„Nie możemy ze światem rozmawiać tylko we własnym gronie”- mówił Krzysztof Zanussi podczas debaty na katolickim Festiwalu Niepokalanów we Wrocławiu, w której miałem zaszczyt i przyjemność uczestniczyć. „Nie możemy zmykać się w swojej niszy i się marginalizować. Co debaty o kondycji moralnej świata prowadzone we własnym gronie dadzą, poza przekonywaniem przekonanych?”- dodaje legendarny polski reżyser.
Od jakiegoś czasu dochodzę do tych samych wniosków. Co da kolejna debata telewizyjna, radiowa czy prowadzona przed żywą publiką, gdzie każdy z rozmówców ma mniej więcej takie samo zdanie? Jaki sens ma poświęcanie czasu na utwierdzanie się w przekonaniu o własnej racji bez zderzenia jej z opiniami oponenta? Nie mam żadnych złudzeń, że nie ma sensu zadawać tego pytania politykom. Partyjnym liderom na rękę jest stworzenie sobie dwóch plemion i wmówienie im, że toczy się wojna. Na wojnie obowiązuje posłuszeństwo i dyscyplina. Na wojnie nie zadaje się pytań dowódcy. Nie kwestionuje się jego decyzji. Dlatego politycy utrzymują stan wojenny w umysłach wyznawców bez przerwy. To doskonały sposób na manipulacje.
To jednak wojna partyjna. Żałośnie płytka i totalnie ograniczająca horyzonty. Toczy się wojna ważniejsza. Wojna, którą prowadzić można metodami dokładnie odwrotnymi do wojenek partyjnych. To wojna cywilizacyjna. Wojna o kulturę.
Wybitny włoski komunista Antonia Gramsci nauczał, że aby wygrać wojnę o umysł i serce całego narodu nie potrzebne są banki. One i tak przyjdą do rewolucji. Ważna jest edukacja i kultura. „Kultura głupcze!”- brzmi wyświechtany do bólu slogan. Sprowadzony został dziś do nadruku na t-shircie. Konserwatyści niby wiedzą, że o kulturę trzeba walczyć. Co jednak robią, by tego dokonać? Skoro posługujemy się językiem czerwonych, to odpowiem tak: „palą komitety, zamiast budować własne”.
Nie zbudujemy jednak własnych komitetów bez pokazania światu co mamy do powiedzenia. Nasza oferta nie jest łatwa. W czasach celebracji antropocentryzmu i fetyszyzacji praw człowieka w oderwaniu od jego powinności i obowiązków nie jest łatwo przedstawiać chrześcijańską koncepcję świata. Czy jednak kiedykolwiek było to proste? Nie mam wątpliwości, że uczciwe i przepojone chrystusowym miłosierdziem świadectwo ma szansę odmienić każdą duszę.
Do tego jednak potrzebna jest rozmowa i starcie poglądów. Starcie pełne szacunku dla oponenta. Pozbawione moralnej wyższości i arogancji. Tak zwyciężał Chrystus. Tak zwyciężali pierwsi chrześcijanie. Tylko w takim starciu możemy pokazać, że nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości, ale mamy spójną wizję czym jest człowieczeństwo. Można ją przedstawić tylko w zestawieniu z wizją przeciwną.
Dlatego rację ma Pan Krzysztof Zanussi oczekujący rozmowy ze środowiskami, które rządzą dziś kulturą. Nie można utwierdzać świat w przekonaniu, że istnieją dwie kultury rozwijające się obok siebie. Kultura jest jedna. Na jej płaszczyźnie, absolutnie wolnościowej, należy debatować. Łatwo jest walczyć z oponentem zakazami i nakazami. Zabieraniem mu funduszy i straszeniem prokuratorem za „obrazę uczuć religijnych”. Łatwo jest zamknąć się w getcie z poczuciem moralnej wyższości. Do czego to jednak prowadzi? Zanussi przekonuje, że na manowce. Nie naśladujmy tych, którzy za pomocą pałki poprawności politycznej zamykają usta swoich wrogów. My zwalczajmy zło dobrem. W tym wypadku wolnościowym podejściem do debaty. Kapłani politpoprawności będą bez szans.
Na wrocławskim festiwalu Niepokalanów Zanussi pokazywał widzom arcydzieło Federico Felliniego „La Strada”. Dziś jest to film zaliczany do dzieł przepojonych chrześcijańskim duchem. W czasie premiery w 1954 roku atakowali go katoliccy recenzenci. Atakowali głupio i infantylnie. Efekt? Fellini i cała grupa włoskich reżyserów mocujących się na najróżniejsze sposoby z wiarą uciekła pod skrzydła agresywnej wówczas lewicy. Część z tych genialnych i absolutnie utalentowanych filmowców mogła pozostać po innej stronie wojny światów. Zobaczyli jednak, że z zabetonowanymi katolikami debaty nie ma.
Efekt? W Europejskim kinie nie ma już prawie wcale filmowców chrześcijańskich jak Tarkowski czy Bresson. Pozostał jeden Zanussi, który swój nowy film „Eter” ( premiera 30 listopada) poświęcił interpretacji mitu Fausta i przypomnieniu, że największą sztuczką diabła było wmówienie ludziom, że nie istnieje Zanussi do swojego filmu zaprosił artystów o najróżniejszych poglądach. W końcu główną rolę gra ( świetna rola) jawnie lewicowy Jacek Poniedziałek.
Co jak sędziwy już przecież ( choć w zdumiewająco znakomitej kondycji umysłowej i fizycznej) Zanussi przestanie kręcić filmy? Kto będzie do nas apelował, byśmy wyszli z Ewangelią do świata kultury, a nie pozostawali z nią w naszej niszy? Wsłuchujmy się w głosy tak katolickich i jednocześnie funkcjonujących w oderwanej o wiary kulturze ludzi jak Krzysztof Zanussi. Póki jeszcze nie odchodzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/418032-jak-rozmawiac-ze-swiatem-za-pomoca-kultury-racje-ma-zanussi