Każdy film Pedro Almodóvara ma wątki autobiograficzne. Jednak „Ból i blask” jest najbardziej osobistym wyzna- niem najbardziej utytułowanego hiszpańskiego reżysera. „Nie mogę się dłużej skrywać za postacią Salvadora Mallo” – przyznał w jednym z wywiadów Almodóvar. Zrealizował zdjęcia w swoim madryckim mieszkaniu i ubrał Antonio Banderasa w swoje ubrania, uczesał go w swoją fryzurę, a na plakacie jego cień góruje nad postacią głównego bohatera.
Wielcy reżyserzy lubują się w oddawaniu hołdu ich największej miłości, czyli kinu. Robią to z pozycji filmowego maniaka jak Quentin Tarantino w „Pewnego razu w Hollywood” albo autobiograficznej jak Federico Fellini w „8 i pół”. „Ból i blask” należy do tej drugiej kategorii filmów. Almodóvar zaprasza nas do świata najbardziej znanego hiszpańskiego reżysera Salvadora Mallo (Banderas), który zmaga się z niemocą twórczą oraz egzystencjalnym i fizycznym bólem. Migreny, bóle pleców i stawów, refluks, depresja i brak weny prowadzą go wprost w szpony nałogu heroinowego.
Ponowne zjednoczenie z dawnym przyjacielem i aktorem Alberto (Asier Etxeandia), z którym pokłócił się 32 lata wcześniej, każe mu zajrzeć we własną duszę. Mallo został wychowany w ubogiej rodzinie mieszkającej w zaadaptowanej na dom jaskini z kochającą i surową matką (Penélope Cruz) u boku. Teraz powraca do wspomnień z dzieciństwa. Przypomina sobie nauki matki, katolicką szkołę, pierwsze seksualne fascynacje i najważniejszą miłość. Miłość do kina. Każde z tych wspomnień definiuje dzisiejszego Salvadora. Jego pastelowe mieszkanie pełne dzieł sztuki (tak samo kolorowe jest kino Almodóvara) zderza się z matką próbującą ożywić kolorami wapienne ściany jaskini.
Przyjaźń ze starszym od siebie robotnikiem analfabetą, którego mały Salvador nauczył pisać i czytać, rozwinęła w nim po- pęd homoseksualny. Obsadzenie w roli matki Penélope Cruz ma drugie dno. W ostatnich latach kariera Almodóvara jest pełna artystycznych zakrętów. Penélope zawsze jednak przy Pedro stała i wybierała role u niego ponad propozycje z Hollywood. To ona też dawała twarz jego przywiązaniu do matriarchatu we „Wszystko o mojej matce” czy „Volver”. Kluczowe dla akcji jajko do cerowania należało do matki Pedro.
Poruszający jest też obraz narkotykowego nałogu Salvadora. To szczere, ale niepozbawione autoironicznego humoru wyznanie zamknięte w wypowiadanej przez bohatera mądrości: „Wierzę w Boga, gdy doskwiera mi ból wszystkiego. Kiedy boli mnie tylko jedna część ciała, pozostaję ateistą”.
Banderas dostał za tę wybitną rolę nagrodę w Cannes. Nie byłoby jego międzynarodowej kariery, gdyby nie praca z Almodóvarem, z którym zrobił już dziewięć filmów. Debiutowali razem w „Labiryncie namiętności” (1982). Od tego czasu Banderas osiągał swoje największe aktorskie szczyty w obnażających aktorsko dzie- łach Pedro. Ten film jest najpiękniejszym dowodem ich przyjaźni. Antonio obnaża tym razem samego Pedro. Obnaża jego fobie, lęki, ale też namiętności. Obnaża jego miłość. Do matki i kina.
5/6
„Ból i Brzask”, reż. Pedro Almodóvar, dystr. Gutek film
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/460716-bol-i-blask-wszystko-o-jego-matce-recenzja