Sequele nie są nigdy udane? „Sicario 2: Soldado” przeczy tej tezie. Może spokojnie stanąć na krótkiej półce z kontynuacjami równie dobrymi, co oryginał. Nie ma na reżyserskim stołku Denisa Villeneuve’a i zniknęła postać grana przez Emili Blunt. Nie zmienił się jednak wyjątkowy klimat opowieści o walce z narkotykowymi kartelami z Meksyku. Akcja skupia się na bezwzględnym agencie CIA ( Josh Brolin) i byłym meksykańskim prokuratorze ( Benicio del Toro), wykonującym dla Amerykanów brudną robotę. Obaj w poprzednim filmie uosabiali szokująco cyniczne działanie amerykańskich służb. Teraz mówią nam o nich znacznie więcej.
Podobnie jak w filmie Villeneuve’a wchodzimy w brutalny i pozbawiony zasad świat walki z narkobiznesem. Włoch Stefano Sollima nie naśladuje jednak stylu Kanadyjczyka. On opowiada odrębną historię. Krwawą, brudną i równie pesymistyczną jak pierwsza część. Jednak u niego więcej jest dokumentalnej obserwacji. To relacja z frontu wojny. Wojny niemożliwej do wygrania. Można ją jedynie regulować i nie pozwolić by wymknęła się spod kontroli.
Sollima pracował przy wybitnych włoskich serialach „Gomorra” i „Suburra”. W każdym ujęciu widać jego umiejętność pokazania brutalności świata. Nie zobaczycie tutaj wymyślnie brawurowej narracji rodem z „Narcos”. To wizja walki z kartelami bez najmniejszej mitologii. Bez retuszu. Bez złudzeń, co do możliwości naprawy świata. Pierwsze „Sicario” stawiało bardzo cyniczną tezę: nie da się wygrać wojny z narkotykami, dopóki społeczeństwo będzie po nie sięgało. Rynek można jedynie kontrolować. W drugiej odsłonie widzimy jak amerykańskie służby rozpętują wojnę między kartelami, by schwytać terrorystów szmuglujących nielegalnie islamskich fanatyków przez meksykańsko-amerykańską granicę. Nie ma żadnych zasad walki z wrogiem. Liczy się wynik. Cel uświęca środki.
Mający zielone światło od Departamentu Stanu i zakamuflowane finansowanie ( przez firmy- krzaki w Ameryce Południowej) agenci amerykańskich służb bezwzględnie strzelają do skorumpowanych meksykańskich policjantów, torturują terrorystów i reżyserują chaos przy własnej granicy. Wszystko pokazane jest bez ideologicznego zacięcia, mówiącego jak paskudne i złe są amerykańskie służby. Ba, można odnieść przygnębiające wrażenie, że nie da się tej wojny prowadzić inaczej.
Kilka scen „Sicario 2” na zawsze pozostaną w pamięci. Wysadzenie się terrorysty tuż przy błagającej go o litość matki z małym chłopcem mówi o terroryzmie więcej, niż wielkie elaboraty z poważnych pism. Surowe, niepokojące i ciężkie ujęcia Dariusza Wolskiego nie pozwalają nazwać tego filmu wakacyjnym rozrywkowym kinem. To przygnębiająca relacja z samego wnętrza piekła, pochłaniającego każdego, kto postawi w nim nogę. Przemoc naprawdę powoduje jeszcze większą przemoc. Tylko czy jest od tego kołowrotka jakakolwiek ucieczka?
5,5/6
„Sicario 2: Soldado” reż: Stefano Sollima, dystr: Monolith
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/404711-sicario-2-soldado-znakomity-sequel-recenzja