S. Craig Zahler bywa porównywany do Quentina Tarantino, który zresztą go niezbyt lubi ( wyśmiał jego znakomity poprzedni film). Choć Zahler podobnie jak Tarantino lubuje się w eksploatowaniu elementów kina klasy B lat 70-tych, to konsekwentnie ucieka przed cynicznym nihilizmem tarantinowskiego kina. Jego wybitny western „Bone Tomahawk” kipiał od obrazowej przemocy. Kanibalizm, gnijące rany w zbliżeniach kamery, zdegenerowani rewolwerowcy i on- jedyny sprawiedliwy, który z czystej miłości ratuje żonę. Chrześcijanin nie zapominający o Chrystusie w najciemniejszej, usłanej kośćmi pożartych ludzi dolinie.
Czytaj również:wSieci:”Bone Tomahawk”. Konserwatywny horror na Dzikim Zachodzie
„Blok 99” ma również to dziwaczne, ocierające się o konserwatyzm ukąszenie. Nie jest to w żadnej mierze film konserwatywny. Jednak zawiera jeden, szalenie niepoprawny politycznie wątek.
Zahler oddał hołd kinu Blaxploitation lat 70-tych. „Blok 99” jest nakręcony w stylistyce tego taniego, pełnego szokująco obrazowej przemocy kina, choć skupia się na białej postaci. Były bokser Bradley ( świetny Vince Vaughn) to człowiek zasad. Specyficznie pojętych. Flaga przed domem podkreśla jego przywiązanie do amerykańskiej wspólnoty patriotycznej. Jednak po stracie legalnej pracy nie ma oporów, by zając się handlem narkotykami. Jego jedyne pragnienie to zapewnienie godnego życia żonie Lauren ( Jennifer Carpenter) i nienarodzonej córeczce.
Przez nieudaną akcję trafia do więzienia. 7 lat to czas, który może przeżyć z dala od ukochanych. Jednak podczas akcji „zdradził”. Wolał zastrzelić bandziora- kompana niż policjantów, którzy zrobili na niego zasadzkę. Gdy trafia do więzienia o lekkim rygorze, przestępcy porywają jego żonę. Aby ją uratować musi zabić jednego z więźniów. Jak? Musi przedostać się do okrytego złą sławą więzienia kierowanego przez sadystycznego naczelnika ( legendarny Don Johnson). Krwawa rzeź ma się odbyć piekielnym Bloku 99.
Zahler eksploatuje najważniejsze elementy kina klasy B lat 70 i 80-tych. Komiksowy macho znający sztuki walki, bryzgająca po ekranie krew, poświęcenie i nadludzki heroizm- mamy tutaj starą szkołę kina akcji w najlepszym wydaniu. „Blok 99” nie jest „Ucieczką z Alcatraz”, a raczej podkręconą wersją takich filmów jak „Osadzony” ze Stallone. To rozrywka wyłącznie dla dużych chłopców wychowanych na chłamie z VHS. Zahler błyskotliwie nadaje pulpowej rozrywce wartość.
Co z tym otarciem się o konserwatyzm, o którym pisałem na początku tekstu? Już wyjaśniam dlaczego moje prawackie spojrzenie dostrzegło w tym bestialskim filmie jego nutę. Bradley jest szantażowany, że jak nie spełni samobójczej misji, ucierpi jego nienarodzone dziecko. Upiorny wysłannik ( Udo Kier) wynajmuje koreańskiego aborcjonistę, który ma odciąć dziecku kończyny. W łonie matki. Cóż za złamanie norm poprawności politycznej! Krwawa walka Bradleya jest napędzana potrzebą uratowania dziecka! Aborcjonista jest psychopatycznym maniakiem, który szczerze cierpi nie mogąc okaleczyć dziecka Bradleya i Lauren. Nie „zlepku komórek”, ale właśnie dziecka. W kraju, gdzie dozwolona jest „aborcja przez częściowe urodzenie” nawet w ostatnich tygodniach życia płodowego nienarodzonego dziecka, tak ujęty wątek jest szalenie obrazową prowokacją.
Cały „Blok 99” jest prowokacyjny. Tak jak „Bone Tomahawk” wali po oczach przemocą i zaciąga nas za kulisy świata, którego nie chcemy widzieć. Jednak perwersyjnie się w niego zatapiamy. Zahler gwarantuje nam jednak, że nie będziemy obcować z czystym nihilizmem. Wielki krzyż wytatuowany na głowie Bradleya nie jest tanim efekciarstwem. Za nim coś się kryje. Nie wiem czy reżyser jest osobą religijną. Niemniej jednak już drugi raz z rzędu coś nam za pomocą krzyża mówi. Najwyższe poświęcenie dla nienarodzonego dziecka? Cóż może być bardziej pro-life…
5/6
„Blok 99”, reż: S. Craig Zahler, dystr: Filmostrada. Film dostępny na DVD
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/380507-blok-99-tworca-bone-tomahawk-znow-szokuje-przemoca-jednak-ten-krzyz-cos-znaczyrecenzja