. (Posłowie angielskiego wydania książki Kazimierza Pruszyńskiego „Poland”)
Słowa te pisał Chesterton w czasie, kiedy armia radziecka wdzierała się na tereny Rzeczpospolitej w roku 1920. Takie słowa bez wątpienia wywołują pewne poczucie nostalgii, opisują bowiem świat, który przeminął. Na obecnej wojnie nie ma linii frontu, bolszewicy zamienili walonki na błyszczące garniturowe buty, państwa na zachód od Odry zostały odmienione przez rewolucję 1968 roku. Narzuca się jednak jedno pytanie: czy widząc jak potoczyła się w ostatnich latach historia, co stało się z jego ojczyzną i naszym krajem, mistrz Chesterton byłby tak spokojny o przetrwanie naszej narodowej kultury? A może szczepionka, którą dla naszego narodu były rozbiory, pozwoli nam uchować swoją tożsamość w czasie neobolszewickiej nawały?
/mjs
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/530865-chestertonjak-po-niewolniczej-duszy-rozpoznac-wrogow-polski