Jim Carrey w ostatnim czasie pojawiał się w mediach głównie przez swoje osobiste problemy. Samobójstwo byłej dziewczyny, o które winiły go tabloidy, porażki finansowe i artystyczne kolejnych filmów, w końcu przejmujący występ w dokumentalnym filmie „Jim and Andy” pokazującym, jak mocno na psychice będącego wówczas w szczytowym momencie kariery Carreya odbiło się wcielenie się w Andy’ego Kaufmana w „Człowieku z księżyca” Miloša Formana.
Ten serial może być punktem zwrotnym w gasnącej karierze 56-letniego komika. W „Kidding” Carrey wciela się w pewnym stopniu w samego siebie. W gwiazdę tkwiącą w szufladzie. Spętaną własnym wizerunkiem. Z wieczną maską na twarzy. Jeff znany jest kilku pokoleniom Amerykanów jako Pan Pickles. Jest żywą legendą dziecięcej telewizji. Od trzech dekad naucza małych Amerykanów, jak żyć i być dobrym człowiekiem. Jest na tyle kochaną i charyzmatyczną postacią, że oglądają go nawet dorośli pamiętający jego urok z dzieciństwa. Za maską wesołego Pana Picklesa kryje się ból, mrok i cierpienie. Jeden z synków Jeffa ginie w wypadku samochodowym. Jego brat bliźniak i była żona, którzy przetrwali zderzenie, próbują sobie poradzić z traumą. Jeff ma z tym większy problem. Tłumi w sobie ból. Obudowuje go murem, przez który magma cierpienia szuka upustu. Wpływa to na jego zachowanie przed kamerą. A przecież Pan Pickles to twarz telewizyjnego biznesu wartego ponad 100 mln dol. Na każdym kroku przypominają mu o tym jego producent i zarazem ojciec Seb (fantastyczny Frank Langella) oraz siostra i lalkarka show Deirdre (Catherine Keener). Ona jest drugą bohaterką serialu. Z nie mniej pokręconym życiem i problemami domowymi. Jednak ta produkcja jest popisem jednego aktora.
Jim Carrey tworzy w „Kidding” najlepszą rolę w karierze od czasu „Człowieka z księżyca” (1999). Kilka odcinków serialu reżyseruje Michael Gondry, który z aktorem nakręcił świetnego „Zakochanego bez pamięci” (2004). Gondry znów wyciąga z Carreya rzadko widziane pokłady dramatycznego talentu.
Jim dokonuje wręcz aktorskiego ekshibicjonizmu. A może to nawet wyznanie? Po czterech obejrzanych odcinkach od razu zapragnąłem więcej. Więcej Jima Carreya odsłaniającego nie tylko wnętrze Pana Picklesa, lecz również walczącego z własnym wizerunkiem. Zamkniętym w tytułach jak „Głupi i głupszy” czy „Maska”. Carrey za pomocą tego niezwykłego serialu zrywa maskę. Przed nami. Przed światem. To bardzo osobista produkcja.
„Kidding” dostępny na HBO GO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/410253-kidding-jim-carrey-dawno-nie-byl-tak-znakomity-recenzja