„Pierwszy reformowany” dostał właśnie nominacje do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. To zaskakujące dla wielu krytyków europejskich, którzy nowy film Paula Schradera niemiłosiernie chlastali swoim piórem. Amerykanie rozpoznali w nim jedno z najlepszych dzieł roku 2018. Może amerykańscy krytycy są wciąż bardziej wrażliwi na teologiczne treści w kinie? Może protestancka optyka nie zaginęła u nich, jak katolicyzm wśród liberalnych i lewicowych elit intelektualnych w Europie?
Nie jest przecież tajemnicą, że dziś w europejskim kinie na poważnie tylko Lars von Trier wadzi się z wiarą. Robi filmy w opozycji do apologety chrześcijaństwa Andreia Tarkowskiego, którego ostatnim spadkobiercą został Krzysztof Zanussi, oklaskiwany notabene w The Hollywood Reporter za swój „Eter”. Trier robi może nawet kino ocierające się o Crowleyowski satanizm, ale próbuje przynajmniej dyskutować na poziomie teologicznym. Pisałem o tym w dłuższym eseju
W USA teologiczna dysputa w kinie wciąż wygląda inaczej. Wciąż widać za oceanem chęć poważnej dyskusji religijnej na ekranie. Nie chodzi mi o ckliwe protestanckie katechezy z gatunku christian movies, odnoszące coraz bardziej spektakularne sukcesy komercyjne. Spójrzcie na bardzo osobiste „Milczenie” Martina Scorsese, do którego realizacji maestro dojrzewał kilkanaście lat. Paul Schrader swoje największe dzieła stworzył właśnie ze Scorsese. Wykreowali niepodrabialny duet rozdartego duchowo i buntującego się katolika i walczącego z purytanizmem protestanta. Obaj głęboko wierzą w Boga i obaj żarliwie walczą z kajdanami religijnymi. Dali nam wielkie filmy podszyte religijnością. To Schrader napisał niesłusznie oskarżone o antychrześcijaństwo „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, będące przecież wybitnym dziełem filmowym opartym na apokryficznych Ewangeliach. „Taksówkarz” i „Ciemna strona miasta” to natomiast dwa traktaty o karze za grzechy i szukaniu zbawienia na ulicach nędzy nowojorskiej metropolii. „Wściekłego byka” można również odczytywać jako kino odkupieniu.
Czekam wciąż na jeszcze jeden teologiczny traktat obu filmowców. Czy jest na niego szansa? Scorsese nie traci wielkiej formy. Schrader do niej powrócił po latach niepowodzeń reżyserskich. „Pierwszy reformowany” to film o kryzysie wiary, dotykającym zachodnie społeczeństwa. Kryzys widzimy przez pryzmat historii protestanckiego kapłana zmagającego się z powołaniem i własną przeszłością. Proboszcz John Toller ( Ethan Hawke) stracił w Iraku syna. Obwinia się za to, że pozwolił by jego dziecko zgodnie z rodzinną tradycją pojechał na front. Przez to rozbiło się jego małżeństwo.
Jego wiara jest wystawiana na liczne wątpliwości. Jak może pomagać parafianom, skoro własne cierpienie go tyle razy powala na ziemię. Wtedy poznaje parafiankę Mary ( Amanda Sayfried), której mąż (Philip Ettinger) jest fanatycznym i radykalnym działaczem ekologicznym. W Kanadzie siedział w więzieniu. Teraz namawia Mary do abortowania ich dziecka, ponieważ niszczony przez człowieka świat nie ma przyszłości. „On chce zabić nasze dziecko. Gdybym tylko umiała się modlić”- mówi do pastora kobieta. Jak może jej pomóc duchowny, który obok kryzysu wiary doświadcza również poważnej choroby? Schrader powołuje się na „Dziennik wiejskiego proboszcza” Bressona. Jego bohater też pisze pamiętnik. Schrader zupełnie celowo nawiązuje do wielkich religijnych filmowych obrazów. Pojawia się nawiązanie do „Ofiarowania” i „Solaris” Tarkowskiego, a stylistyka ociera się o Malicka. Krytyk filmowy dr Michał Oleszczyk zauważył też podobieństwa do „Taksówkarza”. „Najazd na szklankę z miksem: whisky plus różowy Pepto-Bismol jest jak najazd na musujący w tamtym filmie Alka-Seltzer, a kończy całość akcentem erotyczno-pasyjnym, w którym ciało zostaje oplecione drutem kolczastym, na stole stoi gotowa do toastu szklanka płynu do udrażniania rur, a spiralny ruch kamery wokół całującej się pary (znak „wybawienia przez miłość”) łączą się w jedyne w swoim rodzaju kiczowato-ascetyczno-patetyczne crescendo”- pisze filmoznawca.
