Nadchodzą „Psy 3. W imię zasad”. Chyba każdy pamięta pierwszą część filmu Władysława Pasikowskiego z 1992 r. Obraz budził skrajne emocje, bo z jednej strony świetne tempo, amerykański styl realizacji, genialne dialogi, a z drugiej strony skrajnie zakłamana rzeczywistość, w której zarozumiali i głupi dawni działacze antykomunistycznej opozycji nie radzą sobie ze sprawowaniem władzy, a jednymi uczciwymi i godnymi zaufania ludźmi okazują się byli esbecy. I ta scena, w której niosą pijanego w sztok kolegę, śpiewając pieśń z grudnia 1970: „Na drzwiach ponieśli go Świętojańską…”. To obrzydliwe, ale jakże zapadające w pamięć i pewnie bardzo prawdopodobne, bo obrazujące skrajny cynizm ludzi dawnej bezpieki.
Pozwolę tu sobie na ryzykowne porównanie. Ryzykowne, bo dotyczące dzieła o nieporównanie większej wadze. Być może najwspanialszego filmu w dziejach kinematografii. Myślę tu o „Ojcu chrzestnym”. Odłóżmy na bok wszystko, co dotyczy strony artystycznej, a przyjrzyjmy się fabule i wizji świata. „Godfather”, tak jak „Psy”, pokazuje świat głęboko zakłamany. Mafijna rodzina Corleone zostaje zepchnięta do narożnika przez niemądre zasady wprowadzone przez złe państwo (skorumpowane i niezdolne do zrozumienia tradycyjnych zasad moralnych) oraz przez brutalną przestępczą konkurencję. Życie w takim świecie może nie usprawiedliwia, ale przynajmniej wyjaśnia, dlaczego w obronie rodziny używa się broni palnej. Jakże to amerykańskie…
Świętym prawem artysty jest naginać i naciągać, bo wiadomo – życie to nie film, ekranowa rzeczywistość musi być bardziej kolorowa od szarej codzienności. Jednocześnie twórca powinien być ostrożny, aby za daleko nie odejść od tego, co prawdopodobne, by uniknąć niezamierzonej śmieszności. Pasikowski radził sobie z tym i w „Krollu”, i w kolejnych dwóch częściach „Psów”, i w „Jacku Strongu” – wyszły świetne filmy akcji, w których naciąganie rzeczywistości nie przekraczało dopuszczalnych norm. Miał wszakże koszmarną wpadkę, gdy wziął się do tematu najwyraźniej dla siebie obcego, niezrozumiałego, a przy tym delikatnego i drażliwego – polskiego antysemityzmu. W „Pokłosiu” zakłamanie i zmyślenie osiągnęło poziom absurdu.
Mimo tej kompromitacji czekam na kolejne „Psy”. Czekam na Lindę, Pazurę i Dorocińskiego, na świat zmyślony, ale nie przegięty. Na powrót Pasikowskiego do źródeł i odkupienie win z „Pokłosia”.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 47/2019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/475448-czy-pasikowski-odkupi-winy