Przed kilku dniami na antenie TVP Kultura przypomniano wspaniały obraz Tadeusza Konwickiego „Lawa”. To było chyba Jego pożegnanie z filmem, ale za to jakie! Kto pamięta lub niedawno oglądał po raz pierwszy, ten wie o czym mowa. Takie nadzwyczajne „Dziady”, niesamowicie skojarzone z kolejnymi zakrętami polskiej historii. I zagrane w artystycznej ekstazie, do czego w pierwszym rzędzie przyczynił się Gustaw Holoubek. W trakcie Jego Wielkiej Improwizacji traci się oddech, łaknie się każdego następnego słowa. Czy pośród obecnych magistrów sceny byłby ktoś, kto potrafiłby słuchacza aż tak zahipnotyzować?
Nie bardzo potrafię objaśnić ten bieg wydarzeń, ale po projekcji przypomniała mi się inna scena z Wielkim Aktorem. Ta w warszawskim SPATiF-ie. Powszechnie chyba znana, ale jakże warta pamięciowej adoracji. Wchodzi Himilsbach i powiada – a teraz inteligenci spier..ać! Wielki Aktor wstaje od stolika i ogłasza: nie wiem jak panowie, ale ja spier… am. W anegdocie tej jest tylko jeden punkt sporny świadków – część opowiada, że Himilsbach przybył do lokalu artystów sam, ktoś inny, że w towarzystwie, jak to często, Maklakiewicza. Jak śmiem łączyć potężny dramat Mickiewicza ze scenką z gorzałą w tle? Otóż odwagi nabrałem rozmyślając o tym, że nikt już nam tak Improwizacji nie wygłosi. I nikt z dzisiejszych aktorów - celebrytów nie miałby najmniejszego powodu, by ze SPATiF –u wyjść .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/385426-ech-gdzie-ta-lawa-gdzie-ten-konrad-gdzie-ten-spatif-kto-z-celebrytow-zrozumialby-dzis-nalezycie-himilsbacha