Trudno po netflixowym „Narcos” opowiedzieć intrygującą i wciągającą historię kolumbijskiego króla kokainy Pablo Escobara. „Narcos” w dwóch sezonach wyeksploatował każdy aspekt życia Escobara. Brazylijczyk Wagner Moura stworzył pełnowymiarową rolę, doskonale podkreślając całą skomplikowaną osobowość tego nietuzinkowego człowieka. Bestialskiego gangstera jak i kochanego przez masy Robin Hooda ze slumsów w Medellin. Serial z najróżniejszych odcieniach ukazał skorumpowanie kolumbijskiego systemu sprawiedliwości i amerykańską politykę walki z narkobiznesem ery Reagana, Busha i Clintona.
Miłośników „Narcos” nie zachęcam więc do wydawania pieniędzy na film Fernando Leona de Aranoa. Dystrybutor reklamuje go jako „sensacyjną ekranizację bestsellerowego pamiętnika autorstwa Virginii Vallejo – kochanki Pablo Escobara.” Czy jednak jest to specjalnie sensacyjna ekranizacja, skoro cała historia postaci Vallejo została o wiele głębiej pokazana w „Narcos”?
Ci, którzy nie mieli styczności z serialem będą jednak usatysfakcjonowani seansem. „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara” to solidne, aczkolwiek schematyczne, sensacyjne kino o złudnym szczęściu życia gangstera. Penélope Cruz w roli kolumbijskiej dziennikarki, która za romans z Escobarem zapłaciła ogromną cenę i Javier Bardem ( wielki szacun za fizyczne przeobrażenie się w otłuszczonego króla kokainy!) tworzą wiarygodny portret fatalnej miłości.
A raczej pożądania. Dla prostackiego i pretendującego do elit Escobara obecna na salonach gwiazda TV była trofeum. Ona, mogąca mieć każdego mężczyznę, poddała się zwierzęcemu instynktowi i pieniądzom. Kąpała się w bogactwie kartelu z Medellin, choć wiedziała o jego wyjątkowej brutalności. Oboje przegrali. Szkoda, że aż tyle jest w Cruz manieryzmów, a Bardem nie wychodzi ponad poziom kreacji Moury. W życiu prywatnym są parą i możliwe, że to naznaczyło ich ekranową chemię. Przyhamowaną, tłumioną i przez to nie emocjonującą. Oboje mają jednak swoje elektryzujące momenty. Szczególnie Bardem świetnie pokazujący miłość potwora do dzieci.
Dostajemy film będący kopią gangsterskich dzieł Scorsese ( narrator z offu, który był również w „Narcos”), z przemocą godną „Scarface” i morałem utartym według przepisu duetu Stone/De Palma z tego filmu. Dla fanów gatunku będzie to odgrzewany kotlet, dla miłośników „Narcos” stracony czas, ale dla pozostałych widzów to solidnie opowiedziana historia ze specyficznej Ameryki Południowej. Dzikiej, szalonej, nieujarzmionej i spływającej krwią, mimo wszechobecnych krzyży. Dobrze, że tak paskudna osoba jak Escobar, który stał się gwiazdą popkultury, nie jest mitologizowana, co akurat Bardem wyjątkowo dobrze uwypukla. Ciekawe jakby wypadł dostając cały serial?
3/6
„Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”, reż: Fernando Leon de Aranoa, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/399950-kochajac-pabla-nienawidzac-escobara-bryk-z-narcos-choc-moze-sie-podobac-recenzja