Schrader nakręcił radykalną i brutalną teologiczną dysputę o gwałceniu przez człowieka boskiego daru jakim jest planeta. Pastor niczym Travis z „Taksówkarza” ma być ręką gniewnego Boga. Ma ukarać grzeszników za mordowanie boskiego stworzenia, jakim jest przyroda i nasza planeta. Ofiarą nie ma być nienarodzone dziecko, jak chciał oderwany od chrześcijaństwa radykalny ekolog. Ofiara ma być znacznie większa. Travis zmywał brud z ulic nowojorskiej Sodomy i Gomory pistoletem. Dla pastora cały świat zasługuje na karę, skoro do śmierci planety przykłada się każdy rozwinięty kraj. Ofiara musi więc być symboliczna. Jeden i drugi walczy z zanieszczyczeniem. Travis bronił prostytujące się dziecko przed alfonsami. Pastor chce oczyścić ziemię z brudu jej gwałcicieli.
Schrader zastanawia się jednak czy zmiany klimatyczne nie są również częścią bożego planu dla ziemi. Może właśnie zbliża się Apokalipsa i jej częścią jest ludzka autodestrukcja? Zabijanie ziemi jest przecież zabijaniem życia. Zabijaniem samego siebie. Czyż nie przed tym przestrzega dziś Franciszek mocno stawiający ekologię w centrum swojego nauczania? Bez wątpienia łączy to kalwinistę Schradera z przesłaniem papieża. Nie tylko obecnego. „Powinniśmy przyjąć, jako poważny obowiązek, by nowym pokoleniom przekazać Ziemię w takim stanie, aby i one mogły w niej godnie zamieszkać i ją uprawiać”- pisał Benedykt XVI. Czy nasza siostra ziemia mści się za gwałt, jaki na niej się dokonuje? Nie ma wątpliwości Franciszek w encyklice „Laudato Si”.
Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił. Dorastaliśmy myśląc, że jesteśmy jej właścicielami i rządcami uprawnionymi do jej ograbienia. Przemoc, jaka istnieje w ludzkich sercach zranionych grzechem, wyraża się również w objawach choroby, jaką dostrzegamy w glebie, wodzie, powietrzu i w istotach żywych. Z tego względu wśród najbardziej zaniedbanych i źle traktowanych znajduje się nasza uciskana i zdewastowana ziemia, która «jęczy i wzdycha w bólach rodzenia» (Rz 8, 22). Zapominamy, że my sami jesteśmy z prochu ziemi (por. Rdz 2, 7). Nasze własne ciało zbudowane jest z pierwiastków naszej planety, jej powietrze pozwala nam oddychać, a jej woda ożywia nas i odnawia.
Te słowa Franciszka do serca musiał przyjąć Schrader, który nie ukrywa przecież w wywiadach swojej wiary.
Jestem chrześcijaninem. Chodzę do kościoła w niedzielę. Wybrałem wiarę. Większość życia byłem osobą wierzącą. Moje chrześcijaństwo polega na medytacji a nie rozrywce. Nie będę jednak atakował chrześcijan, którzy uczęszczają do mega kościołów. To jednak nie jest moje chrześcijaństwo.
mówił w jednym z wywiadów. Jednak „Pierwszy reformowany” jest już krytyką pastorów mających sojusz z wielkim biznesem nie dbającym o ekologię. Nie jest to film otwarcie anty-Trumpowski. Jest jednak wymierzony w politykę, którą Trump uosabia. Żaden inny prezydent USA XXI wieku tak otwarcie nie kpił sobie z ekologów jak Trump. Nie mamy jednak do czynienia z paszkwilem antykapitalistyczm w duchu Michaela Moore’a. To zupełnie inny poziom rozważań. Owszem, mamy tutaj pazernych przedstawicieli wielkiego biznesu, poświęcających dobro planety dla własnych
Czy dlatego „Pierwszy reformowany” dostał nominacje do Oscara? Bo jest postępowy ekologicznie? Możliwe, że film o wymowie skrajnie antyaborcyjnej, nawet tak ciekawy artystycznie jak obraz Schradera, takich szans by nie miał. To drugorzędne rozważania. Schrader nakręcił film teologiczny nawiązujący do największych religijnych osiągnięć w kinie. W erze natłoku christian movies i filmów opartych na koncepcjach zupełnie dalekich od chrześcijaństwa, trudno tego nie docenić. Jeszcze bardziej cieszy fakt, że Akademia dostrzegła tak ciekawy teologiczny traktat.
Schrader jest radykalny. Jest drażniący i rozdziera wiele ran. Kino religijne powinno takie być. Gorące, a nie letnie. Kontrowersyjne i intrygujące. Wzbudzające żywe debaty. Nie potrzebujemy dziś w kinie katechez umacniających wiarę. Potrzebujemy dzieł pobudzających serca i umysły ludzi dalekich od wiary. „Pierwszy reformowany” jest takim właśnie filmem. Może nominacja do Oscara zachęci do powrotu takich tematów do mainstreamowego kina?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/430842-zdumiewajacy-teologiczny-traktat-z-nominacja-do-oscara