Ależ to jest znakomite! Właśnie tak krzyknąłem po zakończeniu seansu trzeciej części przygód Thora ( Chris Hemsworth). Brakowało go w „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, gdzie Avengersi podzielili się na dwie armie superbohaterów, które stoczą ze sobą bój w nadchodzącym ( premiera 25 kwietnia) „Avengers: Wojna superbohaterów”. Co się działo w tym czasie u boga Asgardu? Ano przebywał sobie w kosmosie.
Nordycki bóg piorunów dwa lata po bitwie o Sokowię (znanej z „Avengers: Czas Ultrona”) przemierza wszechświat w poszukiwaniu potężnych Kamieni Nieskończoności. Uwięziony przez demona ognia Surtura dowiaduje się, że jego ojciec Odyn (Anthony Hopkins) i władca Asgardu, porzucił swoją krainę. Na domiar złego nad miejsce spoczynku bogów nadchodzi Ragnarok, czyli zapowiadana w mitach apokalipsa.
Thorowi przyjdzie stoczyć najcięższy bój w swoim boskim życiu. Dlaczego? Bo będzie musiał przelać własną krew. Nie brata Lokiego (Tom Hiddleston), co już robił wcześniej, ale wroga znacznie groźniejszego. Odrzuconego przez Odyna i pielęgnującego swój gniew i okrucieństwo. Wojna z siostrą Helą ( Cate Blanchett) pochłonie cały świat naszego nordyckiego herosa. Wcześniej spotka on samego Doktora Strange ( Benedict Cumberbatch) i odnajdzie zaginionego w „Czasie Ultrona” zielonego siłacza Hulka ( Mark Ruffalo). Duet Thor-Hulk jest wyjęty z najlepszych buddy-movies w historii popkultury. Kto im do licha napisał tak zabawne dialogi?!
Nie będę dalej spoilerował akcji. Fani rozrastającego się imponująco uniwersum Avengers film widzieli w kinach. Pewnie nie jeden raz. Natomiast ta część trafi również do widzów dalekich od fascynacji światem Marvela. „Thor. Ragnarok” jest po prostu zaskakująco przezabawny. Ma w sobie ogromną dawką autoironii i naładowany jest kapitalnymi epizodami nowych ( przepyszny Jeff Goldblum!) i starych postaci ze świata Thora. Trzecia część opowieści o nordyckim bogu jest bliższa klimatowi zjawiskowych „Strażników Galaktyki” niż poprzednich, lekko sztywnych, ekranizacji losów Thora. Cóż, nie przez przypadek w zwiastunie „Avengers: wojna superbohaterów” to właśnie Thor i jego armia spotykają w kosmosie zwariowanych strażników!
To zaskakujące jak sarkastyczny i balansujący na granicy autoparodii jest ten film. O ile od początku pasował ten klimat do epizodów z Iron Manem, to bogowie Asgardu z humorem rodem z komedii Davida Zuckera czy Mela Brooksa się nie kojarzyli. Co chwilę, naprawdę nie przesadzam, wybuchałem śmiechem na widok przekuwanego balonu thorowskiej powagi pamiętnej pierwszej części filmu, reżyserowanej przez szekspirowskiego filmowca Kennetha Branagha.
„Thor: Ragnarok” jest po prostu doskonale wyszlifowanym klockiem budowli uniwersum Avengers!
6/6
„Thor: Ragnarok”, reż: Taka Waitti, dystr: Galapagos
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/385618-thor-ragnarok-alez-to-jest-znakomite-jedna-z-najlepszych-czesci-uniwersum-marvela-blu-ray